Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Panno roztropna (2)

Treść

Prawdziwe życie duchowe, tak naprawdę, wykuwa się w szarości życia, w tym co jest zwykłą postawą, zwykłą pracą duchową i Maryja jest w tym absolutnie mistrzynią.

Kluczowe są tu stwierdzenia z Ewangelii według św. Łukasza. Mianowicie Łukasz dwukrotnie, w opisie narodzenia i dzieciństwa Pana Jezusa zwraca uwagę na refleksyjność Maryi (por. Łk 2,19.51): Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu i dalej A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Należy pamiętać, że w języku Biblii serce jest naszym ukrytym centrum, gdzie człowiek podejmuje fundamentalne decyzje dotyczące życia lub śmierci. To w sercu rodzą się dobre i złe myśli, które owocują w naszym życiu.

Tłem Zwiastowania były barwy tzw. „złotego mesjanizmu królewskiego” – spodziewano się, że Mesjasz będzie nazwany Synem Najwyższego i zasiądzie na tronie swojego praojca Dawida. Tymczasem historia Pana Jezusa już od samego początku – od narodzin, zupełnie nie pasuje do tego modelu. Porównując narodzenie Pana Jezusa z narodzeniem św. Jana Chrzciciela, a są one w odstępie mniej więcej pół roku, zauważamy drastyczną różnicę. Kiedy rodzi się Jan, wszyscy są bardzo poruszeni, z przejęciem dywagują nad wyborem imienia i zastanawiają się cóż to będzie za dziecko. Natomiast Pan Jezus rodzi się w jakiejś grocie, czy też szopie – „szopa bydłu przyzwoita” śpiewamy w kolędzie. Rodzi się w warunkach poniżej godności człowieka. I to ma być przyszły król? W tym samym czasie na królewskiego potomka w pałacu Heroda czekała złota kołyska. Nie, okoliczności przyjścia na świat Pana Jezusa absolutnie nie pasowały do „złotego mesjanizmu królewskiego”.

Ucieczka i powrót z Egiptu. Życie w Nazarecie

Dalej, podczas ucieczki Świętej Rodziny do Egiptu nie było lepiej. Dopiero po śmierci Heroda Wielkiego św. Józef z Rodziną wrócił do Ziemi Świętej, do Galilei i osiadł w małej wiosce Nazaret, liczącej około 150 mieszkańców. O Nazarecie nie ma wzmianki w Starym Testamencie, powstał on jakiś wiek przed Chrystusem, a sama nazwa wywodzi się prawdopodobnie od „netzer Dawid” – odrośl Dawida, mieszkali tam bowiem potomkowie Dawida. Święty Józef był nie tyle cieślą, jak to się zazwyczaj mówi, ale raczej budowniczym – budowano wówczas z kamienia i drewna. Pan Jezus prawdopodobnie pomagał św. Józefowi w pracy, a Rodzina wiodła życie ubogie. Potem, na kartach Ewangelii spotykamy Józefa z Maryją – jako ojca i matkę, kiedy idą razem z Synem do Jerozolimy, wtedy Jezus ma 12 lat. Dalej, na kartach Nowego Testamentu w ogóle nie ma już mowy o Józefie. Kiedy Pan Jezus zaczyna swoją działalność, Józef już prawdopodobnie dawno nie żyje a Maryja jest wdową.

Działalność Jezusa

Działalność Jezusa też była pełna niebezpieczeństwa. W domu rodzinnym zapewne byli zawiedzeni, wydawało się, że On jest Mesjaszem – był z rodu Dawida – ale Jego nauczania przyjąć nie chcieli. Kiedy Pan Jezus wspomniał o błogosławieństwie dla pogan, było to dla nich nie do przyjęcia, wszak spodziewali się profitów z racji pokrewieństwa. Tymczasem On przywołuje historię Eliasza posłanego do wdowy z Sarepty Sydońskiej i uzdrowienie Syryjczyka Naamana przez proroka Elizeusza, powodując wybuch gniewu wśród zebranych w synagodze tak wielki, że chcieli Go zrzucić ze skały, na której Nazaret był zbudowany (por. Łk 4, 24-30). Widzimy więc, że bliscy Jezusa pozostawali z Nim w konflikcie, a Maryja, która wśród nich żyła, musiała się pewnie wiele nasłuchać i może doświadczyć wiele przykrości. Stopniowo też narastało zagrożenie wokół Jej Syna, Żydzi chcieli Go przyłapać na bluźnierstwie, osądzić i skazać na śmierć. Wówczas delegacja rodziny przyszła do Kafarnaum, wzięli ze sobą Matkę Jezusa i wtedy usłyszała Ona słowa: Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? (…) Kto pełni wolę Bożą, ten jest mi bratem, siostrą i matką (Mk 3,33). To brzmiało dość nieprzyjaźnie, jakby nieuszanowanie Matki. W tych słowach Pan Jezus daje właściwe kryterium godności człowieka – zakorzenienie w Bogu daje tę właściwą wielkość i prawdę.

Prawdziwą duchowość Maryi oddają wypowiedziane przez Nią słowa: Oto służebnica Pańska (Łk 1,38) – wszystko to, co Ją spotyka, Maryja odbiera nie w kategoriach ludzkich, lecz z mądrością, którą czerpie z Psalmów i Starego Testamentu. Na to wskazuje Jej zachowanie, kiedy rozgrywają się kluczowe wydarzenia w Jerozolimie. Prawdopodobnie w czasie uczty paschalnej, kiedy Pan Jezus był z uczniami w górnej izbie – tej przygotowanej na Paschę – Ona była z gospodarzami na dole, nie pchała się do tej górnej izby, gdzie nie miała zaproszenia. Natomiast potem towarzyszy Synowi aż po krzyż, o czym pisze św. Jan (19,25). Jest postacią milczącą przez cały czas, niczego nie mówi. To jest charakterystyczne, że Ona nigdzie się nie pcha, nie domaga się uznania dla siebie, z tej racji, że jest Matką Mesjasza, nikt Jej tej godności nie daje i nikt Jej w tym nie hołubi. Natomiast jest ze swoim Synem w momentach dla Niego trudnych, szczególnie w drodze krzyżowej i pod samym krzyżem.

Wesele w Kanie Galilejskiej

Należy dodać jeszcze historię, która wydarzyła się w Kanie Galilejskiej, na samym początku działalności Chrystusa. Na prośbę Matki, żeby zaradził biedzie, bo zabrakło wina na weselu, Jezus odpowiada: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? (J 2,4). Zwrócenie się per „niewiasto” do Matki jest nietypowe, jednak mówi o pewnej godności, bo niewątpliwie nawiązuje do Księgi Rodzaju i tej „niewiasty”, która powstała z boku Adama. Pomimo, że odpowiedź Jezusa jest wyraźną odmową, Maryja nie ustępuje, zwracając się do sług mówi: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5) i osiąga swój cel. Później, Pan Jezus nauczając o wytrwałości w modlitwie, daje przykład wdowy, która chodzi do sędziego i ciągle zawraca mu głowę, żeby ją wziął w opiekę. W końcu sędzia załatwia tę sprawę zgodnie z prośbą, żeby mieć święty spokój (por. Łk 18,1–8). Podobnie zachowuje się Syrofenicjanka pod Sydonem, która prosi, aby Pan Jezus uwolnił jej córkę od złych duchów. Też jest uparta w swojej prośbie. (Mk 7,24–30). Tak nieustępliwie postępuje Maryja w Kanie Galilejskiej – choć zazwyczaj milcząca, odzywa się w sprawie, którą uważa za ważną dla młodej pary. Nigdy nie prosi o coś dla siebie.

Podobnie Chrystus. On nigdy o nic dla siebie nie prosił, nigdy dla siebie nic nie zrobił korzystając ze swojej mocy, nadzwyczajnych zdolności. Owszem, robił to dla innych. Uzdrawiał, wskrzeszał, ale nigdy nie zrobił niczego w sposób cudowny, nadzwyczajny w odniesieniu do siebie i swojej misji. Wszystko to, co było związane z misją wykonywał jak zwykły szary człowiek, bez żądania dla siebie czegokolwiek, choć był Mesjaszem – Sługą Jahwe, Sługą Pańskim – opisanym w czterech pieśniach w Księdze Izajasza. I Ona, Służebnica Pańska zachowuje się tak samo.

Pod Krzyżem

Pod krzyżem byli obecni bliscy krewni Pana Jezusa, których On nazywa braćmi i siostrami. Jaka była relacja rodzinna Jezusa do tych braci? To mogło być kuzynostwo od strony Józefa, dzieci jego braci czy sióstr. Ale mogło być i tak – ja jestem zwolennikiem tej wersji – że Maryja była drugą żoną Józefa, który w momencie, gdy się z Nią żenił był wdowcem z czwórką synów i dwiema córkami. Jako wdowiec ożenił się z Maryją i z Niej miał Jezusa. W każdym razie, Jezus przed śmiercią powierza opiekę nad Matką nie komuś z krewnych, tylko św. Janowi, osobie spoza rodziny. A dokładniej – tu jest odwrócony porządek – Jezus najpierw zwraca się do Swojej Matki: Niewiasto, oto syn Twój, jakby Jej powierzając swojego ucznia w opiekę, a dopiero następnie mówi: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie (J 19,26b–27). W tym odczytujemy, że Maryja staje się Matką Kościoła, gdyż Jan reprezentuje tu uczniów Chrystusa, czyli właściwie cały Kościół.

Zmartwychwstanie i zesłanie Ducha Świętego

O ile Matka jest przy śmierci Syna, o tyle dziwne może się wydawać, że nie ma Jej wśród kobiet, które po szabacie biegną do grobu. Tu trzeba przypomnieć słowa Elżbiety, w czasie nawiedzenia: Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła (Łk 1,45a). Pan Jezus, w czasie Swojej działalności trzykrotnie mówił, że zostanie zabity, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie. Błogosławiona, która uwierzyła – Ona do grobu nie idzie, bo Ona wie, że Jej Syn żyje! Ona była wierząca! Nie ma w Ewangelii sceny spotkania Zmartwychwstałego z Matką, nie ma Jej wśród uczniów, kiedy On się pojawia po zmartwychwstaniu. Później jednak, Maryja jest razem z uczniami w Wieczerniku w dniu zesłania Ducha Świętego – Ona jest z modlącym się Kościołem. Jest obecna. Jest tam gdzie powinna być. I to jest, wydaje się, dla Niej charakterystyczne, że ma tę mądrość, która polega na tym, że nie pcha się tam gdzie jej nie potrzeba, natomiast jest tam, gdzie być powinna. Wyczuwa doskonale swoje miejsce, swoją rolę. I przede wszystkim jest niesamowicie pokorna. Nigdy nie domaga się dla siebie jakiegokolwiek uznania, nigdy niczego nie oczekuje, nie żąda, nie stara się zabezpieczyć – począwszy od Zwiastowania aż do końca – swoje życie powierza Bogu i Jego Opatrzności. Nie stara się być kimś innym niż jest, przyjmuje miejsce i rolę którą Bóg wyznaczył Jej w życiu.

Kult Maryi

Zwracam uwagę na to, że w Dziejach Apostolskich w ogóle nie ma mowy o Maryi – znika Ona jakby z horyzontu zainteresowania. W Listach też nie jest wspominana. Owszem, jest mowa o tym, że Jezus urodził się z niewiasty, ale św. Paweł nawet nie wymienia Jej imienia (zob. Ga 4,4). Widać, że w Kościele pierwotnym nie odgrywała Ona istotnej roli w tym sensie, że nie wygłaszała własnych sądów, wypowiedzi, jakiejś mądrości, żeby radziła i żeby Jej słuchano. Niczego takiego nie ma. Jak było powiedziane w poprzedniej konferencji dopiero w V w., kiedy w Kościele powstaje spór o to, kim był Jezus, Sobór Chalcedoński ostatecznie stwierdził, że Jezus jest i Bogiem i człowiekiem, a Jego Matce przyznano tytuł Theotokos, Matki Boga. Tak rozpoczął się kult Maryi. W Apoftegmatach Ojców Pustyni, w ogóle nie ma wzmianki o Maryi, o jej duchowości. Owszem jeżeli jest wspomnienie, to tylko w kontekście narodzin Pana Jezusa, ale odniesienia do Niej w sensie teologicznym czy duchowym – w ogóle tego nie ma u Ojców Pustyni. To samo w Regule św. Benedykta. Dopiero w późniejszych etapach rozwija się kult Maryi, pojawia się i jakby stopniowo wzrasta, aż do wyniesienia Jej na Królową Nieba i Królową Aniołów.

Pokora Maryi

Natomiast w 12. rozdziale Apokalipsy św. Jana jest mowa o niewieście, która ma wyraźnie cechy Matki Mesjasza, czyli Maryi. W istocie jednak jest tu mowa o Kościele. Maryja jest ikoną Kościoła, jego symbolem. Istotne jest to, że w Niej jest ogromna pokora, umiejętność przyjęcia tej funkcji, tej roli jaką Bóg Jej daje. Ja osobiście uważam, że jest Ona mistrzynią zwykłego szarego życia.

Zauważcie, że gdybyśmy dzisiaj chcieli kanonizować Matkę Bożą – to pozostawiając na boku fakt, że urodziła Syna Bożego – właściwie za co by Ją było kanonizować? Była zwykłą kobieta, urodziła syna, wychowała go, uboga wdowa, życie przeżyła bogobojnie, i za co Ją kanonizować? Kompletnie nie ma podstaw, takich kobiet jest mnóstwo. Natomiast wydaje mi się, że pochylenie się właśnie nad tą Jej pokorą pokazuje prawdziwą Jej wielkość i ewentualnie może odsłonić powód, dla którego Bóg właśnie Ją wybrał, gdyż Bóg ma wzgląd na uniżenie. Zresztą sam Syn Boży się uniżył, jak to św. Paweł mówi w Hymnie o Kenozie (Flp 2,6–11). I dlatego, że aż tak się uniżył, Bóg Go wywyższył, darował Mu imię ponad wszelkie imię. Właściwie w stosunku do Niej można by też coś podobnego powiedzieć.

Nasze życie duchowe w wymiarze spotkania z Bogiem realizuje się nie w wielkich dokonaniach, wielkich przedsięwzięciach, specjalnych działaniach, dziełach podejmowanych z zaangażowaniem, gdzie próbujemy coś zrobić specjalnego, nadzwyczajnego. Prawdziwe życie duchowe, tak naprawdę, wykuwa się w szarości życia, w tym co jest zwykłą postawą, zwykłą pracą duchową i Maryja jest w tym absolutnie mistrzynią. Jednocześnie jest to bardzo wyraźny znak, że Ona jest rzeczywiście ogarnięta Duchem Świętym, bo Duch Święty jest właśnie taką przedziwną Osobą, która ma w sobie ogromną pokorę. Czasami się mówi, że Maryja jest ikoną Ducha Świętego – myślę, że to jest jakaś głęboka racja.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

 

Żródło: cspb.pl, 11

Autor: mj