Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pakt do paktu, ale bez podpisów

Treść

Do paktu konstytucyjnego miałyby zostać zaproszone wszystkie partie, prócz SLD. Pierwsza reakcja Platformy Obywatelskiej jest jednak negatywna - zdaniem jej liderów nie ma "klimatu" dla zmian w Konstytucji. Mimo mrozów ociepla się jednak atmosfera dla koalicji rządowej PiS. Ustalenia między ministrem Adamem Lipińskim a sekretarzem generalnym PO Grzegorzem Schetyną trwają w najlepsze.

Propozycja LPR została po raz pierwszy przedstawiona delegacji PiS podczas kolejnej tury rozmów o pakcie stabilizacyjnym. - PiS chciało się spotkać, żeby upewnić się, za jakimi poprawkami będziemy głosować, a jakie odrzucimy - twierdzi jeden z uczestników spotkań. Ustalono także "scenariusz" głosowań, tak by każdy z trójki: Samoobrona, LPR, PSL - dostał poparcie dla uzgodnionych z PiS własnych poprawek. - I tylko dla takich - podkreśla członek prezydium klubu PiS.
Propozycja paktu konstytucyjnego zaskoczyła liderów PiS. - Ale to dobry pomysł, bo znów każe PO powiedzieć jasno: chcemy czy nie chcemy - mówi polityk PiS.
Reakcja PO na ofertę LPR była bardzo szybka. Jan Rokita powiedział, że nie sądzi, by była teraz możliwość rozmów o zmianie Konstytucji. Dał do zrozumienia, że warunkiem wstępnym dla takiego kroku byłoby powstanie koalicji PiS - PO. Tyle że do poparcia najmniejszej zmiany w ustawie zasadniczej potrzeba 2/3 głosów w Sejmie, a taką większością (307 posłów) te dwie partie nie dysponują.

Stabilizacja w zawieszeniu
Roman Giertych wyraźnie podkreśla, że pakt konstytucyjny szedłby niejako "obok" paktu stabilizacyjnego. Ten drugi ma zostać podpisany w tym tygodniu. W piątek, w samo południe, ma dojść do pierwszego spotkania delegacji wszystkich czterech partii. Czy wówczas dojdzie do podpisania paktu? Przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski nie chce odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Czy pakt jest jeszcze obramowany jakimiś warunkami, poza tymi, na które Samoobrona, PSL i LPR już przystały? - Jednym: wstępną zgodą Platformy na zawiązanie koalicji w przeciągu najbliższych miesięcy - mówi jeden z polityków PiS. Taką zgodę PiS ma uzyskać w wyniku serii spotkań dwóch osób: Adama Lipińskiego i Grzegorza Schetyny. Pierwszy to "szara eminencja" PiS-u, wierny działacz dawnego Porozumienia Centrum i zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego, oficjalnie sekretarz stanu w kancelarii premiera ds. kontaktów z parlamentem. Schetyna to z kolei druga osoba w Platformie, najbliższy współpracownik i doradca Donalda Tuska.
- Szef nie podejmuje żadnej decyzji bez Grześka, na którego wpływ ma też grupa posłów na czele z Mirosławem Drzewieckim - opisuje stosunki w PO jeden z jej działaczy.
Lipiński zna się ze Schetyną od lat prywatnie. - Rozmawiali w niedzielę, poniedziałek, rozmawiają i dzisiaj
- a przecież gdyby do niczego to nie prowadziło, to szybko Adam wysłałby prezesowi sygnał, że nic z tego - mówi nam jeden z posłów PiS, zdecydowany zwolennik koalicji z PO.
Ale jednocześnie oficjalnie trwa kolejna odsłona wojny na słowa, w której tym razem palmę pierwszeństwa przejęło PiS. Prezydent Lech Kaczyński w poniedziałkowym oświadczeniu wypomniał PO, że "nastąpiła cała seria wypowiedzi działaczy Platformy Obywatelskiej, w tym wiceprzewodniczącego PO Jana Rokity, z których wynika, że nie wszyscy liderzy Platformy wykazują dobrą wolę konieczną dla osiągnięcia porozumienia koalicyjnego". Wczoraj Gosiewski ocenił, że to PO ponosi "całkowitą odpowiedzialność za utrudnienie rozmów". Wszystko przez 21 postulatów. - Tam zostały przedstawione sprawy, z góry nie do przyjęcia przez PiS - stwierdził. Jako przykład podaje podatek liniowy.
- Była też nie do przyjęcia taka sytuacja, że kiedy PiS uzyskało najlepszy wynik wyborczy w wyborach parlamentarnych i prezydenckich, to proponowano nam skład rządu, w którym ministrowie PiS mieliby być w mniejszości - zaznaczył Gosiewski.
Politycy PO nie chcieli komentować tych słów. Na porannym posiedzeniu klubu prezydium zaproponowało, by szczególnie senator Stefan Niesiołowski przez kilka dni powstrzymał się od atakowania PiS.

Sygnał na wybory
- Teren jest gotowy i ta gotowość została błędnie zinterpretowana przez inne partie jako pewność wyborów - mówi jeden z posłów PiS. - A to była gotowość zastosowania bardzo realnej alternatywy, realnej także dzisiaj - dodaje.
Przegłosowanie budżetu zgodnego z oczekiwaniami rządu to tylko pierwszy krok na drodze do uchronienia się przed wyborami. Krok ważny, ale praktycznie najprostszy do realizacji. Pokazuje też wielką determinację Samoobrony, PSL i LPR. Czy tylko w obawie przed wyborami?
- Szliśmy do wyborów z programem naprawy państwa, zmiany polityki prywatyzacyjnej i gospodarczej, a podobny program głosił PiS i rząd premiera Marcinkiewicza - tłumaczy Wojciech Wierzejski z LPR.
- Więc w sytuacji kłopotów rządu z większością w parlamencie podjęliśmy propozycję zapewnienia mu stabilizacji, by dalej mógł realizować dobry program, pozytywnie oceniany przez większość społeczeństwa - dodaje.
Tylko że dziś wciąż nie wiadomo, czy w tę stabilizację wierzy Jarosław Kaczyński.
Mikołaj Wójcik

"Nasz Dziennik" 2006-01-25

Autor: ab