"Panie Jezu" - broń w duchowej walce. Pouczenia duchowe św. Diadocha z Fotyki
Treść
Jeśli więc umysł żarliwym wspomnieniem uchwyci się świętego imienia Pana Jezusa oraz owym przesławnym i świętym Imieniem posługuje się jak bronią, odstępuje podstępny zwodziciel…
Biskup Fotyki jest jednym z pierwszych świadków rozpowszechnionej dziś szeroko Modlitwy Jezusowej. Powszechnie znana formuła: „Panie, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną” lub w bardziej rozbudowanej wersji: „Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem” jest w nauczaniu Diadocha ograniczona do samego wezwania Imienia słowami: „Panie Jezu”. Jednakże zgodnie z tradycją biblijną, powtórzoną przez Katechizm Kościoła katolickiego, „imieniem, które zawiera wszystko, jest właśnie imię, które Syn Boży otrzymuje w swoim Wcieleniu: JEZUS”. Propozycja wezwania modlitewnego przedstawiona przez Diadocha wpisuje się zatem w samo serce objawienia. Wezwanie „Panie Jezu” obejmuje w swej prostocie całą rzeczywistość, jest ukoronowaniem historii zbawienia i wyrazem pragnienia go dla wszystkich ludzi. Formuła ta to zwrócenie się ku Panu z ufnością i tęsknotą w akcie wiary, nadziei i miłości, które gwarantują pewność wysłuchania / Maksymilian Nawara OSB, fragment wstępu do dzieła Pisma ascetyczne św. Diadocha z Fotyki
(15) Gdy zacznie ktoś doświadczać obficie miłości Boga, wtedy zaczyna w duszy świadomie kochać także bliźniego. To bowiem jest miłość, o której mówią wszystkie Pisma. Przyjaźń według ciała łatwo może zostać zniszczona z błahej przyczyny, ponieważ nie jest związana duchową świadomością. Dlatego nawet jeśli zdarzyłoby się, że pobudzona przez Boga dusza odczułaby jakieś rozdrażnienie, węzeł miłości nie zostaje u niej rozwiązany. Rozpłomienia się na nowo przez ciepło miłości Boga, powraca szybko do dobra i z wielką radością szuka miłości bliźniego, choćby została przez niego bardzo znieważona czy skrzywdzona. Słodycz Boga bowiem pochłania całkowicie gorycz kłótni.
(17) Rany na ciele, gdy pozostawi się je i zaniedba, nawet jeśli lekarz nałoży na nie lekarstwo, nie poddadzą się terapii. Kiedy zaś są oczyszczone, zareagują na działanie lekarstwa i za jego przyczyną zostają szybko uleczone. Podobnie rzecz ma się z duszą. Dopóki jest zaniedbana i zarażona trądem upodobania w przyjemnościach, nie może odczuwać bojaźni Bożej, nawet jeśli ktoś nieprzerwanie mówił o straszliwym i potężnym sądzie Bożym. Gdy jednak dusza zacznie się oczyszczać z wielką uwagą, wtedy jako życiodajne lekarstwo odczuwa Bożą bojaźń, która pali ją przez wyrzuty sumienia w ogniu beznamiętności. Od tego momentu jest stopniowo oczyszczana, aż dochodzi do doskonałej czystości. Tyle otrzymuje miłości, ile odchodzi bojaźni. W ten sposób oczyszczana dochodzi do doskonałej miłości, w której, jak mówi Pismo, nie ma bojaźni, ale przez chwałę Boga działa pełna beznamiętność. Radujmy się więc niekończącą się radością najpierw w Bożej bojaźni, a następnie w miłości, która jest wypełnieniem prawa doskonałości w Chrystusie.
(31) Kiedy nasz umysł zaczyna odczuwać wezwanie Ducha Świętego, wtedy także Szatan zwraca się do duszy w słodkim z pozoru doznaniu w spokojnym czasie w nocy, gdy człowiek zapada w lekki sen. Jeśli więc umysł żarliwym wspomnieniem uchwyci się świętego imienia Pana Jezusa oraz owym przesławnym i świętym Imieniem posługuje się jak bronią, odstępuje podstępny zwodziciel, aby potem przejść do bezpośredniej walki z duszą. Dlatego umysł rozpoznając dokładnie podstęp Złego, czyni większe postępy w rozsądzaniu.
(42) Wstrzemięźliwość jest wspólną nazwą wszystkich cnót. Ten, kto jest wstrzemięźliwy, musi być taki we wszystkim. Jeśli bowiem człowiekowi jakaś, choćby najmniejsza, część ciała zostanie odjęta, sprawia to, że cały człowiek staje się niekształtny. Podobnie gdy ktoś zaniedba jedną z cnót, nieświadomie niszczy całą wspaniałość wstrzemięźliwości. Trzeba więc pielęgnować nie tylko cnoty ciała, ale i te, które są w stanie oczyścić naszego wewnętrznego człowieka. Jaki bowiem pożytek z zachowania ciała w dziewictwie, jeśli demon uwodzi duszę przez nieposłuszeństwo? Jaką nagrodę otrzyma człowiek, który unika łakomstwa i wszelkich cielesnych pragnień, a nie stara się odrzucić zarozumiałości i ambicji i nie wytrzymuje najmniejszego ucisku, gdy szale wagi mają odważyć światło sprawiedliwości tym, którzy dzieła sprawiedliwości spełniają w duchu pokory.
(45) Przeciążone nadmiarem jedzenia ciało sprawia, że rozum staje się słaby i ospały. Podobnie gdy jest wyczerpane przez zbytnią wstrzemięźliwość, sprawia, że kontemplatywna część duszy staje się posępna i niechętna wszelkiemu rozumowaniu. Jedzenie należy więc dostosowywać do potrzeb ciała. Jeżeli jest zdrowe, trzeba je odpowiednio powściągać, a jeżeli niedomaga, powinno być odpowiednio pielęgnowane. Ciało człowieka, który walczy, nie powinno być wyczerpane. Musi być wystarczająco silne do walki, żeby i dusza została odpowiednio oczyszczona przez trudy ciała.
(59) Kiedy dzięki pamięci o Bogu zamkniemy wszystkie wyjścia umysłu, trzeba, byśmy dostarczyli mu jakiejś aktywności, która by sprawiła, że będzie działał zgodnie ze swą zdolnością. Jako jedyną czynność trzeba mu dać modlitwę: „Panie Jezu”. Napisano bowiem: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: „Panem jest Jezus”. Niech rozważa te słowa często w swojej izdebce, żeby nie zwracał się ku jakimś złudzeniom, gdyż ci, którzy bezustannie kontemplują to chwalebne Imię w głębi swego serca, kiedyś mogą zobaczyć także światło swego umysłu. Kiedy bardzo troszczy się o tę myśl, w pełnej świadomości, pali cały brud, jaki znajduje się na powierzchni duszy, gdyż: Pan nasz jest ogniem trawiącym. Potem Pan przywołuje duszę do wielkiej miłości swojej chwały. Jeśli bowiem przez pamięć umysłu owo wszechmocne i chwalebne Imię trwa w żarliwości serca, sprawia, że miłujemy Jego dobroć, ponieważ zupełnie nic nie stoi już na przeszkodzie. To właśnie jest owa cenna perła, którą człowiek może zdobyć i czerpać z niej niewysłowioną radość, jeśli sprzeda cały swój dobytek.
(61) Kiedy dusza jest niepokojona przez gniew, oszołomiona przez pijaństwo albo nękana przez ciężkie przygnębienie, wstrzemięźliwy umysł nie jest w stanie pamiętać o Panu Jezusie, nawet jeśli się go zmusza. Zamroczony bowiem całkowicie przez okropne namiętności traci swoją własną świadomość. Dlatego też pragnienie, by umysł niósł nie dający się zapomnieć obraz kontemplacji, nie ma gdzie odcisnąć swej pieczęci, ponieważ pamięć intelektu stała się zatwardziała przez surowość pokus. Jednocześnie jeśli umysł uwolnił się od nich, nawet jeśli przez zapomnienie i na krótko, oderwany od swoich pragnień natychmiast, dzięki własnym zdolnościom, z żarliwością osiąga ową upragnioną i zbawczą zdobycz. Dusza ma wówczas łaskę, która wraz z nią ćwiczy się w medytacji i wspólnie woła: „Panie Jezu”, tak jak matka uczy swoje dziecko i wspólnie z nim ćwiczy słowo „ojciec”, dopóki nie wyrobi w nim nawyku, żeby zamiast dziecinnie paplać, wyraźnie wołało ojca, nawet przez sen. Dlatego Apostoł mówi Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Jako że my także jesteśmy dziećmi wobec doskonałości modlitwy, korzystamy całkowicie z Jego pomocy, żeby przez Jego niewysłowioną słodycz myśli nasze wszystkie zostały skupione i rozradowane i byśmy całkowicie skierowali się ku pamięci o Bogu i Ojcu naszym, poruszy On wspomnienie i miłość. Toteż w Nim wołamy, bo jak mówi błogosławiony Paweł, to On nauczył nas nieustannie wołać do Boga Ojca: Abba – Ojcze.
(70) Kiedy drzwi łaźni są ciągle otwarte, ciepło, które jest w środku, ucieka na zewnątrz. Podobnie rzecz ma się z duszą – jeśli chce ona mówić dużo, choćby wszystko, co mówi, było dobre, rozprasza swoją pamięć przez bramy mowy. Odtąd pozbawiona stosownych rozważań, opowiada przygodnym osobom to, co pojawia się w kłębowisku pomieszanych myśli, ponieważ nie ma już Ducha Świętego, który odpędzałby złudzenia od umysłu. To, co dobre, ucieka bowiem od wielomówstwa, gdyż jest obce wszelkiemu zamętowi i złudom. Dobrze jest więc w odpowiednim czasie zachowywać milczenie, ponieważ to właśnie ono jest matką mądrych rozważań.
(85) Jeżeli dlatego ktoś uważa, że Duch Święty i diabeł przebywają wspólnie w umyśle, ponieważ ma zarówno dobre, jak i złe myśli, niech się dowie, że dzieje się tak, ponieważ jeszcze nie skosztował i nie zobaczył, że Pan jest dobry. Jak mówiłem wcześniej, na początku łaska ukrywa swą obecność w tych, którzy zostali ochrzczeni, ponieważ czeka, jakie będzie postanowienie duszy. Gdy człowiek cały zwróci się do Pana, jej obecność objawia się sercu z niewypowiedzianym uczuciem i znowu czeka na poruszenie duszy. Pozwala jednak, by pociski demonów dostały się do jej najgłębszej świadomości, żeby szukała Boga coraz żarliwiej i w stanie pokory. Jeżeli następnie człowiek zacznie robić postępy w przestrzeganiu przykazań i nieprzerwanie przyzywać Pana Jezusa, wówczas ogień świętej łaski dosięga zewnętrznych części serca i całkowicie wypala kąkol z ziemi, którą jest człowiek. Dlatego też ataki demonów docierają i kąsają jedynie wrażliwe miejsca duszy. Kiedy wojownik oblekł się już we wszystkie cnoty, a szczególnie w doskonałe ubóstwo, łaska oświeca głęboką świadomością całą jego naturę i rozpala go do wielkiej miłości Boga. Od tego momentu strzały demonów są gaszone, zanim dotrą do cielesnej świadomości, ponieważ tchnienie Ducha Świętego, które porusza serce ku wiatrom pokoju, gasi pociski ognistego demona, gdy jeszcze są w powietrzu. Jednakże Bóg pozwala, by nawet człowiek, który doszedł do takiej miary, został zaatakowany przez złe demony i by jego umysł pozostawał w ciemnościach, aby nasza wolna wola nie była całkowicie związana więzami łaski. Dzieje się tak nie tylko dlatego, by pokonywać grzech w walce, ale również, by człowiek czynił postępy w duchowym doświadczeniu. To bowiem, co u ucznia uważane jest za doskonałość, nie jest jeszcze doskonałe wobec bogactwa Boga (który szkoli nas w miłowaniu, które pragnie ciągle więcej), nawet jeśli ktoś dotarłby na szczyt drabiny, jaką ujrzał Jakub, dzięki postępowi osiągniętemu przez trudy.
Fragment dzieła “Sto rozdziałów o doskonałości”, które wchodzi w skład pism św. Diadocha z Fotyki Pisma ascetyczne
Św. Diadoch z Fotyki (ur. ok. 400 r.–zm. ok. 486 r.) jeden z autorów, którego fragmenty dzieł zostały włączone do zbioru Filokalia utworzonego przez Nikodema Hagiorytę i Makarego z Koryntu. Był biskupem z Epiru. O jego życiu niewiele wiadomo. Zapewne brał udział w Soborze w Chalcedonie (451 r.). Zmarł prawdopodobnie w Afryce Północnej. Jest pierwszym znanym nam autorem, który wprost zachęcał do modlenia się Imieniem Zbawiciela, co czyni go jednym z prekursorów Modlitwy Jezusowej.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj