Pakiet niezgodny z prawem
Treść
Centrum fuer Europaeische Politik (Centrum Europejskiej Polityki) we Freiburgu przedstawiło analizę, z której jednoznacznie wynika, że Unia Europejska, uchwalając mechanizm pomocy finansowej dla państw strefy euro zagrożonych bankructwem, złamała prawo. Czy to wpłynie na orzeczenie niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie współfinansowania przez Berlin tego pakietu pomocowego?
Unia Europejska (między innymi pod naciskiem Angeli Merkel) zgodziła się, aby utworzyć Europejski Mechanizm Stabilizacyjny wart 500 mld euro, a wliczając w to udział Międzynarodowego Funduszu Walutowego - nawet 750 mld euro. Pieniądze te mają być przeznaczone na pomoc krajom, którym tak jak ostatnio Grecji groziłaby niewypłacalność. Z tego skorzystała już częściowo zbankrutowana Grecja. Wielu ekonomistów niemieckich od początku wątpiło zarówno w skuteczność takiego rozwiązania, jak i w jego zgodność z prawem. Do nich należał także polityk CSU Peter Gauweiler, który zaskarżył pakiet pomocowy dla Grecji do Trybunału Konstytucyjnego, zarzucając mu brak zgodności zarówno z niemiecką konstytucją, jak i z europejskim prawem, ponieważ łamie obowiązujące zasady dbania o stabilizację wspólnej waluty.
Jak na razie sędziowie, wyczyniając różne wygibasy prawne, albo oddalają pozwy, albo ich nie dopuszczają ze względów formalnych. Trybunał Konstytucyjny jest w wielkim kłopocie, gdyż podlega ogromnym, i to jawnym, naciskom niemieckiego rządu i Angeli Merkel, która pisemnie ostrzega sędziów, że wydając wyrok kwestionujący powołanie funduszu, doprowadzą do osłabienia wspólnej waluty, co przyczyni się do kryzysu w UE.
Tymczasem Centrum fuer Europaeische Politik (Centrum Europejskiej Polityki) we Freiburgu w specjalnej analizie stwierdza wprost, że Unia Europejska, uchwalając mechanizm pomocy dla państw strefy euro będących w tarapatach, złamała prawo. Europejski pakiet ratunkowy - jak twierdzą autorzy analizy - zawiera zarówno błędy prawne, jak i formalne. Po pierwsze, europejska opinia publiczna została wprowadzona w błąd w kilku jego punktach. Inaczej niż dowodzono w Brukseli, tak zwany mechanizm finansowy w Unii nie został ograniczony do trzech lat funkcjonowania, lecz - co jest zapisane w dokumencie - jest stworzony na czas nieograniczony. Po drugie, zapewniano, że Unia Europejska w ramach pakietu wyłoży jedynie 60 miliardów euro, lecz z dokumentu wynika, że takiego zapisu po prostu nie ma. Poza tym eksperci z CEP przyznają rację tym, którzy od początku twierdzili, że zasady pakietu ratunkowego ustalone przez UE łamią obowiązujące prawo dbania o stabilizację wspólnej waluty. Dodatkowo Angela Merkel wraz z poplecznikami z UE złamała prawo, ponieważ - jak twierdzą autorzy analizy z CEP - ustanowienie pakietu ratunkowego powinien uchwalić Parlament Europejski, a tak się jeszcze nie stało.
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Christoph Tine, asystent Petera Gauweilera, stwierdził, że analiza ekonomistów z CEP w całości potwierdza wątpliwości posła co do zgodności pakietu ratunkowego z konstytucją. Tine nie ma wątpliwości, że oddalenie wniosku Gauweilera było spowodowane olbrzymimi naciskami niemieckiego rządu na sędziów i straszeniem ich scenariuszem jakiegoś horroru, gdyby zdecydowali się z jakichś powodów odrzucić pakiet. - Być może teraz, po pierwszych naukowych analizach ekonomicznych, także sędziowie zaczną podchodzić do tematu mniej bojaźliwie - powiedział Tine. Dodał, że Angela Merkel przesadziła z naciskami. - Nasza skarga cały czas wisi w powietrzu i może zostać ponownie złożona - dodał Tine.
Niemiecka opozycja, związki zawodowe i organizacje humanitarne od początku w tej sprawie ostro krytykują rząd Angeli Merkel. Także społeczeństwo jest oburzone faktem, że najpierw ten sam rząd postanowił grubymi miliardami wspomóc zbankrutowaną Grecję, a teraz koszty tego będą musieli pokryć zwykli obywatele. Od początku mieszkańcy byli zdecydowanie przeciwni niemieckiemu pakietowi pomocowemu dla Grecji. Według wszystkich sondaży ponad połowa Niemców jest stanowczo przeciwna udzieleniu wsparcia finansowego Grekom, a zdecydowana większość (ok. 80 proc.) nie wierzy, że kiedykolwiek długi zostaną spłacone.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-07-07
Autor: jc