Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Panno roztropna (1)

Treść

Roztropność Maryi polega przede wszystkim na tym, że Ona nie jest łatwowierna, ona zgodnie z tym, co mówi Pismo, oczekuje potwierdzenia. A z drugiej strony, kiedy już wie, że to jest od Boga, całkowicie Mu się powierza.

Problem polega na tym, że Matka Boża w naszej zwykłej, klasycznej pobożności, zwykle jest postrzegana jako czysta dziewczynka, która wszystko przyjmuje z niesamowitą ufnością i radością. Potem staje się matką i oczywiście przechodzi przez różne doświadczenia. Teraz natomiast my Ją widzimy, jako zasiadającą na tronie Królową nieba. Zwracamy się do Niej, a Ona wyprasza nam łaski.

Natomiast wezwanie – „Panno roztropna” wskazuje na to, że Maryja ma w sobie mądrość. Warto temu się przyjrzeć, dlatego że to jest kobieta, która bardzo mocno chodzi po ziemi, wie o co w tym życiu na ziemi chodzi i co się tutaj dzieje i sama też jest od tej strony w życiu doświadczona. Warto spojrzeć na scenę Zwiastowania.

Trzeba powiedzieć, że Matka Boża dosyć rzadko występuje na kartach Ewangelii. W Dziejach Apostolskich pojawia się raz tylko w momencie, kiedy zaraz po Wniebowstąpieniu widzimy wszystkich modlących się w wieczerniku – apostołów, a także krewnych Jezusa i między innymi Matkę i braci. Ona dopiero stopniowo zostaje odkrywana, poczynając od V w., po sporach o to, kim jest Chrystus, kogo urodziła Maryja? Czy Maryja ma tytuł Theotokos czyli Matka Boża? Dopiero wtedy jakby się pojawiła Jej wielkość, ale też tylko od strony tej szczególnej łaski, że urodziła Syna Bożego.

Natomiast to wezwanie „Panno roztropna” wskazuje na Jej wewnętrzną zdolność czy mądrość, której warto się przyjrzeć. Od tej strony warto przeczytać sceny Zwiastowania i potem od razu Nawiedzenia, które się pojawiają w pierwszym rozdziale Ewangelii według św. Łukasza.

W szóstym miesiącu posłał Bóg Anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.

O jaki szósty miesiąc chodziło? Wcześniej miało miejsce zwiastowanie Zachariaszowi – anioł mu wieścił, że urodzi mu się syn, chociaż on sam już był w wieku podeszłym i podobnie jego żona Elżbieta. Było to w świątyni. Zachariasz nie uwierzył i stracił mowę. Zaczął znów mówić dopiero po urodzeniu Jana Chrzciciela. Po tej scenie zwiastowania Zachariaszowi, w szóstym miesiącu Bóg posłał Anioła Gabriela do miasta w Galilei zwanego Nazaret.

Tutaj od razu należy zauważyć, że niestety Łukasz – jak czytamy jego Ewangelię – jest bardzo kiepski z geografii. Często myli pewne miejsca, jakby nie wiedział gdzie są. Np. kiedy pisze, że Pan Jezus wychodzi z Nazaretu i chodzi po miastach Judei. On był wtedy w Galilei, a do Judei było jeszcze kilka dni piechotą, więc widać, że św. Łukasz mylił różne rzeczy. Tutaj akurat mówi poprawnie o mieście Nazaret w Galilei. Ja osobiście uważam, że to Zwiastowanie było w Jerozolimie a nie w Nazarecie.

Anioł wszedł do Niej i rzekł: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą. Błogosławiona jesteś między niewiastami. Co to znaczy i w jaki sposób to zwiastowanie się odbyło? Tu czytamy: wszedł do Niej. Czy to było wewnętrzne doświadczenie czy w jakiś sposób to się uzewnętrzniło? W apokryfie, Protoewangelii Jakuba ta scena się rozgrywa dwuetapowo. Według mnie to wydaje się bardziej zgodne z rzeczywistością. Mianowicie Maryja, tak jak kobiety w tamtych czasach, chodziła po wodę do źródła i przy tym źródle Anioł Gabriel do Niej przemówił. Ona nie wiedziała co to jest, była zmieszana i z tą wodą pobiegła do domu. I tam dopiero w domu nastąpiła druga część dialogu.

Dlaczego to źródło mi odpowiada? Z wielu względów. Dlatego, że w Biblii oblubieńcze spotkanie dokonuje się najczęściej po raz pierwszy przy źródle. Tam kobiety chodziły po wodę i tam było miejsce, gdzie mogli się młodzieńcy spotkać z dziewczętami. Mojżesz spotkał swoją żonę przy studni (zob. Wj 2,16–2), wcześniej podobnie Jakub spotkał Rachelę (zob. Rdz 29). Pan Jezus z Samarytanką rozmawiał przy studni itd. To ma głębokie konotacje. Osobiście uważam, że chyba tak to było.

Istotne jest to, że Anioł Gabriel mówi do Niej: Bądź pozdrowiona pełna łaski; [po grecku: kejaritomène – dosłownie: „zanurzona w łasce”, „ogarnięta łaską”] Pan z Tobą. Pozdrowienie, które mówi o tym, że Ona jest ogarnięta całkowicie przez łaskę Boga. Zresztą później padną słowa Zwiastowania – Duch Święty zstąpi na Ciebie, ogarnie Cię i poczniesz syna, który będzie nazwany Synem Najwyższego. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Jej pierwsza reakcja, świadczy o tym, że Maryja nie jest taką zwykłą dziewczynką, która jeżeli usłyszy coś, to reaguje śmiechem czy, zażenowaniem. Maryja reaguje w sposób bardzo trzeźwy.

To pozdrowienie jest wyraźnie nobilitujące. Fakt, że przyszedł do Niej anioł, świadczy o tym, że jest to jakiś głos od Boga: Bądź pozdrowiona, pełna łaski, Pan z Tobą, tzn. jesteś w sposób szczególny wybrana. I Ona ani nie reaguje jakąś radością (jak to wspaniale!), ani fałszywą pokorą (ależ ja, skąd, przecież ja …), tylko zupełnie inaczej: „A co by to miało znaczyć ?” O co właściwie chodzi? To jest reakcja trzeźwa.

I rozważała co by to właściwie miało znaczyć. Lecz Anioł rzekł do Niej: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i będzie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.

Praktycznie rzecz biorąc, anioł zwiastuje Jej to, co Natan oznajmił Dawidowi prawie 1000 lat wcześniej, kiedy Dawid chciał zbudować świątynię Panu (zob. 2 Sm 7). Natomiast Natan po śnie, jaki otrzymał od Boga, przekazał mu odpowiedź Boga: „Nie, Ty nie zbudujesz Mi domu, za dużo krwi jest na twoich rękach, ten dom czyli świątynię dla Mnie zbuduje twój syn. On będzie nazwany Synem Najwyższego, jego panowanie będzie przez wieki”. Oczywiście chodzi o Salomona, ale Żydzi potem wiedzieli, że jeżeli to było słowo od Boga, to ono nie mogło się skończyć na Salomonie, że to musiało oznaczać o wiele więcej. I Żydzi potem przez wieki oczekiwali Mesjasza, tego który miał się nazywać Synem Najwyższego.

W tym czasie było wielkie napięcie związane właśnie z oczekiwaniem Mesjasza. Byli fałszywi mesjasze, różni ludzie, którzy sobie uzurpowali taki tytuł, próbowali poderwać naród do powstania. Po śmierci Jezusa były co najmniej dwa powstania tragiczne w skutkach, które doprowadziły do tego, że Żydzi zostali wypędzeni, Jerozolima zniszczona, świątynia zupełnie zniszczona i od tego czasu nie ma świątyni.

Słowa Gabriela nawiązujące do tego proroctwa Natana nazywa się „złotym mesjanizmem królewskim”, mówiącym o synu Dawida, który zasiada na tronie w Jerozolimie. Dawid był potężnym królem uznawanym przez wszystkich, bogatym i można sobie odpowiednio wyobrazić królestwo mesjańskie. Tak to widzi Salome, matka Jakuba i Jana, gdy podchodzi do Jezusa i prosi, żeby jej synowie zasiadali po prawej i po lewej Jego stronie, kiedy Pan Jezus zasiądzie na tronie. Takie były wyobrażenia związane z Mesjaszem i jego królestwem. I Maryja otrzymuje zwiastowanie w tych kategoriach.

Na to Maryja rzekła do anioła: Jakże się to stanie, skoro nie znam męża? Z tym „nie znam męża” jest wiele problemów. Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę z tego, że w Biblii „poznać” to znaczy wejść w zażyłą więź. To jest tak jak my mówimy, że żeby poznać przyjaciela, trzeba z nim zjeść beczkę soli. To jest właśnie to poznanie egzystencjalne – wyczucie, że człowiek jest w bliskiej więzi i zna na wylot drugiego, wie jakie są jego reakcje. Maryja oczywiście znała Józefa w tym sensie, że pierwsza część obrzędu zaślubin była już za nimi. My byśmy powiedzieli, że to były zaręczyny. Ale jeszcze nie mieszkali razem, stąd mówi: „nie znam męża” – nie mieszkam z nim, nie współżyję z nim.

Natomiast o. Augustyn Jankowski interpretował to „nie znam”, jako ślad Jej ślubu czystości, który Ona Bogu złożyła. Temu sprzeciwia się m.in. Benedykt XVI w książce „Jezus z Nazaretu”. Twierdzi, że dla Żydówki było to niemożliwe; podobnie zresztą uważała pani Ania Świderkówna.

Kiedy byłem w Ziemi Świętej, czytałem książki Bargila Pixnera, benedyktyna, genialnego archeologa, który m. in. odnalazł Betsaidę. On udowodnił, że tam gdzie jest wieczernik, za czasów Pana Jezusa była osada esseńska. Pixner mówi, że znaleziono dokument z czasów Pana Jezusa, w którym córka prosi ojca o to, żeby mogła być bezżenna. Więc to nie jest niemożliwe, tylko jest jeden warunek, że ta dziewczyna musiała należeć do grona esseńczyków, albo zwolenników tej orientacji żydowskiej.

Myślę, że rzeczywiście coś takiego miało miejsce. Maryja musiała być na modlitwie blisko Boga i chciała oddać się Bogu. Zresztą tak Ją maluje między innymi Protoewangelia św. Jakuba, gdzie też Maryję widzi od tej strony czystości – może troszeczkę przesadnie – ale coś w tym jest. Ona na głębokiej modlitwie chce się całkowicie ofiarować Bogu i chce to zrobić w ten sposób, żeby zostać całkowicie czystą dla Niego. To jest interpretacja, która niekoniecznie się zgadza z innymi, ale mnie wydaje się to możliwe.

I Ona właśnie mówi: „jak to się stanie?” Dlaczego ja mam być matką Syna, kiedy Bogu ślubowałam czystość? Na to anioł mówi tak:

Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu, ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. Na to rzekła Maryja: Oto służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!

Otóż Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego Cię osłoni oznacza – będziesz całkowicie wtedy w mocy Boga, On Cię obejmie i dziecko, które się pocznie z Ciebie będzie Boże.

Zobaczmy co się dzieje. – Maryja to przyjmuje, a anioł jeszcze wskazuje Jej na Elżbietę; mówi „Elżbieta, Twoja krewna poczęła w swej starości syna …, u Boga wszystko jest możliwe”. Więc jakby idzie dalej w kierunku oddania się Bogu. Bóg Cię obejmie, On Cię całą ogarnie i dlatego to, co poczniesz będzie z Boga. Wskazuje na Elżbietę jako pewien znak dla Niej. Maryja odpowiada na to: Oto służebnica Pańska. U nas w polskim tłumaczeniu jest „ja”, a nie ma potrzeby dodawania zaimka. Tam po grecku nie ma żadnego ego, nie ma „ja”. Jest „Oto służebnica Pańska” – taka absolutna gotowość na przyjęcie tego, co jest od Boga. Przy czym ja bym odczytał w tej wypowiedzi Maryi ogólną deklarację – tak, ślubowałam Bogu, chcę się oddać Bogu i jestem gotowa na przyjęcie tego, co jest od Boga, ale czy ty mówisz to, co jest od Boga, to jest inna sprawa.

To jest trochę tak jak w rozdziale 28. Księgi Jeremiasza. Tam Jeremiasz prorokuje, że wojska babilońskie otoczą Jerozolimę i zwyciężą. Natomiast przychodzą inni prorocy i jeden z nich łamie jarzmo drewniane, które Jeremiasz sobie nałożył, żeby pokazać wizualnie, jak Żydzi pójdą do niewoli. Połamał jarzmo i prorokował, że za tyle i tyle czasu będzie złamana potęga Babilończyków i będą wypędzeni. A Jeremiasz mówi: „Dobre proroctwo powiedziałeś, niech się tak stanie”. Jednak potem w nocy Pan Bóg powiedział Jeremiaszowi, że to wszystko jest fałszywe. Wtedy Jeremiasz założył sobie żelazne jarzmo i powtórzył proroctwo, a potem do tego dodał: „A ty to zobaczysz jak będziesz uciekał; twoja żona będzie nierządnicą w mieście, a ty jak będziesz uciekał z kryjówki do kryjówki, to wtedy zobaczysz, jak to jest”. Myślę, że Maryja raczej mówi to w takim duchu: „dobrze powiedziałeś, jeżeli to jest Boże, niech się tak stanie, niech to będzie. Ja jestem gotowa Bogu się poświęcić, oddać i służyć”.

Ponieważ anioł powiedział o Elżbiecie, więc Maryja pobiegła do niej, jak to jest napisane: Wtedy odszedł od Niej anioł. W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry, do pewnego miasta w ziemi Judy. Zaszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Otóż to stwierdzenie, że „z pośpiechem poszła” wskazuje na to, że raczej zwiastowanie nie odbyło się w Nazarecie. Młoda dziewczyna, która by z pośpiechem miała pójść z Nazaretu do Ain Karem, małej miejscowości koło Jerozolimy (rzędu około 6 km od Jerozolimy), musiałaby przejść ze cztery dni drogi, zwłaszcza gdy się omija Samarię, bo tam są wrogowie. Trzeba iść nad Jordanem, więc na pewno sama dziewczyna nie poszła. Trzeba by zorganizować całą wyprawę, powinni być z Nią jacyś słudzy, itd. Natomiast jeżeli to było rzeczywiście w Jerozolimie, no to co za problem. Joachim zawołał jakiegoś Józka czy innego Kubę i mówi : „Kuba, pospiesz się tam z Maryją do Ain Karem”. Przejście sześciu kilometrów zajmuje góra półtorej godziny. Nawet w godzinę Maryja byłaby w domu Elżbiety. Nie trzeba było żadnej karawany organizować. Więc wydaje mi się, że to jednak było w Jerozolimie, tym bardziej, że dom Anny – tam gdzie jest teraz bazylika św. Anny, jest zaraz koło świątyni. I to był dom rodzinny Maryi.

Nagle „ni z gruszki ni z pietruszki” do Nazaretu się przeprowadzili całą rodziną? Ona musiała być w domu rodzinnym. Tradycja, stara tradycja chrześcijańska mówi, że tam był dom rodzinny Matki Bożej; tam właśnie koło świątyni w Jerozolimie. Myślę, że tam było Zwiastowanie. A Józef był z Nazaretu, to fakt. W każdym razie to jest mój argument za tym, że to było jednak w Jerozolimie. I Ona z pośpiechem poszła do Ain Karem, żeby zobaczyć jak to jest.

I tutaj słyszy powitanie Elżbiety, które Ją zaskakuje, a które de facto jest potwierdzeniem tego, co mówi anioł.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: „Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc twojego łona”. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie. Oto bowiem skoro głos twojego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane jej od Pana.

Maryja nikomu nie mówiła o Zwiastowaniu. Widać to na przykład w Ewangelii według św. Mateusza, która widzi te zdarzenia jakby z perspektywy Józefa (zob. Mt 1,19–25). Józef ma kłopoty, nie wie co z tym robić, no bo pierwszy obrzęd zaślubin już jest za nimi, Ona już jest – formalnie rzecz biorąc – jego żoną, nikt nie ma do niej dostępu, a tu nagle Ona jest w ciąży. Coś tutaj jest nie tak. No i Józef ma problem. Dalej czytamy, że on był uczciwym i prawym człowiekiem, chciał Ją po cichu oddalić, żeby nie robić z tego skandalu. I wtedy dostaje zwiastowanie w nocy. Z tego wynika, że Maryja w ogóle Józefowi nic nie powiedziała.

Ale Ona usłyszała: „To Pan Bóg cię ogarnie, Duch Święty na Tobie spocznie i moc Najwyższego Cię obejmie”. Bóg przejął nad Nią opiekę. Ona się całkowicie Mu powierzyła; nie tłumaczyła się, nie starała się wyprzedzić ewentualnego zagrożenia. Żeby zobaczyć, jakie to było zagrożenie, trzeba przeczytać 8. rozdział Ewangelii według św. Jana, jak kobietę pochwyconą na cudzołóstwie przyprowadzono do Pana Jezusa. Oskarżyciele mówią Mu: Mojżesz kazał takie kamienować, a Ty co mówisz. Pan Jezus nie podważa tego rozporządzenia Mojżesza, tylko mówi, kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem. Takie prawo obowiązywało. Wtedy dla Żydów to, że Maryja zaszła w ciążę, byłoby raczej jednoznaczne, więc to nie była wesoła sytuacja. Natomiast Ona pozostaje w milczeniu. Ona się zupełnie oddaje Bogu.

I w Ain Karem także ten znak przyjmuje. Usłyszała te słowa: Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane jej od Pana. Dopiero w tym momencie – nie po Zwiastowaniu tylko po Nawiedzeniu – ma miejsce Hymn Magnificat: Wielbi dusza moja Pana.

Dlaczego? Bo w Piśmie Świętym jest napisane: „na podstawie dwóch lub trzech świadków niezależnych, możesz dopiero rzeczywiście przyjąć coś za prawdę”. Jest taka zasada, że jeżeli coś jest ważne i Bóg daje człowiekowi znak, to ten znak powtarza w innej formie, na inny sposób, przez inną osobę. To nie jest tak, że ktoś przyjdzie, coś powie i człowiek od razu się tym przejmie i przyjmie to na wiarę.

Jest taka wykładnia, że słowa „oto służebnica Pańska” oznaczają, że Maryja zwiastowanie od razu przyjmuje za pełną prawdę. Według mnie Ona wyraża tylko gotowość: dobrze powiedziałeś, są to piękne słowa, jeżeli to jest wola Boża, jestem służebnicą, gotową na wszystko. Proszę bardzo, niech Bóg robi co chce – taka deklaracja. Ale wcale nie znaczy, że Ona od razu w to w pełni wierzy. Ale ma drugiego świadka, który to potwierdza; zaskoczenie kompletne. Przecież się nie spodziewała, że Elżbieta tak się odezwie do Niej. Nagle słyszy właściwie powtórkę tego, co powiedział anioł, w inny sposób, ale to samo. Wtedy wie, że to jest od Boga.

Na tym tle trzeba popatrzyć trochę krytycznie na to, co się u nas w Kościele dzieje. Bardzo wielu ludzi jest nastawionych na cudowności, jakieś objawienia, które gdzieś się wydarzają, gdzieś Matka Boża czy Pan Jezus się pokazał, coś powiedział. To jest takie bardzo łatwe i wręcz naiwne. Natomiast Matka Boża wcale tak nie podchodzi do rzeczywistości. To Zwiastowanie przyjmuje trzeźwo: „Co by to miało znaczyć ? O co chodzi ?”.

Doświadczenie uczy, że szatan też się objawia jako anioł światłości. Na przykład może się też objawić jako Maryja. Dla niego to żaden problem, żeby się pojawić w takiej postaci. Zresztą są opisy takich fałszywych objawień maryjnych, w których właśnie widać, że to w ogóle nie jest Matka Boża. My jesteśmy w tej dziedzinie bezradni, nie znamy się na tym, nie jesteśmy w stanie tego wprost wyczuć. Trzeba nam jakiegoś potwierdzenia, jakiegoś znaku. Tutaj od innej osoby. Na słowie dwóch lub trzech świadków, nie na świadectwie jednego, nie na jednym doświadczeniu możesz opierać wszystko. I to jest zasada. Trzeba mieć roztropność, nie poddawać się w sposób naiwny i łatwy porywowi, tym bardziej że w tamtych czasach każda kobieta chciałaby być matką mesjasza. Pamiętamy wołanie jakiejś kobiety: błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi które ssałeś, a Pan Jezus mówi: o wiele bardziej błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je. Pan Jezus odpowiada tak, pokazując jednocześnie właściwy wymiar błogosławieństwa. Św. Augustyn potem komentując to mówi, że Maryja była o wiele bardziej matką Jezusa jako służebnica Pańska, niż jako ta, która Go fizycznie wydała na świat.

To jest właśnie Jej roztropność, która polega na rozeznaniu właściwego wymiaru tego, co jest Boże, a co często niestety mija się z takim naturalnym doświadczeniem.

Jak już było powiedziane, słowa Gabriela nawiązują do proroctwa Natana. Nazywa się je zapowiedzią „złotego mesjanizmu królewskiego”. „Złoty mesjanizm królewski” sugeruje wspaniałe zasiadanie na tronie w Jerozolimie, panowanie, władzę. Dawid był królem, który zwyciężał, pokonywał wrogów; tu się też sugeruje coś takiego. Apostołowie także oczekiwali rozpoczęcia walki i pokonania Rzymian. Piotr już za miecz bierze i uderza, myśli, że jest właśnie hasło do walki. To wszystko było w tym nurcie rozumiane.

A Maryja ma inne widzenie, ma inne wyczucie i to widać w Magnificat: Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy. Święty Paweł w Liście do Rzymian pisze, że jeżeli się mamy radować, to radować się w Bogu; jeżeli się mamy chlubić to w Bogu. Nie jakby sami z siebie, nie mamy wynosić się z tej racji, że jesteśmy jakoś wybrani, że jesteśmy kimś wyjątkowym i w związku z tym obrastać w piórka. Takie wynoszenie się sprawia, że od razu człowiek wpada w sidła złego, bo próżna chwała odbiera mu w ogóle wszystkie plusy, jakie ma u Boga.

Maryja jest od razu pokorną kobietą:

Wielbi dusza moja Pana
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej
Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny
a święte jest Jego imię
I miłosierdzie Jego z pokolenia na pokolenie
dla tych, którzy się Go boją.

Cała chwała jest przypisywana Bogu. To Bóg mnie wybrał. Wcale nie ma tu fałszywej pokory – będą mnie błogosławić wszystkie pokolenia – to jest fakt. Tak się stało i to jest prawda. Pokora polega na tym, że Ona umie to przyznać, ale wie, że to nie jest Jej zasługa, ale jest to wielki dar od Boga i trzeba to przyjąć z całą pokorą, jako dar od Boga, a nie, żeby to była podstawa do jakiegokolwiek pysznienia się.

Tutaj jest ogólna racja: A miłosierdzie Jego z pokolenia na pokolenie dla tych, którzy się Go boją. Bojaźń Boża początkiem mądrości tak czytamy w Starym Testamencie, a to co się nazywa tam bojaźnią Bożą, w Nowym Testamencie to po prostu pokora. To jest właściwie to samo.

On przejawia moc ramienia swego
rozprasza pyszniących się zamysłami serc swoich
Strąca władców z tronu
a wywyższa pokornych
Głodnych syci dobrami
a bogatych odprawia z niczym.

To co Maryja tu mówi, kompletnie się nie zgadza z doświadczeniem życia, jest dokładnie odwrotnie. Władzę zdobywają pyszałki, pieniądze mają ludzie, którzy się rozpychają łokciami i o te pieniądze walczą. Natomiast człowiek uczciwy jest spychany na margines i jest najczęściej biedny, bo nie występuje w walce o to, żeby mieć więcej. Ubogi człowiek jest popychany, jest często ograbiany i niesprawiedliwie traktowany.

Żeby to zrozumieć, trzeba otworzyć Ewangelię według Mateusza tam, gdzie Pan Jezus zaczyna swoje Kazanie na Górze Błogosławieństw. To jest ta sama logika. Jesteście błogosławieni, kiedy was prześladują, kiedy mówią wszystko zło na was z Mego powodu, cieszcie się i radujcie. To właśnie jest ta logika. Człowiek jest tutaj gnębiony i prześladowany, a jest mimo tego wszystkiego błogosławiony. To jest zupełnie inna perspektywa, inny sposób patrzenia. Patrzenia od strony bliskości człowieka do Boga – błogosławieni jesteście, bo jesteście blisko Boga, bo jesteście w Jego Duchu. To jest zupełnie inna optyka.

Ujął się za sługą swoim Izraelem
pomny na miłosierdzie swoje
Jak przyobiecał naszym ojcom
Abrahamowi i potomstwu jego na wieki.

To jest jakby wyznanie wiary, że właśnie Bóg teraz dokonuje tego co obiecał. Między innymi przez Nią właśnie, przez to, że Ona pocznie i porodzi Syna, że oto się wypełniają te słowa obietnicy Bożej odnoszące się do Izraela. W tej chwili Bóg wypełnia te słowa, które powiedział.

Roztropność Maryi polega przede wszystkim na tym, że Ona nie jest łatwowierna, ona zgodnie z tym, co mówi Pismo, oczekuje potwierdzenia. A z drugiej strony, kiedy już wie, że to jest od Boga, całkowicie Mu się powierza. Nie próbuje nawet sama budować usprawiedliwienia Józefowi: „no wiesz był taki anioł, przyszedł, powiedział mi to i tamto…”. Ona tego nie mówi Józefowi; nie tłumaczy się, zostawia to Panu Bogu. On Ją ogarnia, On Ją bierze i On bierze odpowiedzialność także za to, co się z Nią będzie działo.

Z drugiej strony ta roztropność polega na tym, że Ona widzi prawdziwe wartości. Żeby to lepiej zrozumieć można wziąć Psalm 73. Tam psalmista mówi o tym, jak pozór powodzenia ludzi nieprawych prawie go zwiódł. Też chciałby zdobyć pieniądze i władzę, tak jak oni nie licząc się z Prawem Bożym, bo widzi, że im się pomyślnie dzieje. W Starym Testamencie błogosławieństwo Boże przekładało się na pomyślność w życiu. Jak człowiek miał pomyślność – był zdrowy, majątek mu wzrastał, to Bóg mu błogosławił. To było jednoznaczne. Stąd właśnie bierze się między innym problem Hioba, kiedy on wszystko stracił. Panowała taka mentalność. natomiast Maryja umie wyczuć i zobaczyć, że to błogosławieństwo polega na czymś zupełnie innym. Ono się wiąże z tym, że człowiek jest blisko Boga, który ma w sobie ogromną miłość. I właśnie o ile człowiek jest blisko tej miłości i nią żyje, jest blisko Boga. Ona nie daje się zwieść pozorom, blichtrowi tego świata.

Psalmista w Psalmie 73. na koniec mówi jak on to odkrył. Spojrzał na koniec nieprawych i wtedy zrozumiał, że stoją na śliskiej drodze prowadzącej donikąd. Człowiek przecież kończąc życie traci wszystko, wszystko zostaje mu odebrane i zostaje pustka. Marność nad marnościami i wszystko marność – mówi Kohelet. Jeżeli człowiek pokłada nadzieję w tym co na ziemi, to musi się rozbić o tę ścianę marności i bezsensu. Psalmista to zrozumiał i wtedy dopiero zaczął inaczej patrzeć. Zrozumiał na czym polega błogosławieństwo Boże dla człowieka – właśnie na tej bliskości i żywej relacji z Bogiem. Maryja to po prostu wie.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.

 

Żródło: cspb.pl, 9

Autor: mj