Otwórzmy się na łaskę
Treść
Pod patronatem „Naszego Dziennika”
Z ks. Zbigniewem Samociakiem, proboszczem parafii św. Jadwigi Śląskiej w Krośnie Odrzańskim, rozmawia Karolina Goździewska
Uczestniczył Ksiądz w rekolekcjach z o. Jamesem Manjackalem, które zakończyły się w tym tygodniu w Warszawie. Jakie owoce można już dostrzec?
– Jestem pod wrażeniem tych rekolekcji. Szczególnie spowiedzi. Ludzie czekali do konfesjonału po dwie i pół godziny przy 40 spowiadających kapłanach. To były wielokrotnie spowiedzi z całego życia, z grzechów, które popełniane były w młodości. Któregoś razu, kiedy wychodziliśmy do Mszy św., o. James powiedział piękne słowa, dziękując za kapłanów, którzy tak wiele spowiadają: „Słuchajcie, ja mieszam w wodzie, a wy łowicie ryby, i napędzam wam te ryby, więc łówcie jak najwięcej”.
Dla mnie osobiście, jako dla kapłana, to było wielkie przeżycie. Takie piękne spowiedzi i nawrócenia. Byłem zdziwiony, że ludzie już pierwszego dnia się spowiadają, a później jeszcze raz, po kilku dniach, na zakończenie rekolekcji. Okazało się, że o. James dotknął gdzieś pewnych sfer i uznali, że powinni przystąpić do tego sakramentu ponownie. Jestem też pod wrażeniem tak wielu również młodych ludzi, którzy przyszli i otwierali swoje serca. Myślę, że to piękny, wspaniały czas dla Warszawy i dla Polski.
Co zdecydowało, że Ksiądz tu przyjechał?
– Boży przypadek. Kilka osób prosiło, bym z nimi pojechał, i zorganizowaliśmy 9-osobowego busa. Dosłownie po 2 tygodniach te osoby przynoszą mi listę 40 osób. Wobec tego już wtedy nie było wyjścia, załatwiliśmy autokar, noclegi. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i zadowoleni z tego wyjazdu.
Czy wcześniej spotkał Ksiądz już o. Jamesa?
– Gdy byłem proboszczem w Gorzowie, takie rekolekcje odbywały się w 2008 roku. Nie uczestniczyłem w nich, ale spotkałem się z o. Jamesem. Tego dnia po południu udawał się prywatnie do kilku osób ciężko chorych na raka. W ostatniej chwili poprosiłem, by odwiedził mamę kościelnego – staruszkę, która nie rozstawała się ze świątynią, a wówczas ciężko zachorowała. Stwierdzono u niej raka, wszyscy wkoło czekali, kiedy umrze. Ojciec James wraz z wikarym pomodlili się nad chorą. Następnego dnia rano patrzę, a ona jest w pierwszej ławce w kościele. Przyszła na Mszę św. na godzinę siódmą. Kiedy później z nią rozmawiałem, stwierdziła, że dobrze się już czuje. To był dla mnie piękny, wspaniały znak uzdrowienia mocnego. Ta pani żyła jeszcze 3 lata. Dla niej to był też niesamowity znak Bożego działania.
Ojciec James często podkreśla, że umiłował Polskę.
– Kiedyś brat Roger mówił o tym, że wiosna idzie z Polski, ale okazuje się, że wiosna Kościoła idzie raczej z Ameryki Południowej. Ojciec James pięknie mówił o Polakach, o nawróceniu Polaków, o roli Polski w ewangelizacji Kościoła w Europie. Miałem jednak wątpliwości, czy jesteśmy aż tak mocni, by zewangelizować Europę…
Ksiądz coś zmieni po tych rekolekcjach w swojej pracy duszpasterskiej?
– Na pewno. Grupa, z którą przyjechałem, już mówi, że koniecznie musimy utworzyć w parafii grupę modlitewną, której nie mamy. To też jest piękny owoc. O to prosił szczególnie o. James, byśmy modlili się w grupach modlitewnych.
Dla mnie osobiście i myślę, że dla wielu kapłanów, budujące były świadectwa składane po Mszy Świętej, kiedy ludzie mówili o swoich uzdrowieniach, m.in. z różnego rodzaju lęków, ale też chorób fizycznych. Dla każdego kapłana to jest utwierdzające i wzmacniające, że Pan Bóg jest Bogiem żywym działającym dziś. To zresztą o. James co rusz podkreślał. Boża łaska rozlewa się, powinniśmy się tyko na nią otworzyć.
Dziękuję za rozmowę.
Karolina Goździewska
Nasz Dziennik, 13 listopada 2014
Autor: mj