Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Otwórzmy serca na słowa Jana Pawła II

Treść

Homilia księdza arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia,
ordynariusza warszawsko-praskiego, wygłoszona 12 czerwca 2007 r.
w Sandomierzu podczas uroczystości z okazji 8. rocznicy
pielgrzymki Ojca Świętego Jana Pawła II

Ekscelencjo, Księże Biskupie Andrzeju, Pasterzu Kościoła Sandomierskiego!
Ekscelencjo, Księże Biskupie Seniorze Wacławie, który przed ośmiu laty witałeś Ojca Świętego w Sandomierzu!
Ekscelencje, Księża Biskupi Marianie i Edwardzie!
Czcigodna Kapituło Sandomierska, erygowana przed ośmioma wiekami!
Bracia Kapłani!
Siostry Zakonne!
Drodzy Młodzi przeżywający dziś w Sandomierzu diecezjalny dzień skupienia Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży!
Bracia i Siostry, mieszkańcy prastarego Sandomierza i członkowie wspólnoty diecezjalnej Kościoła Sandomierskiego!
Drodzy świadkowie historycznej pielgrzymki do waszego miasta Sługi Bożego Jana Pawła II, której rocznica nas tu dziś gromadzi!
Przyprowadziła nas tu nasza pamięć, nasza miłość, nasza wdzięczność.
Pamięć, wdzięczność i miłość do Sługi Bożego Jana Pawła II. Wiernego, wspaniałego świadka Chrystusa w nowożytnej epoce dziejów Kościoła i świata.
To On, Biskup Rzymu, Apostoł Jezusa Chrystusa, przez długie lata swego pontyfikatu niósł światu radość wiary, ukazywał piękno zwycięskiej miłości czerpiącej siłę z Krzyża Chrystusa, odsłaniał wielkość człowieka - odkupionego krwią Baranka, godnego wolności, szacunku, sprawiedliwości. Bronił go - często krzywdzonego, zdradzanego. Szczególnie w minionym wieku agresji i dominacji bezbożnych ideologii, systemów politycznych i społecznych, które tyle ran zadały człowiekowi i Kościołowi.
"Nie bójcie się!", Chrystus wie, co w swoim sercu nosi człowiek. On jeden wie! - mówił Jan Paweł II na progu swego pontyfikatu.

1. Pamięć, która trwa
Sam zaś, ziemski Namiestnik Chrystusa Pana, nieustannie szedł za Chrystusem i z Chrystusem ku człowiekowi. Szedł w jakże różne konteksty kultur. I przychodził ten niestrudzony pielgrzym z Ewangelią Jezusa - programem, szansą i nadzieją dla świata, Papież apostolskich podroży do tylu krajów, tylu ludów i narodów...
12 czerwca 1999 roku na szlaku jego apostolskich pielgrzymek stanął również prastary Sandomierz.
Pamiętamy dobrze tamten dzień, tamten saharyjski wręcz upał, biały ołtarz wtopiony w stok sandomierskiej skarpy, półmilionową rzeszę u jej podnóża, na tym rozległym placu - dawnych Rybitwach, przedmieściu od średniowiecza związanym z miastem. Pamiętamy postać Ojca Świętego, Jego słowa. A w tle tego pamiętnego spotkania jaśniał w słońcu tamtego dnia Sandomierz niczym Rzym rozciągnięty na siedmiu wzgórzach, jedno z miejsc Ojczyzny, które czytelnie wyraża to, co Polskę stanowi. Jan Paweł II wypowiedział o tym mieście słowa, które dotykają jego istoty, odczuwanej przez tych, którzy to miasto położone na siedmiu wzgórzach - niczym Rzym - kochają, rozumieją. Znacie i pamiętacie dobrze tamte papieskie słowa... Powtarzam je raz jeszcze: "Utaiła się bowiem w tym mieście jakaś przedziwna siła, której źródło tkwi w chrześcijańskiej tradycji".
Ta żywa wiara i tradycja chrześcijańska przyprowadziła nas dziś na to modlitewne spotkanie naszej pamięci o Piotrze i naszej duchowej łączności z Piotrem. Z tym Piotrem - Opoką, którego postawił Pan na czele swego Kościoła, z tym Piotrem, który był Świadkiem Pana, z tym Piotrem - który choć w pewnym momencie swego życia zawiódł - ale potrafił wrócić na drogę wierności i miłości.
Przed ośmiu laty doświadczyliśmy tej najgłębszej jedności z Piotrem naszych czasów, kiedy przybył tu, do Sandomierza, aby głosić Chrystusową Ewangelię, sprawować Najświętszą Ofiarę, przewodniczyć naszej modlitwie.

2. Sandomierskie znaki Piotra
Ta jedność z Piotrem stanowi widoczny rys tradycji religijnych Waszego miasta. Tradycja apostolska od wieków jest obecna na sandomierskich wzgórzach. Mówią o niej wezwania dwóch najstarszych sandomierskich świątyń parafialnych - św. Piotra i św. Pawła Apostoła. Ta pierwsza już nie istnieje, druga trwa, w ostatnich latach z pietyzmem odnowiona. Także starożytna czcigodna sandomierska kolegiata, dziś katedra, obdarzona maryjnym wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny - prowadzi ku tej tradycji. Przecież Maryja, Królowa Apostołów, uczestniczy w rozszerzaniu i umacnianiu Królestwa Bożego i Kościoła, który wyrósł z odkupieńczej ofiary Jej Syna. A na stacjach sandomierskich tradycji wspartych o wiano Apostołów św. Jakuba Apostoła, tak mocno utrwalony w tradycji polskiej prowincji dominikańskiej, w dziejach miasta i w dziejach Kościoła. Miejsce, gdzie dla miłości Chrystusa w XIII wieku, w 1260 roku, oddali życie dominikańscy ojcowie i bracia na czele z przeorem Sadokiem - ofiary tatarskiego najazdu. W tym roku mija dwieście lat od czasu, kiedy Papież Pius VII wydobył ich ofiarę z duchowego skarbca Kościoła, ogłaszając ich błogosławionymi.
O ten apostolski siew jedności i wierności Piotrowi wspierał się przed czterdziestu laty Sługa Boży ksiądz biskup Piotr Gołębiowski, Pasterz waszej diecezji, kiedy z determinacją przeciwstawiał się inspirowanym przez czynniki zewnętrzne próbom podważenia jedności Kościoła sandomierskiego. Pamiętamy, my starsi, głośną sprawę parafii w Wierzbicy i postawę waszego biskupa, który - nie zważając na szykany i zniewagi - bronił dziedzictwa Piotra i jedności z Piotrem. I je uchronił.
Drodzy Bracia i Siostry!
12 czerwca 1999 roku witaliście radością serc waszych Piotra naszego wieku, następcę pierwszego spośród Apostołów, Biskupa Rzymu, który przybył do was. Najdostojniejszy Gość w tysiącletnich dziejach Sandomierza. Znakiem tamtych przeżyć jest ta figura Sługi Bożego, który spogląda na tę jednoczącą wtedy tak wielu przestrzeń zieleni.

3. Żołnierski meldunek wiary
Pośród tamtego olbrzymiego tłumu byli także - ponad dwadzieścia tysięcy - polscy żołnierze. Byłem wtedy ich biskupem. Stanęliśmy jak Ojce pod sandomierską skarpą: korpus generalski, oficerowie, chorążowie, podoficerowie, żołnierze wszystkich służb i rodzajów sił zbrojnych. A reprezentacyjna kompania: wojska lądowe, marynarze, lotnicy - pamiętacie dobrze - stanęła na szczycie skarpy, na tle białego gmachu Collegium Gostomianum, pełniąc podczas Liturgii wartę miłości ludzi w mundurach ku Ojcu Świętemu, synowi oficera Wojska Polskiego.
Wybraliśmy Sandomierz jako miejsce spotkania Wojska Polskiego z Ojcem Świętym ze szczególnego powodu. Tu bowiem formował swoje kapłaństwo - w sandomierskim seminarium duchownym - ks. kmdr ppor. Władysław Miegoń. We wrześniu 1939 roku pozostał do końca z tymi, którym służył jako kapelan - z marynarzami polskimi. Poszedł wraz nimi po zakończeniu działań wojennych na Wybrzeżu do niewoli, aby w obozie w Dachau znaleźć męczeńską śmierć. Kapłan wierny, obecny w tradycji Wojska Polskiego, szczególnie w tradycji i pamięci polskich marynarzy. Chluba tej ziemi.
Dnia 13 czerwca 1999 roku wyniesiony został przez Jana Pawła II na placu Józefa Piłsudskiego do chwały błogosławionych w gronie 108 męczenników II wojny światowej.
Pragnęliśmy złożyć Ojcu Świętemu nasz żołnierski meldunek wiary właśnie tu, w miejscu tak mocno związanym z życiem Komandora Władysława: w pobliżu jego rodzinnego Samborca, położonego na sandomierskim Powiślu i w Sandomierzu, w którym kształtował swoje powołanie. Tu także rozpoznawał ducha Ojczyzny, który z taką siłą przemawia z sandomierskich murów. Jej niepodległego ducha, który tyle razy znajdował wyraz w ofiarnej posłudze pełnionej przez waszych sandomierskich rodaków dla świętej sprawy wolności, niepodległości i bezpieczeństwa Ojczyzny.
Odczytał tego ducha wielki rycerz średniowiecza Zawisza Czarny, wasz ziomek, i młodzieńcy ze szlacheckich dworków sandomierskiej ziemi, beliniacy, z pierwszego kawaleryjskiego legionowego zaciągu, którym ruszyli ku Niepodległej: Władysław Belina-Prażmowski, Stanisław Skotnicki, Antoni Jabłoński. A ten legionowy szlak wiódł także przez waszą okolicę: Konary, Ożarów, Tarłów. Odczytała go sandomierska akowska młodzież - chłopcy i dziewczęta - których tak wielu zginęło w tragicznym boju w dolinie Opatówki pod Pielaszowem, kiedy latem 1944 roku padł rozkaz o rozpoczęciu Operacji "Burza". Także w tym duchu wolności zakorzeniona była ofiara synów ziemi sandomierskiej, "wiernych aż do śmierci" (Ap 2, 10), poległych i pomordowanych na Wschodzie.
Wspominam swój pobyt w Sandomierzu 15 października 1995 roku, Mszę św. w katedrze, pochód przez miasto. W kwaterze wojskowej cmentarza Katedralnego - tej waszej szacownej nekropolii, rówieśnej warszawskim Powązkom i cmentarzowi Łyczakowskiemu - poświęciliśmy wodą życia wraz z biskupem Wacławem pomnik wzniesiony ku czci synów ziemi sandomierskiej pomordowanych na Wschodzie.
O tym sandomierskim dziedzictwie ducha wolności mówił tutaj przed ośmiu laty - wobec dziesiątków tysięcy - Jan Paweł II, wielbiąc Boga "za to wielkie duchowe dziedzictwo, które w czasach zaborów, w czasach niemieckiej okupacji i w czasach totalitarnego zniewolenia przez komunistyczny system pozwoliło ludziom tej ziemi zachować narodową i chrześcijańską tożsamość".
Zaczynam od tego wspomnienia, jakże mocnego i ważnego dla mnie oraz dla wielu ludzi w wojskowych mundurach, którzy tu, w waszym mieście, doświadczyli radości spotkania z Piotrem, z dziedzictwem wiary i dziedzictwem wieków. A dziedzictwo to prowadzi myśli ku Ojczyźnie, ku wspólnocie Narodu, ku wartościom kształtującym naszą polską duszę, naszą polską tożsamość.

4. Wołanie o serce czyste
Droga tamtej papieskiej pielgrzymki Jana Pawła II biegła duchowym szlakiem Chrystusowego Kazania na Górze. Jego poszczególne błogosławieństwa, które wykreślają perfectus vitae chrisianae modus, czyli doskonały sposób życia chrześcijańskiego, rozważał Papież na kolejnych stacjach swej pielgrzymki.
"Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą" (Mt 5, 8). Na sandomierskiej stacji mówił Ojciec Święty o tym wielkim pragnieniu ludzkiego serca, jakie objawia się w życiu wielu ludzi. Pragnieniu szukania Boga "umysłem, sercem, całą istotą", niekiedy w duchowym napięciu, w swoistym niepokoju. "Niespokojne jest serce moje, póki nie spocznie w Bogu" - przywoływał to zdanie świętego Augustyna, znane, mocno wrośnięte w tradycję chrześcijańską, które wyraża to, co jest, było i będzie doświadczeniem chrześcijan: drogę wewnętrznego mocowania się z sobą, duchowe wzrastanie, odkrywanie Boga, świadome wchodzenie na Jego drogę-drogę miłości.
Niespełna tydzień temu, w uroczystość Bożego Ciała, wyszliśmy na ulice naszych miast, aby wyrazić naszą wiarę w Chrystusa obecnego w sakramencie Ciała i Krwi Pańskiej. W obecność Tego, "który przychodzi" (Ap 1, 4), Bożego Syna, który umiłował nas do końca (J 13, 1), pozostał pośród nas, w sakramencie Eucharystii ofiaruje nam to samo Ciało, które zawisło na Krzyżu zbawienia, tę samą Krew, którą wtedy, w najważniejszej godzinie historii zbawienia, "przelał za wielu" (Mt 26, 28).
Mówiliśmy tamtego dnia: Tak, Chrystus jest naszym Panem. Jest z nami. Pozostał w swoim Kościele. Objawia się światu w znaku pszenicznego chleba. Jest Panem nie tylko naszych serc, także całej rzeczywistości naszego życia.
Niech będzie uwielbione Jego święte Ciało! Niech będzie uwielbiona Jego Przenajświętsza Krew - Krew Odkupienia.
Śpiewaliśmy podczas procesji: "Witaj, Jezu, Synu Maryi, Tyś jest Bóg prawdziwy w świętej Hostyi".
Witaj Jezu, w tej sandomierskiej godzinie modlitwy, sercem czystym rozpoznawany, akceptowany, przyswajany, miłowany!
To wołanie o serce czyste, serce gotowe na przyjęcie Boga, serce otwarte na ewangeliczny siew, serce gotowe na przyjęcie Chrystusowych słów wypowiedzianych podczas Kazania na Górze, jest szczególnym znakiem, szczególną powinnością naszych czasów, naszego wieku.
Dziś to wołanie o serce czyste rozbrzmiewa z taką siłą, jak wtedy, przed ośmiu laty, kiedy Jan Paweł II uświadamiał nam, że "czystość serca jest [każdemu] człowiekowi zadana. Musi on stale podejmować trud opierania się siłom zła, tym działającym z zewnątrz i tym z wewnątrz - [siłom], które chcą go od Boga oderwać. I tak w sercu ludzkim rozgrywa się nieustanna walka o prawdę i szczęście. Aby zwyciężyć w tej walce, człowiek musi się zwrócić ku Chrystusowi. Może zwyciężyć tylko umocniony Jego mocą, mocą Jego Krzyża i Jego zmartwychwstania".
Otwórzcie swoje serca na te słowa Jana Pawła II, na perspektywę, jaką rysują, na powinność, jaką przed nami wykreślają.
Szczególnie wy, młodzi przyjaciele, członkowie diecezjalnych kół Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, przybyliście dziś do biskupiego Sandomierza na to spotkanie na placu papieskiej celebry sprzed lat, na czas wspólnotowej modlitwy, także refleksji nad prawami i wyzwaniami, jakie niesie dzisiejszy czas.
Bóg chce, abyście w swoją młodość potrafili wejść z sercem czystym, tę czystość serca pogłębiali, doskonalili. I miarę czystego serca przykładali do waszego życia, waszych problemów, trosk, zmagań o prawo do waszej chrześcijańskiej tożsamości w wielu wymiarach życia, także tych publicznych, obywatelskich. I aby ten porządek czystego serca pomógł wam w budowaniu domu waszej przyszłości na mocnej skale wiary, o której tak wspaniale mówił w ubiegłym roku na krakowskich Błoniach Papież Benedykt XVI.
Czy świat potrzebuje czystego serca? Dlaczego tak się burzy przeciw czystemu sercu? Dlaczego tak bardzo rani tych, którzy przy tym sercu trwają?
Dowiaduję się, że niedawno w waszym mieście dokonano barbarzyńskiej profanacji. Strącono Chrystusowy krzyż. Wieńczący starą, XIX-wieczną figurę na wzgórzu Salve Regina związanym z najstarszymi dziejami miasta. Miejscu, które i w swej nazwie, i w legendach z nim związanych, prowadzi ku ostatniej godzinie dominikańskich męczenników od św. Jakuba, którzy idąc na spotkanie wieczności, zwrócili swoje czyste serca ku Maryi, śpiewając pieśń chrześcijańskiej nadziei: "Salve Regina, Mater misericordiae, vita, dulcedo et spes nostra, salve..." ("Witaj Królowo, Matko miłosierdzia, życie, słodyczy i nadziejo nasza, witaj").
Ten krzyż strącony na sandomierskim wzgórzu to przecież jeden tylko, drastyczny motyw tego odwracania się od ładu czystego serca. Tej agresji niepojętej. Bez trudu w naszym życiu wspólnotowym odnajdziemy takie sytuacje, które atakują waszą wrażliwość, sumienie, starają się wprowadzić wewnętrzny nieład; tworzą okoliczności, w których trudno pogodzić to, co stanowi modę, trend, kulturową falę, z tym, co stałe, niezmienne, co wymaga miary owego czystego serca, które potrafi odróżnić zło od dobra, a hipokryzję od odpowiedzialnej troski.
Przeżywamy co i raz sytuacje, w których wrażliwość młodego pokolenia bywa wmanipulowywana w jakieś nieprzyjazne gry, w jakieś sytuacje niejednoznaczne, wykorzystujące młodzieńczy idealizm.
Umiłowani!
Polsce potrzebny jest ewangeliczny radykalizm, taki, o którym mówi dziś Apostoł Narodów. Ten radykalizm, który wypowiada w sposób zdecydowany i klarowny swoje "tak" Chrystusowi, jego Ewangelii, zasadom chrześcijańskiego życia.
Dosyć już tego chocholego tańca, ćwierćprawd, wymijania tych Bożych Przykazań, które są niewygodne, balansowania na chwiejnej linie, tego swoistego zaczadzenia, w którym tracimy to, co w nas autentyczne, oryginalne, nasze.
Ileż lat przeżywaliśmy zaczadzenie epoką komunizmu, która nam doskwierała, przeciwko której się buntowaliśmy. Kiedy upadła, okazało się, jak wielki osad zostawiła w polskich duszach. Wciąż w różnych sytuacjach daje o sobie znać ten przysłowiowy "oddech Lenina". W życiu publicznym, także w powikłanych postawach wobec zagadnień, które na pierwszy rzut oka wydają się jednoznaczne w swych pozytywnych intencjach. Ileż niechęci wzbudziła propozycja wzbogacenia programów szkolnych o lekcje wychowania patriotycznego!
Dziś znowu trwa jakiś niezrozumiały spór o miejsce religii w polskiej szkole, o miejsce ocen z niej na świadectwie szkolnym. Jest coś poniżającego w tym sporze - w Ojczyźnie Jana Pawła II. Strusim chowaniem głowy w piasek niczego nie rozwiążemy. Naszej wiary wstydzić się nie będziemy. Ubolewamy, że dziś na scenę życia publicznego wchodzą zagadnienia, które powinny być dawniej rozwiązane, jeszcze na progu wolności, w duchu odpowiedzialności.
Mści się grzech zaniechania, mści się ucieczka politycznych elit od podejmowania zagadnień o wymiarze etycznym, duchowym. Chcemy sytuacji jasnej i klarownej na temat miejsca religii w polskiej szkole, nie tylko na maturalnych świadectwach. Bo przecież religia nie jest tylko wykładem prawd wiary, także szkołą duchowości i zakorzenienia w chrześcijańskiej tradycji Narodu.
Nie ulegajcie, młodzi przyjaciele, temu specyficznemu zaczadzeniu naszych czasów tym wszystkim, co wlewa się do naszej Ojczyzny. Umiejcie odróżniać to, co wartościowe, od brudnej fali postaw, poglądów, kulturowych zachowań... dotąd często nieznanych. Tych, którym obce jest poczucie sacrum, niepotrzebna, a może niewygodna religia, życie wedle zasad miłości i odpowiedzialności. Nie ulegajcie temu zaczadzeniu, którego objawy bywają czasem trudniej uchwytne niż tamtego komunistycznego zaczadzenia.
"Kochaj Boga i rób, co chcesz" - mówił przed wiekami św. Augustyn. W tym wezwaniu do wolności pierwsza była miłość do Boga, która była źródłem, normą, sankcją postępowania. To było coś zupełnie innego niż to hasło naszego czasu: "Róbta, co chceta". Zachęta do wolności bez odpowiedzialności, krzykliwe hasło tych nowych liberalnych prądów, które z pola widzenia człowieka chcą zetrzeć świętość, tajemnicę życia, świadomość, że jest to życie odkupione; że jest to życie, które podąża ku Bogu - źródłu miłości; że jest to życie w służbie Prawdy.
Nie traćcie tej busoli Prawdy, młodzi sandomierscy przyjaciele. Miejcie świadomość, że czyste serce, w którym odnajdziemy, co Ojciec Święty Jan Paweł II określał "bogactwem miłości", nie może pozwolić sobie na sytuację, o której jest mowa w czytanym dziś II Liście do Koryntian, kiedy równocześnie jest i "tak", i "nie".
To Bóg wyciska w nas "pieczęć i zostawia zadatek Ducha Świętego w sercach naszych" (por. 2 Kor 1, 23). Bądźmy stróżami tej pieczęci. Niech ta Boża pieczęć stanowi waszą tarczę, waszą osłonę - młodzi przyjaciele - przed tym, na co z taką siłą zwracał uwagę przed ośmiu laty w Sandomierzu Ojciec Święty: "Nie pozwólcie, aby zniszczono waszą przyszłość. Nie pozwólcie odebrać sobie bogactwa miłości. Brońcie waszej wierności; wierności waszych przyszłych rodzin, które założycie w miłości Chrystusa".
I jeszcze jedno słowo do was, członkowie Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, członkowie innych formacyjnych wspólnot, a także do was, młodzi mieszkańcy miasta i sandomierskiej diecezji.

5. Dziedzictwo, które trwa
Mówi się o was, że jesteście pokoleniem Jana Pawła II, wzrastaliście wraz z Jego pontyfikatem, braliście udział w Jego pielgrzymkach do Ojczyzny, mówił do was z tylu miejsc - był częścią waszego życia, wydawać się mogło, trwałą, niezmienną. Nie pamiętaliście przecież innych Papieży tamtego wieku, którzy go poprzedzali: Jana Pawła I, Pawła VI, Jana XXIII, Piusa XII. To On, Jan Paweł II, często był tym kimś bardzo ważnym, kto torował drogę waszemu patrzeniu i na świat, i na Kościół, i na różne problemy moralne i etyczne.
Zdaliście sobie sprawę z tego, co dla was znaczył, w chwili Jego odejścia do domu Ojca. Pamiętamy tamtego ducha modlitwy, marsze pamięci, do których garnęła się polska młodzież. Pamiętamy poruszające natężenie tamtych emocji skierowanych ku Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II.
Ale to się nie skończyło, nie wypaliło! Na życie, na posługę, na dziedzictwo Jana Pawła II nie sposób patrzeć jako na dzieło zamknięte. My wciąż tym dziedzictwem żyjemy, ono wciąż nas kształtuje, stanowi wyzwanie i zadanie. Tym dziedzictwem żyje Kościół, żyje Ojciec Święty Benedykt XVI, który jakże często mówi, że dostrzega oczyma duszy błogosławiącą dłoń swego Poprzednika i idzie Jego drogą, wypełniając posługę Piotra.
Niech i dla was, młodzi przyjaciele, Jan Paweł II będzie wciąż nauczycielem życia i nauczycielem Prawdy. Niech to jego dzieło, jakże bogate, jakże wielostronne, nadal stanowi wartość, do której trzeba wracać, którą trzeba poznawać, wypełniać nią swe dojrzałe chrześcijańskie życie, do którego jesteśmy powołani, do którego jesteście powołani wy, młodzi przyjaciele. To wy będziecie odmieniać oblicze polskiej ziemi trzeciego tysiąclecia.
Przydawajcie temu obliczu Ojczyzny tych promieniujących barw Jego miłości, Jego postawy, Jego nadziei i Jego zawierzenia Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, zawierzenia Chrystusowi i Matce Pana, której był "Totus Tuus".
Umiłowani!
Podnosimy wzrok ku górze, tam, gdzie mury Sandomierza, tej wielkiej księgi dziejów i Kościoła, i państwa, i Narodu.

6. Głos duchowego dziedzictwa
Wciąż przejmującym echem brzmią wypowiedziane tu przed ośmiu latu słowa Jan Pawła II: "Trzeba się nam wsłuchiwać z ogromną wrażliwością w ten głos przeszłości, aby wiarę i miłość do Kościoła i Ojczyzny przenieść przez próg roku dwutysięcznego i przekazać następnym pokoleniom. Tu z łatwością możemy uświadomić sobie, jak bardzo czas człowieka, czas wspólnot i narodów nasycony jest obecnością Boga i Jego zbawczym działaniem".
Słuchamy głosów sandomierskiej przeszłości, poddajemy się urokowi tego miasta na górze, gdzie piękno natury: uroda sandomierskich wzgórz, rozległego widoku, jaki się z nich rozpościera, wiślanej doliny, idzie w parze z pamiątkami przeszłych wieków - dziełami ludzkiego ducha, których tutaj tak wiele! Trzeba uczyć się odczytywać to dziedzictwo, otwierać się na nie, przyswajać sobie jego wartości.
Polska dziś potrzebuje nowego spojrzenia na siebie samą, także na wartość i wymiar swojej tradycji. Przez czas niewoli narodowej, i tej w czasach zaborów, i tej w powojennych latach, eksponowaliśmy niepodległościowe, powstańcze, martyrologiczne wątki naszej przeszłości. Stały się istotnym elementem edukacji, narodowej tożsamości, polskiego etosu. Jakby na drugi plan schodziły wątki inne, dotyczące twórczego codziennego życia, wartości wspólnot lokalnych, zakorzenienia w tradycji wspólnej, chrześcijańskiej Europy, bez jakichkolwiek kompleksów.
Dziś do tych wartości trzeba wracać, trzeba je wydobywać, ukazywać. I to nie tylko nam, także innym, którzy często nie są świadomi naszego dziedzictwa, którym wydaje się niekiedy, że przychodzimy z jakichś ostępów leśnych, a nie z ziem wielowiekowego ludzkiego trudu, znaczonych tym, co trwałe, co tożsame z wielką tradycją Europy katedr, uniwersytetów, zakonów, które uczyły modlić się i czynić sobie ziemię poddaną.
Wasze miasto stanowi swoisty argument polemiczny dla takiego sposobu patrzenia na polską przeszłość. Jakże mocno w jego dziejach uzewnętrznia się tradycja wolności! Ileż tu osiedlało się w ciągu wieków przedstawicieli różnych nacji zwabionych możliwościami godnego życia, rozwoju, bezpieczeństwa. Wystarczy wejść do wnętrza katedry sandomierskiej, gdzie w tak wymowny sposób spotyka się sztuka europejskiego Zachodu z tradycją i duchowością chrześcijańskiego Wschodu, którą wyrażają słynne bizantyjskie freski w jej prezbiterium.
Trzeba także dostrzec ludzi, którzy szli przez czas pod niebem Sandomierza i sandomierskiej okolicy. Często bywali to ludzie wielkiego formatu. Tutaj biegły godziny ich życia, twórczości, pracy, modlitwy, także świętości. Biegły bez kompleksu oddalenia od wielkich centrów, bez poczucia zepchnięcia na margines. Sandomierz, sandomierska ziemia to było ich duchowe centrum, w którym ujawniali swoje talenty - dary Boga, i rezultaty wysokich wymagań stawianych sobie.
Znacie imiona wielu, których życie i dzieło współtworzy duchową wartość waszej rodzinnej okolicy. To przecież z urodzajnej sandomierskiej ziemi wyrosła czarnoleska lipa Jana Kochanowskiego, który polskim, ojczystym słowem sławił wielkość Bożych dzieł ("Czego chcesz od nas, Panie, za twe hojne dary. Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?").
To z sandomierskich wzgórz osiemset lat temu został wezwany na biskupi tron krakowski mistrz Wincenty Kadłubek, wychowanek najprzedniejszych europejskich uniwersytetów, autor "Kroniki Polskiej", z której pokolenia uczyły się miłości do Ojczyzny. To on, biskup krakowski, po raz pierwszy zapalił przed Najświętszym Sakramentem wieczne światło, które do dziś wskazuje na obecność Boga w Eucharystii.
To tu rozbłysnął talent kompozytorski Mikołaja Gomółki, rajcy sandomierskiego.
Tu dokonał żywota wielki mąż stanu i pierwszy polski kardynał Zbigniew Oleśnicki, wychowanek szkoły kolegiackiej, przypomniany w rocznicę swej śmierci w Sandomierzu tablicą pamiątkową w katedrze.
Tu wiele razy objawiła się świętość, ta przez Kościół rozpoznana i ta, której wymiar zna tylko Bóg. Od błogosławionego przeora Sadoka i jego dominikańskich współbraci, ofiar najazdów tatarskich, po błogosławionego proboszcza sandomierskiego Antoniego Rewerę, ofiarę nazizmu odrzucającego Boże prawo miłości.
Ziemia żyzna, sandomierski less.
Wydobywał i ukazywał to dziedzictwo sandomierskich wieków Jan Paweł II przed ośmiu laty. Dziękujemy dziś za nie świadomi jego wagi także dla przyszłości Sandomierza, który z tego dziedzictwa będzie czerpał, opierał się o nie, wydobywał jego wartości, jego duchową siłę, rozpoznawał w nim to, co trwale, wyrosłe z wiary, z życia, ludzi, którzy przez te wzgórza szli drogami Chrystusowych błogosławieństw.
Dziękuję za to zaproszenie do Sandomierza waszemu biskupowi Andrzejowi, memu dawnemu współpracownikowi w Ordynariacie Polowym Wojska Polskiego. Niech prowadzi z żarliwością apostolską Kościół sandomierski drogami nowego tysiąclecia wiary ku Chrystusowi. Niech z tego wiana wieków, wiana świętości, twórczości, piękna dzieł ludzkiego ducha, którymi nasycona jest ta urodzajna sandomierska ziemia, wydobywa motywy, które będą służyły naszym dniom i naszym czasom, które tak bardzo potrzebują świadectwa wiary.
Dziękując za to zaproszenie do Sandomierza, pragnę wyznać, że w waszym mieście znajduję motyw szczególnie mi bliski, związany z moją rodzinną diecezją wileńską - od kilkunastu lat białostocką - wizerunek Matki Miłosierdzia w kaplicy sandomierskiej katedry. Jeszcze jeden przykład otwartości waszego miasta i na zachodnią Europę, i na dziedzictwo tych kresowych ziem, którym patronuje Ta, co w Ostrej świeci Bramie - Matka Miłosierdzia.
Przywożę pozdrowienia z mej diecezji warszawsko-praskiej, z prawobrzeżnej Warszawy, gdzie spotykam też osiadłych w stolicy Sandomierzan. Łatwo ich rozpoznać: zwykle z ochotą i radością mówią o swym ukochanym Sandomierzu.
Bracia i Siostry!
Ponad mury sandomierskiej katedry wystrzela wysoka sygnaturka zwieńczona złocistym krzyżem. A nad wieżę ratuszową - orzeł, znak Ojczyzny.
Dwa znaki, które wyrażają istotę waszego miasta: miejsca, w którym wiara wyrasta na gleby Ojczyzny.
Bądź błogosławiony, Sandomierzu, w godzinie pamięci i modlitwy o Tym, który przed ośmiu laty objaśnił tajemnicę twego trwania. Pośród godzin polskich dziejów: "Utaiła się bowiem w tym mieście jakaś przedziwna siła, której źródło tkwi w chrześcijańskiej tradycji".
"Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą" (Mt 5, 8). Amen.

Tytuł pochodzi od redakcji.
"Nasz Dziennik" 2007-06-15

Autor: wa

Tagi: jan pawel II