Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pakt migracyjny UE z pominięciem Polski

Treść

Unia Europejska stawia kolejny krok w sprawie relokacji migrantów. W czwartek w Luksemburgu osiągnięte zostało polityczne porozumienie, mimo sprzeciwu Polski.

Tzw. pakt migracyjny – z jakim wyszła szwedzka prezydencja – to system, który przypisuje krajom określoną liczbę osób do przyjęcia u siebie. Państwo może odmówić, ale wtedy ponosi koszty i to niemałe, bo ponad 20 tys. euro za odmowę relokacji jednej osoby. Propozycja została przyjęta większością kwalifikowaną w Radzie Unii Europejskiej. Polska była przeciwko. Podobnie jak Węgry. Wstrzymały się Bułgaria, Malta, Litwa i Słowacja. O potężnej zmianie zadecydowano z pominięciem przywódców państw, co podnosi była premier Beata Szydło.

„Polska sprzeciwia się takiemu sposobowi procedowania decyzji przez Unię Europejską, bo przyjęcie takiej drogi oznaczałoby praktyczne zlikwidowanie prawa weta” – wskazała Beata Szydło.

Stanowisko, jakie zostało przyjęte, będzie teraz podstawą negocjacji z Parlamentem Europejskim.

Tylko razem, jako Unia, możemy sprostać wyzwaniom. To jest zasada, którą podzielamy. Wszelkie próby zrzucenia problemów na kogoś innego lub wskazywanie palcem innych zakończą się niepowodzeniem – mówił Olaf Scholz, kanclerz Niemiec.

Polska w swoim stanowisku przeciwko propozycji, jaka znalazła większość w Radzie Unii Europejskiej, podnosiła, że w praktyce inicjatywa szwedzkiej prezydencji jest zaprzeczeniem idei solidarności. Według wiceministra spraw wewnętrznych, Bartosza Grodeckiego, w dyskusji o unijnej polityce migracyjnej wracamy do 2015 roku. Pomijamy też to wszystko, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, gdy Polska przyjmowała uchodźców z Ukrainy. Unijne wsparcie było bardzo ograniczone, a koszt nawet 3 mld euro związany ze społeczną integracją potrzebujących, poniósł budżet państwa. Teraz Unia oczekuje od Polski w praktyce płacenia kar.

Nie jesteśmy w stanie wyjaśnić społeczeństwu, które przyjęło ponad milion uchodźców wojennych z Ukrainy, że teraz jak nie przyjmą kolejnych, to będą musieli zapłacić de facto z własnej kieszeni, bo przecież pieniądze budżetowe to są pieniądze obywateli – powiedział Bartosz Grodecki.

Unijne kraje, które zdecydują się na przyjęcie przypisanej im liczby migrantów, będą musiały liczyć się z tym, że nie zatrzymają ich siłą, co w praktyce oznacza, że najczęstszym kierunkiem staną się kraje najbogatsze. To także argument, jaki podnosi Polska. Minister ds. europejskich przypomina, że to nasz kraj potrafił skutecznie zarządzać największym kryzysem uchodźczym po II wojnie światowej.

„Mechanizm obowiązkowej relokacji już raz rozsypał się jak domek z kart, okazując się niewykonalny, szkodliwy i nieadekwatny do wyzwań. (…) Nie zgodzimy się na narzucanie nam absurdalnych pomysłów” – podkreślił Szymon Szynkowski vel Sęk, minister ds. Unii Europejskiej.

Pozostaje pytanie, jakie narzędzia ma Polska, by zablokować propozycję, co do której większość państw ma inne zdanie. Na razie rząd na to pytanie nie odpowiedział.

TV Trwam News

Żródło: radiomaryja.pl, 9

Autor: mj