Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ostrzelali Husajna?

Treść

Siły amerykańskie zaatakowały w środę w Iraku konwój, w którym znajdował się były dyktator Saddam Husajn i jego syn Udai - napisał wczoraj, powołując się na wojskowych amerykańskich, brytyjski tygodnik "The Observer". Wierne byłemu dyktatorowi siły wzmagają ataki na amerykańskich żołnierzy oraz ropociągi, co opóźnia wznowienie eksportu ropy.
Specjaliści amerykańscy przeprowadzają próby DNA szczątków ludzkich znalezionych w konwoju, który został ostrzelany rakietami, kiedy kierował się do granicy z Syrią - twierdzi "The Observer". Zdaniem tygodnika, atak na konwój został przeprowadzony po przechwyceniu przez wojskowych rozmowy z telefonu komórkowego, z której wynikało, że rozmawiającym może być Saddam Husajn lub któryś z jego synów.
Zdaniem USA, były dyktator i część wiernych mu funkcjonariuszy dawnego reżimu kieruje rebeliantami, atakującymi ostatnio coraz częściej amerykańskie wojska. W sobotę kurdyjski tygodnik "Alahali", wydawany na północy i rozpowszechniany w całym kraju, napisał, że paramilitarna formacja byłego reżimu irackiego Fedaini Saddama przygotowuje się do ataków na siły amerykańskie. Były członek tej organizacji powiedział kurdyjskim dziennikarzom, iż fedaini nawiązują od początku czerwca kontakty ze swoimi dawnymi kolegami i proponują im przyłączenie się do walki w zamian za wysokie wynagrodzenie. Jemu zaproponowano równowartość 1800 USD miesięcznie. Zdaniem byłego fedaina, pieniądze na działalność rebeliantów pochodzą "od pewnych organizacji w krajach arabskich".
Takie sumy dla żyjących w tragicznych warunkach Irakijczyków są niemal niewyobrażalne. W sobotę rano w centrum Bagdadu odbyła się kolejna demonstracja iracka. Przed dawną siedzibą Saddama - Pałacem Republiki - zgromadziło się około dwóch tysięcy szyitów domagających się pracy. Demonstranci przedstawili też listę politycznych żądań - w tym wycofania obcych wojsk z kraju oraz powołania uczciwego, rodzimego rządu.
Rząd taki, mimo deklaracji USA, wciąż nie może powstać. Wiadomo natomiast, że już w najbliższy wtorek iracka delegacja ma reprezentować ten kraj w Nowym Jorku na międzynarodowej konferencji w sprawie pomocy dla Iraku. Informację taką ujawnił sekretarz generalny ONZ Kofi Annan w egipskim kurorcie Szuneh nad Morzem Martwym, gdzie w ostatnich dwóch dniach odbywało się spotkanie Światowego Forum Gospodarczego poświęcone problemom gospodarczym i politycznym Bliskiego Wschodu, w tym zwłaszcza Iraku. Annan nie podał jednak, kto będzie wchodzić w jej skład. A o to właśnie chodzi. Irakijczycy chcą wyłonienia nowych władz przez siebie, tak, by reprezentowały one ich interesy, a nie amerykańskie.
Na razie jednak to USA wspólnie z Wielką Brytanią rządzą Irakiem, choć coraz bardziej wydają się one odczuwać ciężar tej okupacji. Wysoki rangą przedstawiciel Stanów Zjednoczonych oświadczył, że społeczność międzynarodowa będzie musiała udzielić Irakowi pomocy finansowej i przyznać mu ulgi w spłacie długów, bo odbudowa kraju wymaga tak ogromnych środków, iż wpływy ze sprzedaży irackiej ropy okażą się za małe. Opinię taką wyraził w wypowiedzi dla Agencji Reutera John Taylor, wiceminister skarbu USA do spraw międzynarodowych.
Taylor przyznał, że Stany Zjednoczone i Wielka Brytania jako kraje okupujące Irak wykorzystują obecnie na potrzeby odbudowy tego kraju aktywa irackie zamrożone w USA podczas rządów Saddama Husajna. Wydają też na ten cel część niewykorzystanych dotychczas funduszy ze sprzedaży irackiej ropy w ramach oenzetowskiego programu "ropa za żywność". Ze swoich własnych środków Waszyngton wyasygnował 2,4 mld USD. Administracja okupacyjna liczy też na wpływy z rozpoczętego wczoraj eksportu ropy naftowej.
Wpływy te na razie nie będą jednak duże. Chociaż irackie złoża ropy są ogromne i ustępują wielkością tylko saudyjskim, wydobycie ropy, z uwagi m.in. na wojenne zniszczenia, jest wciąż niewielkie.
W tureckim terminalu naftowym w Ceyhan rozpoczął się wczoraj załadunek przeznaczonej na eksport irackiej ropy do zbiorników tankowca "Ottoman Dignity". Jednak ropa ta pochodzi z zapasów - ogółem 8 mln baryłek - zmagazynowanych w południowej Turcji jeszcze przed wybuchem wojny. Nowa iracka ropa zacznie płynąć ropociągiem z Kirkuku na północy Iraku do Ceyhan najszybciej za kilka dni, o ile oczywiście nie przeszkodzą temu nowe ataki.
Na północny zachód od Bagdadu, w rejonie miejscowości Hit, miała miejsce potężna eksplozja w rejonie strategicznego naftociągu - podało w niedzielę dowództwo armii amerykańskiej w stolicy Iraku. Przedstawiciele irackiego przemysłu petrochemicznego potwierdzili wczoraj, że była to akcja sabotażowa i zapowiedzieli, że incydent doprowadzi do wstrzymania przesyłu ropy z pól naftowych Kirkuku do centrum kraju. Jeśli ataków takich będzie więcej, mogą zagrozić eksportowi czarnego surowca.
BM, PAP
Nasz Dziennik 23-06-2003

Autor: DW