Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Partnerstwo, ale bez członkostwa

Treść

Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja, Mołdawia i Ukraina mogą liczyć na specjalne relacje z Unią Europejską, bo zostały zaproszone do Partnerstwa Wschodniego. Ta inicjatywa Polski i Szwecji została wczoraj uroczyście zainaugurowana podczas szczytu w Pradze. Polskę reprezentowali premier Donald Tusk oraz minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. PW ma na celu zacieśnienie współpracy z krajami postkomunistycznymi, a także "stabilizację i poprawę sytuacji gospodarczej" i - w dalszej perspektywie - liberalizację przepisów wizowych, ale nie gwarantuje sześciu krajom, że w przyszłości zostaną przyjęte do UE.

- Większość mówców chwaliła tę polsko-szwedzką inicjatywę. Chwalą już ją media zachodnie, myślę, że możemy powiedzieć, że to jest dzień polskiego sukcesu w UE, dzień, w którym po raz pierwszy cała UE uchwaliła, zatwierdziła polską inicjatywę - powiedział na konferencji prasowej polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Zaznaczył, że w najbliższych miesiącach inicjatywa znajdzie "praktyczny wyraz" w projektach Komisji Europejskiej. - Partnerstwo nie powinno być odnowieniem dwóch bloków - Wschodu i Zachodu - zastrzegł stojący na czele czeskiego przewodnictwa we Wspólnocie Mirek Topolanek.
Wczorajszy szczyt był pierwszym w ramach Partnerstwa Wschodniego, ale przedstawiciele unijni zapowiedzieli, że takie spotkania będą odbywały się co dwa lata na szczeblu przywódców państw. Z kolei eksperci zajmujący się konkretnymi projektami mają dyskutować nad nimi przynajmniej co pół roku. Na realizację PW Unia zatwierdziła kwotę 600 mln euro do końca 2013 roku, co ma być tylko częścią środków przeznaczonych na tę inicjatywę. Zdaniem polskich posłów, to i tak zdecydowanie za mało, aby można było wprowadzić realne zmiany w krajach "szóstki".
Przywódcy zebrani w Pradze starali się wczoraj uspokajać Rosję, że nowa wschodnia inicjatywa Wspólnoty nie jest skierowana przeciwko temu krajowi, a "jeśli Moskwa wykaże taką chęć, będzie mogła się przyłączyć".
Tymczasem mimo zacieśnienia stosunków i bliskiej współpracy UE nie gwarantuje przyłączenia do swoich struktur państw "szóstki". Zdaniem posła Pawła Kowala (PiS), w obliczu bolesnych przemian w krajach wschodnich taka obietnica powinna zostać złożona. - Jeżeli chce się z kimś dobrze współpracować, to nie można mu składać tej oferty wiecznego pobytu w przedpokoju - mówił obrazowo Kowal. - PW to substytut dalszego rozszerzania Unii Europejskiej, w dodatku słabo finansowany. Jak zwykle jest uznane za absolutny sukces, mimo że jest bardzo ogólnikowe - oceniła poseł Anna Zalewska (PiS).
Najwięcej kontrowersji budzi jednak kwestia udziału Białorusi. Pod koniec zeszłego roku UE zawiesiła ograniczenia wiz dla przedstawicieli władz Mińska, m.in. prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Mimo że Białoruś będzie na pełnych prawach uczestniczyć w PW, to zdaniem przywódców europejskich, zbyt mało angażuje się na rzecz rozwijania demokracji, dlatego nie ma takich przywilejów w ramach Europejskiej Polityki Sąsiedztwa, dzięki którym mogłaby uzyskać większe wsparcie finansowe. Łukaszenkę podczas szczytu zastąpił wicepremier Aleksander Siemaszko.
Do Pragi nie przybyli ani premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown, ani prezydent Francji Nicolas Sarkozy, ani szefowie rządów Włoch, Hiszpanii i Austrii. Jedynie połowa krajów członkowskich wysłała na szczyt swoich przedstawicieli, co zdaniem cytowanego przez AFP pragnącego zachować anonimowość dyplomaty, grozi podziałem ze względu na interesy. - Polityka dla wschodu będzie prowadzona ze wschodu UE, natomiast polityka śródziemnomorska przez kraje basenu Morza Śródziemnego - stwierdził.
Wśród celów PW wymienia się: wzmocnienie współpracy z krajami pokomunistycznymi w wymiarze stosunków dwustronnych, współpracę regionalną, stworzenie strefy wolnego handlu oraz liberalizację ruchu wizowego. Cele te znalazły wyraz w wydanej na szczycie deklaracji. Liberalizacja ruchu wizowego wymaga jednak - na co zwracają uwagę polscy politycy - uzyskania zgody pozostałych krajów członkowskich, której te ostatnie dotychczas nie wyraziły. Tymczasem według danych, jakie przytoczyła wczoraj w Sejmie poseł Bożena Kotkowska (niezrzeszona), odkąd Polska znalazła się w strefie Schengen, aż o 45 proc. spadła liczba przybywających do naszego kraju obywateli rosyjskich, białoruskich i ukraińskich. - Zostaliśmy oskarżeni o stworzenie drugiego muru berlińskiego po wejściu do strefy Schengen - oświadczyła Kotkowska. I na razie trudno oczekiwać, aby PW to zmieniło.
Praski szczyt zakończyła wydana przez prezydenta Czech Vaclava Klausa uroczysta kolacja. Jak poinformowała Informacyjna Agencja Radiowa, w wieczornym raucie ze strony polskiej delegacji udział wziął jedynie Radosław Sikorski - premier Donald Tusk zdecydował się nie spotykać z prezydentem znanym z krytycznego stosunku do Unii Europejskiej.
Wojciech Kobryń, Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-05-08

Autor: wa