"Oto horda grzesznych poruszeń, gotowych w każdej chwili zgasić nasze nowe życie..." Zasady walki z namiętnościami, czyli początki sprzeciwiania się sobie [część 1]
Treść
Postępowanie we wskazanym porządku jest mocnym i potężnym środkiem do wytępienia namiętności, oczyszczenia i naszej poprawie. Trwając w tym świadomie i w sposób wolny, człowiek niszczy swą namiętność, pozostawiając ją jakby na uboczu, bez pożywienia, przygniecioną jakby ciężarem wspomnianych zasad, które ogarniają wszystkie władze i sfery jego działania. Namiętności tłumione w ten sposób gasną jak świeca przykryta naczyniem. Nie można jednakże poprzestawać na samym tylko pozytywnym działaniu. Ustalone zasady są tylko jakby lekarstwami dla sił nadwerężonych i przesiąkniętych namiętnościami. Tę samą siłę natury, która ugrzęzła w złym, należy teraz skłonić, by działała dobrze. Stąd też nieuniknione jest spotkanie ze złem już na samym początku i w zarodku działania, przy pierwszym poruszeniu sił. Jeśli współistnienie dobra i zła jest niemożliwe i żąda się od nas dobra czystego, bez jakiejkolwiek domieszki zła, to zło należy usunąć z każdej rzeczy, aby rozpocząć dzieło dobre i czyste i dopełnić je. W ten sposób w nierozerwalnym związku z bezpośrednim, pozytywnym ukierunkowaniem sił, znajduje się zawsze ukierunkowanie pośrednie, nastawione na zwalczanie zła i namiętności, czyli walka z namiętnościami i pożądliwościami. Już samo wdrożenie się we wskazane praktyki ascetyczne i przyzwyczajenie do nich osiąga się przez zmagania i walkę, pokonywanie pokus i zgorszeń. Któż pościł bez walki z żołądkiem albo kto posiadł prawdziwie dziecięcą wiarę bez poskromienia swego mędrkowania i bez poznania samego siebie? I to nie tylko w jednej sprawie, lecz w całym działaniu pozytywnym, poczynając od jego wewnętrznego źródła, aż po ostateczny kres w oddaleniu się od świata. Wszędzie trwa walka i dlatego wskazany porządek, odnawiając siły i całe jestestwo, jest zarazem polem nieustających, duchowych zmagań. Pokonaj to, co nienaturalne, w jakiejkolwiek władzy twojego jestestwa, a wówczas znajdzie się ona w granicach naturalności. Odpędź, odrzuć zło, a ujrzysz dobro. Asceza jest ciągłym pokonywaniem przeciwności.
Możliwością, podstawą i warunkiem wszystkich zwycięstw wewnętrznych jest pierwsze zwycięstwo nad sobą – przez przełamanie woli i oddanie się Bogu, połączone z odrzuceniem z nieprzyjaźnią wszystkiego, co grzeszne. Rodzi się tu niechęć do namiętności, nienawiść, wrogość względem nich, która jest zbrojnym ramieniem ducha i sama zastępuje całe wojsko. Tam, gdzie jej zabraknie, tam zwycięstwo wpada w ręce wroga bez walki, a tam, gdzie się ona znajdzie, zwycięstwo nierzadko przypada nam w udziale i bez zmagań. Widać stąd, że tak jak punktem wyjściowym działań pozytywnych jest nasze wnętrze, tak też stanowi ono punkt wyjściowy owej walki, tylko od innej strony. Świadomość i zgoda woli, przechodząc na stronę dobra i jednocześnie je miłując, poraża nienawiścią wszelkie zło i całą swoją namiętność. Na tym właśnie polega przejście, przełom. Dlatego też władzą zmagającą się z namiętnościami jest również umysł albo duch, posiadający świadomość i wolność – duch, podtrzymywany i umacniany łaską. Dzięki niemu, jak widzieliśmy, uzdrawiająca moc wskutek ćwiczeń ascetycznych dociera do władz. Dzięki niemu też burząca siła dociera do namiętności i niszczy je. I na odwrót – gdy budzą się namiętności, wówczas godzą prosto w umysł lub ducha, aby podporządkować sobie świadomość i wolność. Te ostatnie są tym miejscem świętym w naszym wnętrzu, ku któremu wróg przez namiętności wypuszcza swe ogniste strzały ze sfery duszewno-cielesnej, jakby z zasadzki. Dopóki jednak świadomość i wolność trwają nienaruszone, czyli stoją po stronie dobra, dopóty, jakkolwiek mocne nie byłoby natarcie, zwycięstwo będzie nasze.
Nie twierdzę jednak, że cała moc zwycięstwa pochodzi od nas, lecz tylko wskazuję na punkt wyjścia. Punktem oparcia dla walki jest nasz duch odnowy; mocą zaś zwycięską, a dla namiętności niszczącą jest łaska. Ten, kto walczy, pada z wołaniem przed Bogiem, skarżąc się na nieprzyjaciół i nienawidząc ich, a Bóg w nim i przez niego przepędza ich i poraża. Ufajcie – mówi Pan – Jam zwyciężył świat (J 16,33). Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia – wyznaje Apostoł (Flp 4,13) – tak samo, jak i to, że bez Niego nic nie możemy uczynić (zob. J 15,5). Kto chce zwyciężyć samodzielnie, ten albo ulegnie tej namiętności, z którą się zmaga, albo pokrewnej. Kto zaś oddał się Bogu, zdobywa zwycięstwo jakby bez niczego. Nie przekreśla to znowuż naszego przeciwdziałania, a wskazuje jedynie, że przy całym tym przeciwdziałaniu, powodzenie czy zwycięstwo nigdy nie będzie naszym, ale jeśli zostanie zdobyte, to zawsze dzięki Bogu. Dlatego też broń się i walcz na wszelkie sposoby, lecz nie zaniedbuj przekładania strapienia swego na Boga, który powiada: „z tobą jestem w dzień zły – nie lękaj się”.
Jak człowiek powinien teraz działać albo jakie w ogóle sposoby nadają się do opanowania namiętności? Aby to określić, należy rozejrzeć się i wskazać wszystkich nieprzyjaciół, a także sposób, w jaki się ujawniają i działają; na tej podstawie sposób ich zwalczania ukaże się sam. Sukces w walce w dużym stopniu zależy od dostrzegania całej jej strategii.
Nasz postęp w dobrym nie przebiega pokojowo, ponieważ namiętności wciąż żyją i otrzymują mocne wsparcie ze strony otaczającego, widzialnego świata, pełnego gwaru, jak też i ciemnych mocy, które nim rządzą. Oto źródła poruszeń przeciwko dobru, które w nas powstają.
Przed nawróceniem cały człowiek pogrążony jest w namiętnościach. Po nawróceniu, duch, napełniwszy się gorliwością, staje się czysty. Dusza i ciało jednak pozostają namiętne. Kiedy rozpoczyna się ich oczyszczenie i leczenie, stawiają opór i powstają przeciwko prześladującemu ich duchowi w obronie swojego życia. Sprzeciwy te następują głównie poprzez siły duszy i ciała i godzą w ducha, który te siły przyswaja. Są jednak i poruszenia wymierzone bezpośrednio w ducha. Są to rozpalone strzały, które nieprzyjaciel wypuszcza z zasadzki cielesności i sfery cielesno–duszewnej w kierunku niewolnika, który uciekł spod jego tyranii. Dlatego, mimo że istnieje w nas część wyleczona lub cała, sprzeciwy grzechu i namiętności wciąż przejawiają się i odczuwane są w całym naszym jestestwie.
1. W ciele: pierwotnym ich źródłem jest dogadzanie ciału lub inaczej zaspokajanie zachcianek ciała, z którym bezpośrednio wiąże się rozpasanie życia cielesnego i zmysłowe rozkoszowanie. Wówczas pojawia się lubieżność, obżarstwo, zamiłowanie do rozkoszy, gnuśność, wydelikacenie, błądzenie zmysłów, gadatliwość, roztargnienie, niepokój, ogólne luzactwo, skłonność do pustych żartów i gadulstwa, senność, brak czujności, żądza przyjemności i zaspokajania pożądliwości ciała.
2. W duszy:
a) w dziedzinie umysłu – mędrkowanie, wiara wyłącznie w swój rozum, skłonność do sprzeczania się, bunt przeciwko zrządzeniom Bożym, wątpienie, wyniosłość, ciekawość, rozproszenie umysłu, błądzenie myśli.
b) w dziedzinie pragnienia – samowola, krnąbrność, żądza władzy, okrucieństwo, pyszna przedsiębiorczość, zadufanie we własne siły, przywłaszczanie sobie cudzego, niewdzięczność, żądza posiadania, chciwość.
c) w dziedzinie uczuciowej – namiętności mącące pokój serca oraz wszelkiego rodzaju przyjemności i nieprzyjemności: gniew, zazdrość, nienawiść, złość, zemsta, osądzanie, podejrzliwość, żądza sławy, próżność, pycha, tęsknota, smutek, udręczenie, acedia, próżne radości i wesołości, lęki, nadzieje, oczekiwania.
Źródłem wszystkich tych duszewno-cielesnych namiętności jest samolubstwo lub własne ja (samost’), które, choć zrazu pokonane i odepchnięte, często burzy się i przyoblekłszy się w którąkolwiek namiętność, rozpoczyna walkę z duchem. To ocalałe ja (samost’), z całym hufcem namiętności, jest teraz rozkładającym się, cielesnym człowiekiem i tym innym prawem w członkach, o którym wspomina Apostoł (Rz 7,23), przez które zawsze powstaje coś przeciwstawiającego się pragnieniu ducha. Aby uniknąć rozproszenia uwagi duchowego wojownika-chrześcijanina, święci ojcowie starali się wszystkie namiętności sprowadzić do ich początków, aby bojownik wiedział, w co wymierzyć cios. W tym celu obok jednego źródła, którym jest własne ja (samost’), wymieniają trzy: zamiłowanie do rozkoszy, chciwość i pychę, a następnie pięć namiętności, które od nich pochodzą. Ograniczając się do tego, opisywali powstające wzburzenie i wskazywali metody walki. Kto przez samoudręczenie odciął umiłowanie rozkoszy, chciwość – przez dobrowolne ubóstwo, pychę – przez pokorę, ten zwyciężył miłość własną, ponieważ łatwiej można ją pokonać w jej dzieciach niż w niej samej.
Wszystko to dzieje się w duszy i w ciele. Również i duch jednak, który odżył, a raczej odżywa, nie jest wolny od ataków wroga, które są tym niebezpieczniejsze, że godzą w źródło życia i nierzadko pozostają niezauważone z powodu swej subtelności i ukrycia. Tak samo jak w odniesieniu do duszy i ciała, tak też i całej strukturze duchowego życia wewnętrznego przeciwstawia się cały zespół poruszeń i stanów, które tłumią i przysłaniają życie duchowe. Często się zdarza, że zamiast przebywania wewnątrz siebie i skupienia następuje wyjście poza siebie, w sferę zmysłów; zamiast trzech aktów przebywania wewnątrz siebie: uwagi, czuwania i trzeźwości – pojawia się roztargnienie umysłu, zamęt wewnętrzny, krzątanina, rozluźnienie, folgowanie sobie, opuszczenie siebie, poufałość, zuchwałość, zniewolenie, uzależnienie, zranienie serca; zamiast świadomości świata duchowego – zapomnienie o Bogu, śmierci, sądzie, o wszystkim, co duchowe.
Ponieważ świadomość, kształtowana poprzez przebywanie wewnątrz siebie, jest w duchu najważniejsza, to wraz z jej upadkiem, upada też funkcja życia duchowego. Wskutek tego zamiast bojaźni Bożej i zależnego od niej uczucia, powstaje zuchwałość, zamiast wybrania i cenienia rzeczy duchowych – obojętność względem nich, zamiast oderwania od wszystkiego – zaspokajanie siebie (po co się zmuszać!), zamiast pokutnych uczuć – znieczulica, skamieniałość serca, zamiast wiary w Pana – samousprawiedliwienie, zamiast gorliwości – oziębłość, ospałość, brak pobudzenia, a zamiast oddania się Bogu – samowolne działanie.
Gdy choćby jedno z tych uczuć atakuje świadomość lub wolność, wówczas albo całkowicie tamuje, albo mocno ogranicza źródło naszego życia duchowego oraz stawia nas w sytuacji skrajnie niebezpiecznej. Wtedy właśnie pomoc z zewnątrz jest ze wszech miar konieczna. Człowiek niekiedy nie potrafi sobie uświadomić tych kusicielskich poruszeń, są bowiem jednymi z najsubtelniejszych myśli. Namiętności duszewne i cielesne są bardziej uchwytne, szorstkie, chociaż są wśród nich i subtelniejsze, jak na przykład zbytnie folgowanie ciału lub ufanie swojemu rozumowi i sprzeczanie się. W słowach są one dostrzegalne, lecz w uczynkach często ukryte.
Oto horda grzesznych poruszeń, gotowych w każdej chwili zgasić nasze nowe życie… Człowiek stąpa po ziemi własnego jestestwa jak po trzęsawisku, gotowym się zapaść w każdej chwili. Gdy idziesz, stąpaj ostrożnie, by nie potknąć się o kamień.
Pod naciskiem nowych zasad i nowego porządku życia oraz pod wpływem ducha wszystkie nieprawe poruszenia nie byłyby tak agresywne, gdyby nie wsparcie ze strony sąsiadujących z nimi rodziców – świata i demonów.
Świat jest miejscem urzeczywistniania się namiętności albo ich uosobieniem w postaci konkretnych osób, obyczajów, czynów. Stykając się z nim jakąkolwiek częścią naszego jestestwa, nie sposób nie odnowić w sobie odpowiadającego tej części zranienia, nie pobudzić jakiejś namiętności, która ma na nią wpływ. Dlatego też każdy, kto żyje w świecie, zwraca się ku niemu poprzez żyjące w nim namiętności, kierowany przez pokusy.
Istnieją jednak pewne bodźce charakterystyczne właśnie dla świata. Są nimi: jego nęcąca postać, sukces we wszystkim, budząca lęk siła – z drugiej strony poczucie osamotnienia, przebywanie jakby na pustyni wśród tłumów, a we wszystkim – przeszkody, kpiny, drwiny, pogarda, ignorancja, udręczenie wskutek bezprawnych czynów. Za tym idą szykany, prześladowania, krzywdy, niedostatki, udręki wszelkiego rodzaju.
Również i demony, jako źródła wszelkiego zła, otaczając ludzi swoimi zastępami, uczą ich wszelkich grzechów, oddziałując poprzez ciało, zwłaszcza przez zmysły, oraz przez żywioł, w którym tkwi zarówno dusza, jak i same demony. Dlatego też każdą namiętność i każde grzeszne poruszenie można odnosić do nich jako do przyczyny. Istnieje jednak coś w tym obszarze, co tylko demony potrafią wywołać, do czego, przy całym swym zepsuciu, natura wydaje się nie być zdolna, jak na przykład myśli bluźniercze – wątpliwości, akty niewiary, niezwykłego obrzydzenia, zamroczenia, wszelkiego rodzaju złudzenia i pokusy namiętne w ogóle, związane z pychą, jak niepowstrzymana lubieżność, dozgonna i zawzięta nienawiść itd. Oprócz tych niewidzialnych napaści ze strony demonów, mają miejsce również ataki widzialne, odczuwane przez ciało – są to różnego rodzaju zjawy, które niekiedy posiadają nawet władzę nad ciałem. Aby zapoznać się z całą przebiegłością demonów warto przeczytać żywoty św. Spirydona, Nifonta i innych.
Oto wszystko, co powstaje przeciwko nowemu człowiekowi od wewnątrz i z zewnątrz. Ludzie uważni powiadają, że nie ma chwili, by nie atakowało człowieka jedno z tych poruszeń, co zresztą jest nieuniknione; widzimy, jak człowiek wewnętrzny, dbający o dobro, otoczony jest ze wszystkich stron wrogim tłumem, zanurzony w nim jak w morzu. Aby odnieść zwycięstwo w tej walce, trzeba poza samym dostrzeganiem tego mnóstwa nieprzyjaciół, wiedzieć jeszcze, jaką postać mogą przyjmować ich napaści.
Fragment książki Droga do zbawienia. O autorze: Św. Teofan Rekluz (1815–1894), wybitny teolog i asceta rosyjski; rektor Kijowskiej Zofijskiej Szkoły Duchownej oraz Akademii Duchownej w Petersburgu, uczestnik misji rosyjskiej w Jerozolimie, kapelan ambasady w Konstantynopolu, w latach 1859–1866 biskup Tambowski i Szacki, a następnie Włodzimierski. W roku 1866 usunął się do pustelni w Wyszy, łącząc pracę pisarską z głębokim życiem modlitwy. Autor publikacji Słowa o modlitwie.
Źródło: ps-po.pl,
Autor: mj