"Pakiet kontrolny" w muzeum nie dla polskich historyków
Treść
Rada Programowa kontrowersyjnego Muzeum II Wojny Światowej, które ma powstać w Gdańsku, będzie składała się w połowie z zagranicznych naukowców. Budzi to niepokój wśród części historyków, którzy uznają ten pomysł za zachwianie pewnych, wskazanych w tym przypadku, proporcji. A to może zaważyć na sposobie prezentacji historii w placówce.
Z dotychczasowych informacji wynika, że muzeum ma pokazywać historię Polski na tle innych narodów Europy. Zastosowana ma zostać metoda komparatystyczna. Zastrzeżenia do takiego sposobu ujęcia naszej historii najnowszej wyraża część historyków IPN. Zwracają uwagę na możliwość jej relatywizacji.
Jak powiedział nam prof. Paweł Machcewicz, powołany na dyrektora Muzeum II Wojny Światowej, z nadania Platformy Obywatelskiej, skład Rady Programowej poznamy w przyszłym roku. - Wejdą do niej historycy polscy oraz z innych krajów, ale nie mogę jeszcze w tej chwili podać nazwisk, dlatego że jeszcze nie zaproponowałem nikomu członkostwa, a jako pierwsza musi się dowiedzieć ta osoba, której złożę propozycję, a nie media - mówi. Zaznacza, że dopiero od 1 grudnia muzeum powstanie formalnie i wtedy obejmie on funkcję dyrektora. - Rada Programowa zostanie utworzona w ciągu kilku miesięcy. Moje założenie jest takie, żeby przynajmniej połowa historyków była z Polski. Chciałbym tu zaprosić sześć osób oraz po jednej z: Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Niemiec, Izraela i prawdopodobnie Stanów Zjednoczonych. Czyli w sumie 12 osób - w takim składzie to sobie w tym momencie wyobrażam - dodaje prof. Machcewicz.
Takie stanowisko wzbudza kontrowersje wśród części znawców najnowszej historii Polski. - Jeśli celem jest pokazanie prawdy, to ważne jest nie to, żeby wszystkie te - powiedzmy - "opcje widzenia" się ścierały, ale żeby dotrzeć do autentycznej rzeczywistości - zauważa Mieczysław Ryba, historyk KUL, członek kolegium Instytutu Pamięci Narodowej.
Wątpliwości co do udziału w radzie programowej muzeum tak licznej grupy naukowców zagranicznych ma również dr Bogusław Kopka, historyk z IPN. - Oczywiście istotnie jest tak, że w radach naukowych szacownych instytucji zasiadają osoby z zagranicy, ale jeżeli prawdą ma być, że będzie to aż połowa, wtedy jest to niepokojące zachwianie proporcji. W Instytucie Yad Vashem czy w innych placówkach o światowej renomie jak Muzeum Holokaustu są oczywiście rady gubernatorów, ale zawsze ten "pakiet kontrolny" zachowany jest po stronie gospodarza - twierdzi Kopka. Zastrzega, że nie neguje dorobku naukowego osób, które w przyszłości mogą zasiąść w Radzie. - Chodzi o pewien sposób patrzenia na historię, ale istotna jest też tutaj kwestia wrażliwości. - podkreśla Kopka.
Niepokój związany ze składem Rady Programowej podziela także senator PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk, która zauważa, iż do tej pory nie ma żadnych konkretnych informacji na temat tego, jak ma wyglądać sposób prezentacji historii w muzeum. Senator zaznacza, że w Muzeum II Wojny Światowej powinny być wyeksponowane przede wszystkim heroizm i martyrologia Narodu Polskiego.- Zwłaszcza że ludzie za granicą mają o tym nikłe pojęcie - dodaje. W jej opinii, jest to o tyle istotne, że placówka powstaje z naszych środków finansowych i będzie ją zwiedzać m.in. polska młodzież, która będzie z niej czerpać wiedzę na temat wydarzeń z przeszłości.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2008-11-15
Autor: wa