Partnerzy GP kłócą się o pieniądze
Treść
Udziałowcy projektu budowy Gazociągu Północnego (GP) - Gazprom, E.ON Ruhrgas i BASF - nie mogą porozumieć się w kwestii finansowania drożejącego projektu. Podpisane we wtorek końcowe porozumienie nie zawiera schematu finansowania ani konkretnych cyfr określających zobowiązania poszczególnych stron. Grozi to opóźnieniem budowy, czego nie przewidział Gazprom, zawierając z góry na 20 lat umowy na dostawy gazu przez GP. Rosyjskie media podały, że wbrew oczekiwaniom Szwedzi w czasie zamkniętych wtorkowych negocjacji z konsorcjum NEGPC w Petersburgu nie zażądali przeniesienia GP na ląd.
Udziałowcy projektu GP w żaden sposób nie mogą się dogadać w kwestii jego finansowania, mimo że budowa gazowej magistrali winna rozpocząć się już za rok - poinformował wczoraj rosyjski dziennik "Kommiersant".
W oficjalnym komunikacie po podpisaniu finalnego kontraktu mówi się, że jest to dokument prawny, konkretyzujący te umowy, które osiągnięto w bazowym porozumieniu, określający prawne i finansowe ramy projektu. Oficjalny przedstawiciel Gazpromu Siergiej Kuprijanow określił dokument jako "kolejny techniczny". Gazeta doszła do wniosku, że partnerzy są zbyt daleko od osiągnięcia zgody w tej kwestii. W jednym z koncernów uczestniczących w projekcie GP dziennikarze "Kommiersanta" uzyskali potwierdzenie, że nie jest gotowe nawet techniczno-ekonomiczne uzasadnienie projektu. Gazeta ostrzegła, że jeżeli stronom nie uda się porozumieć w najbliższym czasie, to okres budowy podwodnej rury może zostać poważnie przesunięty. Tymczasem rosyjski monopolista już przyjął na siebie zobowiązania dostaw przez Gazociąg Północny paliwa przez 20 lat. Gdyby GP nie wybudowano do 2011 r., wówczas Gazprom musiałby wykorzystywać istniejące lądowe magistrale, by przesłać zakontraktowane 9 mld m sześc. gazu, co z pewnością nie zmartwiłoby Polski.
Tymczasem w trakcie wtorkowej pierwszej rundy negocjacji w Petersburgu, dotyczącej problemów ekologicznych związanych z budową GP, delegacja szwedzka nie zaproponowała przeniesienia tego gazociągu na ląd, jak wcześniej deklarował premier Szwecji Goeran Persson. W otoczonym tajemnicą spotkaniu wzięły udział delegacje rządowe pięciu krajów - Danii, Finlandii, Niemiec, Rosji i Szwecji - których bałtycki projekt bezpośrednio dotyczy.
Gazprom ma również inne powody do radości. Europejskie koncerny energetyczne pospiesznie odnawiają z rosyjskim monopolistą kontrakty, których okres ważności wkrótce się skończy. Zdaniem rosyjskich komentatorów, w ten sposób Europejczycy próbują zabezpieczyć się przed możliwym deficytem gazu w warunkach - ich zdaniem - kurczącej się podaży tego błękitnego paliwa.
Francuski koncern gazowy Gaz de France SA (GdF) w najbliższym czasie ma ogłosić podpisanie nowego kontraktu z rosyjskim monopolistą gazowym. Jak poinformował prezydent GdF Jean-Fran?ois Sirelli, nowy kontrakt na dostawę gazu "zmieni" obecnie obowiązujące porozumienie, którego okres ważności upłynie w roku 2012. "Sądzę, że wkrótce możemy ogłosić podpisanie ważnego porozumienia w sprawie dostaw, które gwarantują nam rosyjski gaz na dłuższy okres" - oświadczył Sirelli cytowany przez portal Rustrubpromu - rosyjskiego producenta rurociągów. Sirelli nie wyjaśnił, dlaczego konieczne było zawarcie nowego kontraktu, mimo że stary obowiązywać ma jeszcze przez ponad pięć lat. "Gazeta.ru" dowiedziała się jedynie ze źródeł Gazpromu, że rokowania z francuską firmą prowadzone są w "trybie roboczym".
Przypomnijmy, że we wtorek Gazprom przedłużył o 15 lat swój kontrakt z niemieckim koncernem E.ON. W tym wypadku chodzi o jeszcze dalszą perspektywę - okres, który obejmują nowe porozumienia, sięga 2020 r. Obie strony podpisały dodatkowo porozumienie na temat uzupełniającej dostawy 4 mld m sześc. za pośrednictwem projektowanego Gazociągu Północnego. Mimo wielokrotnych zapowiedzi Gazpromu podniesienia cen za gaz dla Europy zdaniem rosyjskich analityków obecnie nie ma mowy o ich kwestionowaniu. - Gazprom zamierza podnieść ceny za gaz w pierwszej kolejności krajom Europy Wschodniej, z którymi rosyjski koncern zawarł kontrakty według sztywnych taryf - ocenił analityk firmy IK Prospekt Dmitrij Mangiłow. - Z Francją porozumienia zostały zawarte według cen elastycznych, przywiązanych do cen za mazut - tłumaczył rosyjski ekspert. Jego zdaniem, gdyby rokowania zakładały możliwość rewizji polityki cenowej Gazpromu wobec Francji, poinformowałby o tym sam Gazprom, a nie strona francuska. - Widocznie rokowania przewidują omówienie kwestii dotyczących zmiany zobowiązań i wielkości dostaw gazu - uważa Mangiłow. Jego pogląd podziela ekspert grupy CentrInwest Natalia Janakajewa, że gdyby doszło do podwyżki cen dla Francji, to byłaby ona stopniowa. Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że strony omówiły preferencje, które strona francuska może przedstawić Gazpromowi w zamian za powstrzymanie przez niego wzrostu cen za gaz.
- Obecnie nie ma żadnych czynników, które mogłyby znacznie podnieść cenę za gaz dla Europy Wschodniej - stwierdziła Janakajewa. - Najprawdopodobniej chodzi o to, by Francja przedstawiła Gazpromowi określone ulgi - oceniła analityk. O jakich ulgach może być mowa? Według Janakajewej, Gazprom mógłby uzyskać korzystniejsze warunki transportu gazu (zarówno przez terytorium Francji, jak i tranzytu), ulgowe możliwości przechowywania surowca w zbiornikach, a nawet udziały w filialnych przedsiębiorstwach GdF.
Według Rosjan, Europa jest obecnie bardziej zaniepokojona nie tyle planowanymi podwyżkami za gaz, ile "faktem, że gazu może po prostu nie starczyć dla wszystkich". Odnotowują oni z satysfakcją, że kraje europejskie, pragnąc "zaklepać" sobie na przyszłość dostawy paliwa, ustawiają się w kolejce do Gazpromu, proponując rosyjskiemu koncernowi coraz korzystniejsze warunki.
Taką ocenę miałyby, zdaniem rosyjskich analityków, potwierdzać ostatnie doniesienia z Portugalii. W poniedziałek jeden ze współwłaścicieli koncernu energetycznego tego kraju Galp Energia oświadczył, że zamierza zaproponować Gazpromowi część swojego pakietu akcji w zamian za zapewnienie stabilnych dostaw w przyszłości. Szef E.ON Burkhard Bergmann oświadczył wprost, że podpisane we wtorek kontrakty "kompensują obniżające się dostawy ze źródeł zachodnioeuropejskich i zabezpieczają uzupełniające ilości gazu dla rosnącego rynku europejskiego".
Te okoliczności zdecydowanie poprawiają samopoczucie szefów Gazpromu, według których Europa jest "psychologicznie przygotowana do podwyższenia cen". Jak oświadczył we wtorek prezydent Mołdawii Władimir Woronin, jego kraj będzie płacić za gaz tyle, "ile poprosi Gazprom". - Ceny za gaz są znacznie niższe niż za węgiel i drewno, (...) dlatego na razie nie mamy alternatywy innej niż gaz - stwierdził Woronin. - Wszystko jest logiczne - zauważa Natalia Janakajewa. - Mołdawia po prostu nie może znikąd indziej sprowadzić gazu, a Gazprom jest doskonale świadomy swojej dominującej pozycji na rynku gazowym Europy i ją wykorzystuje.
Tymczasem nawet źródła rządowe Rosji sygnalizują, że ekspansyjne zadęcie Gazpromu ma swoje granice. 17 sierpnia na posiedzeniu rządu poświęconym projektowi budżetu na 2007 r. minister rozwoju gospodarczego i handlu FR German Gref ostrzegł, że w latach 2007-2009 Rosji grozi deficyt gazu z powodu znacznego wzrostu jego zużycia na rynku wewnętrznym. Minister poinformował, że rynek wewnętrzny będzie potrzebował dodatkowo 26-27 mld m sześc. gazu, podczas gdy planowany wzrost wydobycia ma wynieść około 21 mld m sześc. Jeszcze w marcu br. Międzynarodowa Agencja Energii ostrzegła, że za kilka lat Gazprom czekają problemy z wywiązaniem się z kontraktów gazowych. Różnica między jego zobowiązaniami a możliwościami eksportowymi może sięgnąć 90 mld sześc. błękitnego paliwa. Agencja wezwała Rosję do zainwestowania w modernizację systemu wydobycia i przesyłu gazu.
Waldemar Moszkowski
"Nasz Dziennik" 2006-08-31
Autor: wa