Panteon na Łączce
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Z dr. Łukaszem Kamińskim, prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Zenon Baranowski
Z jakich powodów Instytut dąży do trwałego przeniesienia współczesnych grobów z Łączki, a nie tylko ich czasowego ekshumowania?
– Są dwa główne powody naszych wspólnych z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zabiegów o przeniesienie tych grobów. Pierwszy związany jest z uwarunkowaniami prac ekshumacyjnych. Wariant, który polegałby na czasowej rozbiórce pomników, a następnie wydobyciu szczątków ofiar represji komunistycznych, które znajdują się poniżej współczesnych pochówków, i następnie ich odbudowa jest praktycznie technicznie niewykonalny. Mówimy o 200 grobach, w których jest pochowanych ponad 300 osób. Na czas prac związanych z ekshumacją ofiar komunizmu tych kilkaset trumien trzeba przecież przechować w odpowiednich warunkach. W tej chwili nie ma takiego miejsca.
Domyślam się, że drugi powód to planowana budowa Panteonu Narodowego.
– Ten drugi powód jest nawet ważniejszy. Jeżeli chcemy bohaterów spoczywających na Łączce pochować z należnymi honorami, jeżeli tam ma powstać miejsce godne nazwy Panteonu Narodowego, to niezmiernie trudno jest sobie wyobrazić, iż zawrze się ono w kwadracie 18 na 18 metrów, który w tej chwili jest wolny. A nawet, według opinii wojewody, i on nie jest do końca wolny, ponieważ mamy tam dwa pochówki cywilne. To są argumenty, z powodu których dążymy do tego, aby takie przesunięcie było możliwe.
Przy takiej wersji minimalnej w grę wchodziłoby jedynie jakieś rozbudowane kolumbarium.
– Uhonorowanie Żołnierzy Niezłomnych byłoby możliwe tylko w takiej formie. Można jeszcze podać trzeci argument. To nie jest tylko kwestia sytuacji na Łączce. Z identyczną sytuacją mamy do czynienia na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej w Warszawie, gdzie nagrobków, pod którymi znajdują się szczątki ofiar represji komunistycznych, jest jeszcze więcej. Nie ma tam żadnej wolnej przestrzeni, na której można by pochować odnalezione ofiary. Inne rozwiązanie niż trwałe przeniesienie późniejszych grobów trudno sobie wyobrazić. W takim przypadku następuje godny ponowny pochówek i odtworzenie grobu na koszt państwa.
Ale do tego konieczne są zmiany w prawie. Jak wyglądają przygotowania nowelizacji?
– Konieczność zmian wynika z opinii prawnych, jakie otrzymaliśmy od władz Warszawy i Ministerstwa Sprawiedliwości. W tej chwili pracuje nad tym zespół prawników powołany w Kancelarii Prezydenta RP, w którym biorą udział również prawnicy Instytutu oraz prokuratorzy pionu śledczego.
Na razie w początkach września prokuratorzy z pionu śledczego wraz z ekspertami wchodzą ponownie na Łączkę.
– Głównym celem jest wyznaczenie granic dawnego pola więziennego. Przypuszczamy, że także uda się wydobyć część szczątków, w miejscach mniej dostępnych, gdzie do tej pory te prace nie były prowadzone.
Niedawno zakończyły się natomiast prace na Służewiu. Ale wraz z ich zakończeniem powstała taka niejasna sytuacja. Prace prowadził IPN, a nagle dowiadujemy się, że weszła tam policja i prokuratura powszechna.
– Mamy tutaj dwa zagadnienia. Poszukiwania miejsc pochówków ofiar represji prowadzi na bieżąco samodzielny wydział poszukiwań IPN kierowany przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka. Gdy jednak w wyniku takich prac poszukiwawczych dojdzie do odnalezienia szczątków ludzkich, musi nastąpić realizacja określonych procedur. Przypomnijmy, że prace na wrocławskich Osobowicach i dwa etapy na Łączce nie prowadził sam IPN, ale ROPWiM z naszym udziałem. Rada ma uprawnienia do prac ekshumacyjnych odnośnie do grobów wojennych. Natomiast gdy IPN samodzielnie prowadzi takie działania, wygląda to inaczej. Jako przykład mogą posłużyć prace w areszcie w Białymstoku. W momencie, kiedy doprowadziły one do odnalezienia szczątków ludzkich, rozpoczęła się realizacja ścieżki prokuratorskiej. W Białymstoku wyglądało to tak samo, jak w przypadku Służewia. Na miejsce odnalezienia szczątków została wezwana policja i prokurator rejonowy z uwagi na fakt, że prokuratura ma tzw. właściwość ogólną, czyli zajmuje się wszystkimi szczątkami ludzkimi niezależnie od okoliczności ich odnalezienia. Prokuratura zabezpieczyła te szczątki i przekazała do Zakładu Medycyny Sądowej. Orzekł on, że mamy do czynienia ze szczątkami ofiar zbrodni z okresu powojennego, po czym prokuratura przekazała sprawę do prowadzenia pionowi śledczemu IPN. Tego samego możemy się spodziewać odnośnie do Służewia.
Czyli generalnie te okoliczności były efektem uwarunkowań formalnoprawnych.
– Tych zawiłości nie było łatwo wytłumaczyć opinii publicznej. Do tego pojawiły się emocje i nieprawdziwe informacje o przerwaniu prac. Były one powielane przez kolejne dni, mimo że sprawę wyjaśniał komunikat IPN. Był także artykuł i wywiad w „Naszym Dzienniku”, w których prof. Krzysztof Szwagrzyk mówił, że wszystkie prace zostały wykonane.
Jest także sprawa godnego przechowywania szczątków odnalezionych na Łączce.
– Moim zdaniem, sposób ich przechowywania jest należyty. Odbywały się tam uroczystości, składano kwiaty. Rozumiem, że szczególnie dla rodzin, których bliskich zidentyfikowano jako pierwszych, to już będą prawie dwa lata trudnego oczekiwania. W momencie, gdy będziemy wiedzieli, kiedy nastąpi nowelizacja, będzie można ustalić termin pogrzebu. Decyzję tę powinny podjąć władze państwowe przy uwzględnieniu opinii rodzin.
Wrześniowy termin jest oczywiście nieaktualny. W tej sytuacji, która ma miejsce w ostatnich miesiącach, trudno też pewnie podejmować jakieś działania odnośnie do Panteonu.
– Jest to kompetencja ROPWiM. Natomiast jest oczywiste, że nie można ogłosić konkursu nawet na wstępną koncepcję artystyczną Panteonu, jeśli nie wiadomo, jaki teren wchodzi w grę. Ale taki konkurs wraz z wykonaniem można przeprowadzić w kilka miesięcy, jak to pokazuje przykład cmentarza w Bykowni.
Kiedy można się spodziewać kolejnych identyfikacji żołnierzy z Łączki?
– Identyfikacje możemy ogłosić w momencie, kiedy pewność przekracza 99,9 procent. Takie są standardy wyznaczone przez specjalistów z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie, którzy prowadzą badania genetyczne. Do tego wyniku dochodzi się stopniowo. Na pewno ta uroczystość identyfikacyjna z lutego br. nie będzie jedyną w tym roku.
Dziękuję za rozmowę.
Zenon BaranowskiNasz Dziennik, 23 sierpnia 2014
Autor: mj