Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Parlament TAK, ulica NIE

Treść

Małgorzata Goss



Tłumy protestujących, huk granatów ogłuszających, dymy wzniecanych pożarów nie powstrzymały greckich parlamentarzystów przed uchwaleniem kolejnego pakietu drastycznych cięć budżetowych. Mają one doprowadzić do spłacenia przez Grecję jak największej części zadłużenia, które zostało spowodowane przede wszystkim przez wprowadzenie euro. Przyszłość Grecji i tak rysuje się w ciemnych barwach.



Mimo ostrych protestów społecznych, które przekształciły się w gwałtowne zamieszki uliczne, grecki parlament głosami 199 deputowanych przeciwko 74 uchwalił w nocy z niedzieli na poniedziałek kolejny pakiet cięć budżetowych na kwotę 3,3 mld euro (5 proc. PKB). Nie zważając na ogromną presję rządu, 43 deputowanych z rządzących partii Nowa Demokracja i PASOK złamało dyscyplinę klubową i zagłosowało przeciwko cięciom. Zostali oni za karę wyrzuceni ze swoich klubów parlamentarnych. Napięcie w Grecji potęgują zbliżające się przyspieszone wybory, które mają się odbyć w kwietniu, i związana z tym walka polityczna.
Najnowszy pakiet oszczędnościowy przewiduje zwolnienie 15 tys. osób z sektora publicznego, liberalizację prawa pracy, zmniejszenie o 22 proc. płacy minimalnej (z 751 do 600 euro miesięcznie) i obniżkę emerytur. W zamian za cięcia Grecja otrzyma kolejną transzę kredytu ratunkowego na wykup od banków swoich obligacji na kwotę 14,5 mld euro. Termin zapadalności tych papierów dłużnych przypada w połowie marca. Ponieważ Grecja faktycznie jest bankrutem, obsługiwanie przez nią długu jest możliwe tylko pod warunkiem przydzielania jej przez UE, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy kredytów na spłatę zadłużenia. Są one oprocentowane na 3,5 do 4 proc. rocznie. Grecja czeka obecnie na drugi pakiet pomocy kredytowej na 130 mld euro. Zadłużenie kraju wynosi obecnie 160 proc. PKB i jest wyższe niż w chwili wybuchu kryzysu. Gdyby Grecja nie uzyskała pomocy, nie mogłaby spłacać zadłużenia wobec banków i musiałaby formalnie ogłosić niewypłacalność. To ostatnie nie leży w interesie wierzycieli, którzy pragną wyciągnąć z Grecji maksimum spłat, zanim kraj opuści strefę euro.
W proteście przeciwko dalszym cięciom Grecy w niedzielę wieczorem masowo wyszli na ulice. W samych Atenach, jak się ocenia, w proteście wzięło udział blisko 100 tys. ludzi. Pokojowa początkowo demonstracja przed parlamentem przerodziła się w gwałtowne zamieszki uliczne. Doszło do starć z policją, w których ranne zostały co najmniej 74 osoby. Grupy młodych zamaskowanych ludzi obrzucały policję płytami chodnikowymi, gruzem i asfaltem oraz butelkami z benzyną. Funkcjonariusze użyli gazów łzawiących i granatów ogłuszających. Centrum Aten spowił dym. Podpalono wiele budynków: banków, kin i sklepów. Według danych policji, w stolicy 34 budynki stanęły w płomieniach. Część z nich spłonęła doszczętnie, ponieważ protestujący utrudniali straży pożarnej gaszenie ognia. Doszło też do splądrowania 150 ateńskich sklepów. Według Agencji Reutera, protestujący podpalili m.in. kino mieszczące się w budynku katowni Gestapo z okresu II wojny światowej. Zamieszki rozprzestrzeniły się z Aten na inne miasta, w tym leżące na północy Saloniki oraz na Volos i Agrinio w środkowej Grecji. Manifestacje odbyły się również na wyspach Korfu i Kreta, gdzie miejscem starć stała się stolica wyspy - Heraklion.
Walki uliczne w Grecji, które towarzyszyły temu głosowaniu, są dla rządu i instytucji międzynarodowych poważnym ostrzeżeniem. Łatwiej jest przeforsować cięcia w zamkniętych murach parlamentu, niż wprowadzić je w życie. Związki zawodowe mają w Grecji wyjątkowo silną pozycję. Ponadto w kraju działa wiele grup antysystemowych i antyglobalistycznych o proweniencji zarówno prawicowej, jak i lewicowej, a także ugrupowania anarchistyczne. - Dosyć to dosyć. Oni nie zdają sobie sprawy, co znaczy greckie powstanie. Grecy powstali, bez względu na ideologię - cytuje Agencja Reutera słowa greckiego bohatera narodowego, 89-letniego Anolisa Glezosa, który zasłynął tym, że w czasie niemieckiej okupacji zerwał z Akropolu faszystowską flagę i zrzucił ją na ziemię, podnosząc tym greckiego ducha oporu.
- Ten rząd ma przed sobą miesiąc, półtora miesiąca pracy. W marcu skończymy pracę nad pożyczką i planem oddłużenia, a w kwietniu odbędą się wybory - zapowiedział rzecznik greckiego rządu Pantelis Kapsie kilka godzin po głosowaniu w parlamencie. Rząd technokraty Lukasa Papademosa urzęduje od listopada ubiegłego roku. Został powołany po tym, jak Niemcy i Francja sprzeciwiły się przeprowadzeniu w Grecji referendum na temat planu oszczędnościowego. Jego głównym zadaniem było ułożenie się z bankami i eurostrefą w sprawie spłaty zadłużenia przez Grecję.
- Plan oszczędnościowy tylko pogarsza sytuację Grecji jako niewypłacalnego dłużnika. Analitycy przewidują, że do 2015 r. kraj będzie tkwił w recesji. W tym roku PKB spadnie o dalsze 5 proc., po ubiegłorocznej 6-procentowej recesji. W styczniu spadły wpływy z VAT, mimo uprzedniej podwyżki podatku z kilkunastu do 23 proc. - argumentuje Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK. - Grecy mają pełną świadomość, że lekarstwo, które im serwuje tzw. trojka, nie działa, a nawet pogarsza sytuację. Rośnie przekonanie, że elity ich zdradziły i realizują interesy banków, a nie własnych obywateli. Dowodzi tego narastający bunt w wojsku oraz w policji, która zagroziła nawet, że wystawi formalny nakaz aresztowania "trojki" - komentuje ekonomista.
Tymczasem przedstawiciele Niemiec i UE wyrazili zadowolenie z wyników głosowania w greckim parlamencie. - To kluczowy krok w kierunku drugiego pakietu pomocy. Jestem przekonany, że i inne warunki zostaną przez Grecję spełnione - oświadczył komisarz UE ds. walutowych Olli Rehn. Zapewnił, że eurogrupa w ramach solidarności wyasygnuje "bezprecedensową pomoc finansową dla Grecji". Tymczasem eurogrupa nie ma pieniędzy i sama stara się o pomoc finansową z banków centralnych krajów nienależących do strefy euro za pośrednictwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego. - Dla Niemiec najważniejsze jest wyzwolenie sił sprawczych w Grecji, aby to, co zapisane, zostało zrealizowane - powiedział Steffen Seifert, rzecznik kanclerz Angeli Merkel. Jutro odbędzie się spotkanie ministrów finansów strefy euro w sprawie Grecji.

Nasz Dziennik  Wtorek, 14 lutego 2012, Nr 37 (4272)

Autor: au