Państwo przyjazne dla Palikota
Treść
Kolejne wykroczenie popełnione przez posła Janusza Palikota (PO), przewodniczącego sejmowej komisji "Przyjazne państwo", który bez wymaganego zezwolenia rozpoczął malowanie zabytkowej kamienicy w Lublinie, nie będzie ścigane przez żaden organ wymiaru sprawiedliwości. Budynek, należący formalnie do spółki Palikota "Kresy", jest jednym z najcenniejszych zabytków na lubelskim Starym Mieście. Na przełomie XIII i XIV w. był bramą w obronnych murach miejskich. Wielokrotnie przebudowywany, przed wojną służył jako kamienica czynszowa. W czwartek poseł Palikot w obecności przedstawicieli mediów przystąpił do malowania budynku, oświadczając oficjalnie, że świadomie łamie prawo, gdyż wymagane zezwolenia będą go więcej kosztowały niż ewentualna kara. Tymczasem okazuje się, że żadne z organów sprawiedliwości nie zamierzają zająć się tą sprawą. Co więcej, urzędnicy, do których obowiązków należy egzekwowanie przypadków naruszenia prawa, nie będą składać do prokuratury doniesień na Palikota. - Nie wpłynęło zawiadomienie ani z nadzoru budowlanego, ani ze służb konserwatorskich. Prokuratura aktualnie nie prowadzi żadnego postępowania w tej sprawie - informuje prokurator Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Odsyła nas też do Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Tam z kolei dowiadujemy się, że ta sprawa nie dotyczy policji czy prokuratury, tylko nadzoru budowlanego. Tymczasem nadzór budowlany nie dopatrzył się w działaniu posła żadnego przekroczenia prawa. - Po dokonanych czynnościach kontrolnych i stwierdzeniu, że prace będą polegały tylko i wyłącznie na malowaniu elewacji obiektu zabytkowego, służby nadzoru budowlanego uznały, że zakres tych prac kwalifikuje się do zdefiniowania jako bieżąca konserwacja, a nie remont. Na tego rodzaju prace budowlane nie jest wymagane pozwolenie na budowę - usłyszeliśmy od Roberta Lenarcika, powiatowego inspektora nadzoru budowlanego (PINB) w Lublinie. Jako że budynek ma charakter zabytkowy, inspektor odsyła nas do Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. - Pozwolenie konserwatorskie miał. Wymagane jest natomiast zezwolenie budowlane. Uzyskuje się je w wydziale architektury i administracji budowlanej Urzędu Miasta Lublin - twierdzi Dariusz Kopiciowski z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Lublinie. I właśnie w Urzędzie Miasta Lublin otrzymujemy odpowiedź, która brzmi wyjątkowo zadziwiająco. - PINB określił, że działanie posła Palikota nie było niezgodne z prawem, bo akurat ta czynność dotyczyła jedynie remontu budynku, a nie całości budowy. W sensie prawnym my, jako urząd, wymagaliśmy całości projektu budowlanego - bo tak nazywa się ten dokument, który powinien nam dostarczyć pan poseł Palikot, który miał kosztować według niego 28 tys. złotych. Więc taki jest wymóg prawny, a urzędnicy są od egzekwowania tego prawa i to leży w naszych obowiązkach. Od stanowienia prawa są natomiast posłowie. Jeżeli pan Palikot chce zmieniać prawo, ma znakomity asumpt do tego, jest przecież szefem komisji "Przyjazne państwo", a jeżeli chce to robić na własnym przykładzie - to również nie mamy nic przeciwko temu - mówi Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta Lublina. - W takiej sytuacji jak pan Palikot jest wielu obywateli w naszym kraju. Może dobrze się stało, że ten problem prawny dotknął jego - dodaje rzecznik. Na nasze pytanie, czy w związku z tym, że prawo zostało naruszone, urząd miasta zamierza podjąć jakieś stosowne kroki, by dochodzić sprawiedliwości, słyszymy zaskakującą odpowiedź: - Nie jesteśmy od wyciągania konsekwencji, od tego jest prokuratura. Nie zmierzamy składać doniesienia o popełnieniu przestępstwa - twierdzi Blajerska. Problem w tym, że prokuratura nie zajmie się sprawą, dopóki takiego dokumentu nie otrzyma. Więc można powiedzieć, że koło się zamyka. Wygląda na to, że w "Przyjaznym państwie", budowanym niestrudzenie przez posła Palikota, będą równi i równiejsi. Poseł rządzącej partii nie musi dostarczać wymaganej całości projektu budowlanego, podczas gdy jest do tego zobowiązany każdy inny obywatel państwa polskiego. Słowem, "Przyjazne państwo" - tylko dla swoich. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-08-25
Autor: wa