Ostrzegaliśmy rok temu
Treść
NBP stracił 12 mld zł na wycenie walut tylko w ubiegłym roku. Wcześniej praktycznie zlikwidował rachunek rewaluacyjny, na którym w szczytowym momencie figurowały 34 mld zł, do zera. Jak może bank centralny cicho i bez rozgłosu stracić tak gigantyczne pieniądze? To proste. Wystarczy, że Rada Polityki Pieniężnej prowadzi politykę aprecjacji rodzimej waluty, zwłaszcza w warunkach kryzysu i spadku na łeb kursu dolara. Dzisiaj analitycy związani z Balcerowiczem i jego fundacją CASE, którzy Radę do tej polityki praktycznie przymuszali za pośrednictwem zaprzyjaźnionych mediów, drą szaty, twierdząc, iż tego nie można było przewidzieć... Otóż można było, i byli tacy, którzy to przewidzieli, ba, ostrzegali już rok temu! Służymy przykładem. Oto dr Cezary Mech w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" w lipcu ub.r. mówił: "Bank centralny powinien zająć się polityką pieniężną idącą w tym kierunku, aby stopy były jak najniższe i aby powstrzymywać aprecjację złotego. Wprowadzenie "'kotwicy walutowej' wymusiłoby realokację naszych rezerw, obniżyło stopy procentowe, przeciwdziałało aprecjacji złotego, obniżyło koszty obsługi długu, jak i przyczyniło się do wyjaśnienia, w jaki sposób wyparowało ponad 27 mld zł rezerwy rewaluacyjnej w ostatnich latach [tj. w czasie, gdy prezesem NBP był Leszek Balcerowicz - przyp. red.]. Niestety, ale obserwujemy jakiś przedziwny powrót do polityki Balcerowicza i jego środowiska, choć formalnie nie kieruje on już NBP. (...) zamiast wyjaśnić, dlaczego w przeszłości prowadzono tak kosztowną politykę pieniężną, zapobiec aprecjacji złotego, zaprosić Czechów, aby wyjaśnili, w jaki sposób można mieć stopy procentowe niższe niż w eurolandzie, wzorem Balcerowicza podnosi się stopy procentowe. (...) W efekcie Rada Polityki Pieniężnej z powodu spodziewanej w przyszłości inflacji już teraz [tj. w drugim kwartale 2007 r. - przyp. red.] nerwowo podwyższa stopy procentowe, i to zdecydowanie ponad poziom, jaki mamy w eurolandzie. Tymczasem wzrost inflacji w krajach szybko rozwijających się, o zdecydowanie niższych cenach i płacach, jest naturalny. To my doganiamy kraje starej Unii Europejskiej (...), a nie na odwrót" (zob. wywiad "Wystarczy powiązać złotówkę z euro, przyjmować go nie trzeba", "Nasz Dziennik" nr 157, 7-8 lipca 2007 r.). Niech więc panowie z fundacji CASE i reszta uczniów Balcerowicza uderzą się w piersi i przyznają, że ich recepty okazały się szkodliwe. O ryzyku miliardowych strat dr Cezary Mech mówił w 2007 r. na naszych łamach jeszcze wielokrotnie, w wydaniach z 11-12 sierpnia, 29-30 września, 6-7 października, 3-4 listopada, 19 listopada, w krzyczących tytułach "Wojna walut", "Chińska Enigma", "O solidarną politykę pieniężną", "Czyja polityka pieniężna". Krytykował w nich błędną politykę monetarną NBP. "Podczas gdy światowe media co chwila informują o rekordach w osłabieniu dolara, NBP nadal gros swoich rezerw utrzymuje w dolarach, generując miliardowe straty dla Polski, i to mimo że o błędności tej strategii był informowany publicznie" - pisał. "Mimo olbrzymiej dyskusji sprzed paru lat nikt nie zainteresował się wyjaśnieniem przyczyn 'zniknięcia' 27 mld rezerwy rewaluacyjnej. Niestety, zlekceważenie ostrzeżeń spowodowało stałe powiększanie strat w bilansie banku centralnego...". I dalej: "Niestety, efektem alarmu dotyczącego dramatycznego spadku wartości polskich rezerw są jedynie działania pozorne, przewrotne w swym zamiarze. W rozmowie z 'Parkietem' wiceprezes NBP proponuje rozwiązania polegające na poszerzeniu zakresu instrumentów, w jakie będą inwestowane rezerwy (...). NBP chce zwiększyć zyskowność inwestycji, odchodząc od inwestycji o niskim ryzyku w kierunku inwestycji ryzykownych (...), które grożą powstawaniem jeszcze większych strat. W miejsce obecnych pozbawionych ryzyka papierów rządowych ma nastąpić granie na giełdzie akcjami, indeksami akcyjnymi czy też pochodnymi. Nasuwa się pytanie, w jaki sposób osoby, które nie są w stanie zabezpieczyć się przed gigantycznymi stratami dolarowymi, będą w stanie wynaleźć zyskowne inwestycje lepiej od innych" (zob. dr Cezary Mech "Błędne terapie inwestycyjne", "Nasz Dziennik", 19 listopada 2007 r.). Te ostrzeżenia były dotychczas niczym bicie głową w mur. Poprawność polityczna wciąż kazała RPP słuchać wskazówek prof. Balcerowicza, chociaż od 1989 r. ani razu jego istotne prognozy się nie sprawdziły. W tej sytuacji to prawdziwe szczęście, że prawo nie pozwala, aby NBP zbankrutował. Szkoda tylko, że bank centralny przez najbliższe 10 lat, zamiast wpłacać pieniądze do budżetu, będzie odrabiał poniesione straty. Miejmy nadzieję, że nikt poważny nie odważy się w najbliższym czasie proponować podwyżek stóp procentowych, by nadal zachęcać kapitał spekulacyjny do podbijania naszej waluty, w wyniku czego powstawałyby dalsze miliardowe straty, które podatnicy muszą spłacać. Małgorzata Goss "Nasz Dziennik" 2008-05-31
Autor: wa