Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pakistański ślad zamachów w Bombaju

Treść

Minister spraw zagranicznych Indii Pranab Mukherjee oskarżył Pakistan o powiązania z zamachami terrorystycznymi, do których doszło w ostatnią środę w Bombaju. Przedstawiciele pakistańskich władz zaprzeczyli. Zapowiedzieli też wysłanie do Indii funkcjonariuszy swoich służb wywiadowczych, którzy mają pomóc w śledztwie. Odpowiedzialnością za zamachy obarcza się obywateli brytyjskich pochodzenia pakistańskiego. Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown odpiera te zarzuty.

Słowa indyjskiego szefa dyplomacji potwierdziły się, kiedy jeden z zatrzymanych terrorystów okazał się Pakistańczykiem. Z kolei MSZ Pakistanu apeluje, by nie mieszać do zamachów polityki i stwierdza, że te państwa powinny zjednoczyć siły, aby pokonać wroga. - Niektóre z tych zarzutów mogą okazać się spekulacjami, w innych natomiast mogą być elementy prawdy - powiedział Gordon Brown. Dodał, że władze Wielkiej Brytanii przyjrzą się uważnie każdemu wątkowi, który mógłby doprowadzić do ustalenia prawdy. Poinformował, że rozmawiał z szefem indyjskiego rządu Manmohanem Singhem, który w żaden sposób nie zasugerował, jakoby terroryści posiadali brytyjskie korzenie.
Pakistan wezwał Indie do umacniania współpracy antyterrorystycznej. Szef francuskiej dyplomacji Bernard Kouchner stwierdził, iż wierzy - nawet jeśli związek z zamachem mają obywatele Pakistanu - w to, że rząd tego kraju nie jest w nie zamieszany. Uzbrojeni w broń maszynową i granaty zamachowcy otworzyli w środowe popołudnie ogień jednocześnie w siedmiu częściach Bombaju. Strzelali do przypadkowych przechodniów, gości hotelowych czy pasarzerów kolei, zabijając co najmniej 155 osób i raniąc blisko 400. Liczba ofiar może jednak wzrosnąć. W wielu częściach miasta między policją a terrorystami od czasu do czasu dochodziło do wymiany ognia. Ponadto w przejętych przez służby specjalne budynkach wciąż odnajdowane są ciała zabitych. Jeden z luksusowych hoteli, który zajęli terroryści, od wczoraj znajduje się już pod kontrolą służb rządowych. W czasie odbijania hotelu Trident-Oberoi policja zabiła 2 napastników, a zginęło 15 policjantów i 2 komandosów. Przeszukując pokoje, znaleziono ponadto kolejne 24 ciała ofiar zamachów. Jednocześnie udało się doprowadzić do uwolnienia 93 osób - pracowników i gości. Wciąż trwa operacja odbijania zakładników z rąk terrorystów w innych częściach miasta. Między innymi w hotelu Taj Mahal czy w ośrodku żydowskim, gdzie strzały słychać było wczoraj jeszcze do późnych godzin wieczornych. Według komandosów, którzy przeprowadzają operację w Taj Mahal, w jego wnętrzu znajduje się zapewne jeszcze co najmniej jeden terrorysta. Niewykluczone, że przetrzymuje dwoje lub więcej zakładników. Do zamachów przyznała się mało do tej pory znana organizacja Mudżahedini Dekanu. Uważa się jednak, że może to być fikcyjna nazwa grupy wywodzącej się bezpośrednio z Al-Kaidy. Dzień po zamachach Ajman az-Zawahiri, uważany za najbliższego współpracownika Osamy bin Ladena, umieścił w internecie nagranie, w którym zwraca się do prezydenta Stanów Zjednoczonych George'a W. Busha: "Rzucam ci wyzwanie. Jeśli rzeczywiście jesteś mężczyzną, wyślij całą armię amerykańską do Pakistanu i regionów plemiennych, by skończyła w piekle".


Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-11-29

Autor: wa