Oszukany przez sędziów?
Treść
Dariusz Michalczewski nie pobije rekordu legendarnego Rocky'ego Marciano. W sobotę w Hamburgu polski bokser przegrał bowiem z Meksykaninem Julio Cesarem Gonzalezem walkę o tytuł mistrza świata w wadze półciężkiej WBO. Poniósł pierwszą porażkę w karierze. Niezasłużenie.
- Będzie wojna - przypuszczał "Tygrys" jeszcze przed pojedynkiem, i faktycznie była. Obydwaj bokserzy w obecności ponad 15 tys. widzów stoczyli znakomitą, pełną emocji walkę. Pierwsze rundy wyrównane, od trzeciej zdecydowanie zaatakował Polak. I był blisko powalenia przeciwnika na deski - zarówno w trzeciej, jak i w piątej rundzie jedynie wyjątkowa odporność Gonzaleza pomogła mu uniknąć nokautu. Także finisz należał zdecydowanie do Michalczewskiego. Meksykanin słabł z każdą minutą, bronił się rozpaczliwie, wyprowadzając ciosy na oślep. Ale wytrzymał do ostatniego gongu. Kiedy ten zabrzmiał, wszyscy obserwatorzy byli pewni, że zwycięzcą został "Tygrys". Tylko sędziowie mieli inne zdanie. Jedynie arbiter z Niemiec dostrzegł przewagę Polaka, jego koledzy z USA i Kanady przyznali wygraną Gonzalezowi. To werdykt zaskakujący, zdaniem wielu Polak został po prostu oszukany. Ale przyjął porażkę z godnością. - To jest po prostu sport. Nie powinno się być smutnym - powiedział krótko.
Przyznał też, że dziś jeszcze nie wie, czy będzie kontynuował karierę. - Muszę się najpierw wzmocnić, odpocząć i poczekać.
Po pojedynku z Meksykaninem bilans Polaka brzmi: 48 zwycięstw i jedna porażka. Pisk
Nasz Dziennik 20-10-2003
Autor: DW