Papież cywilizacji miłości
Treść
W historii Kościoła nie było jeszcze przypadku, by w ciągu zaledwie jednego roku kalendarzowego dwóch Następców św. Piotra wyniesiono do chwały świętych, a trzeciego – do chwały błogosławionych. Właśnie pontyfikat tego trzeciego, czyli Pawła VI, jest spoiwem pontyfikatów św. Jana XXIII i św. Jana Pawła II. Co ciekawe, historia Pawła VI zdaje się łączyć jeszcze dwa pontyfikaty. Wszak dekret o heroiczności jego cnót promulgował ostatni kreowany przez niego kardynał, który zasiadał na Tronie Piotrowym jako Benedykt XVI. Z kolei beatyfikacji dokona ten piąty – Franciszek. Po beatyfikacji Paweł VI stanie się dziewięćdziesiątym Biskupem Rzymu wyniesionym na ołtarze. Wśród nich będzie 80 świętych i 10 błogosławionych. W gronie tych ostatnich są: Wiktor III (1086-1087), Urban II (1088-1099), Eugeniusz III (1145-1153), Grzegorz X (1271-1276), Innocenty V (1276), Benedykt XI (1303-1304), Urban V (1362-1370), Innocenty XI (1676-1689) i Pius IX (1846-1878).
Paweł VI przeszedł do historii przede wszystkim ze względu na rolę, jaką odegrał na Soborze Watykańskim II. Niewiele się dziś mówi o jego głębokiej mistycznej duchowości, która nie tylko stanowiła źródło jego wszystkich myśli i czynów, ale bez wątpienia pozostawiła trwały ślad w jego nauczaniu. Wszak nietrudno w niej dostrzec umiłowanie stworzonego przez Boga świata, a zarazem wielkie pragnienie, aby ów świat otworzył swe serce na prawdę Chrystusa – Zbawiciela człowieka. Być może jest to jedna z ważniejszych cech, która zdaje się łączyć Biskupów Rzymu wynoszonych w tym roku do chwały świętych i błogosławionych.
Jak zwrócił kiedyś uwagę o. Mieczysław Krąpiec OP, „w nauczaniu papieskim Pawła VI i Jana Pawła II Stolica Apostolska głosi światu ’cywilizację miłości’ jako ratunek przed zagrożeniem ’cywilizacji śmierci’”. Tego pierwszego sformułowania jako pierwszy użył właśnie Paweł VI w homilii wygłoszonej 25 grudnia 1975 roku z okazji zakończenia Roku Świętego. Dziś, mówiąc o misji Kościoła we współczesnym świecie, nie sposób to pojęcie pominąć…
Sebastian Karczewski
Nasz Dziennik, 16 października 2014
Autor: mj