Ostatnia droga "podniebnych Orłów"
Treść
Wczoraj w Krakowie pożegnano trzech lotników 13. Krakowskiej Eskadry Lotnictwa Transportowego, członków załogi wojskowego samolotu CASA, którzy zginęli w styczniowej katastrofie pod Mirosławcem. Mszy św. żałobnej celebrowanej w łagiewnickim sanktuarium Bożego Miłosierdzia przewodniczył ks. kard. Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski. Po Eucharystii kondukt żałobny w asyście wojska przejechał ulicami miasta na cmentarz Rakowicki. W części wojskowej nekropolii złożono ciała lotników. Tragicznie zmarłych podpułkownika Jarosława Haładusa, kapitana Michała Smyczyńskiego i chorążego Janusza Adamczyka żegnali ich najbliżsi, rodziny, przyjaciele, znajomi, generałowie, oficerowie, podoficerowie i żołnierze Sił Powietrznych Rzeczypospolitej, przedstawiciele władz miasta Krakowa i województwa małopolskiego. Ostatni hołd złożyli krakowianie. W uroczystościach uczestniczył także minister obrony Bogdan Klich. Metropolita krakowski przypomniał o nauce zawartej w Księdze Mądrości, iż "ostateczne słowo należy nie do śmierci, ale do Boga, który powołał człowieka do istnienia i do nieśmiertelności". - Nasz los zależy nie od naszej zapobiegliwości, nie od najbardziej wysublimowanej techniki, lecz od miary miłości i sprawiedliwości, jaką kierowaliśmy się w życiu - zaznaczył pasterz Kościoła krakowskiego. Mówił o tragicznie zmarłych pilotach, którzy ofiarnie pełnili swoją misję, jako ludziach sprawiedliwych. Wyraził ufność i wiarę, że ich dusze trwają w pokoju. - Wierzymy głęboko, że ostatni lot, dramatyczny upadek samolotu i gwałtowne zetknięcie się z ziemią naszych dwudziestu braci było równocześnie ich wzniesieniem się w Bożą przestrzeń życia, które nie ma kresu. Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga. Wierzymy, że to On poniósł ich dusze, niczym na skrzydłach orlich - mówił w homilii ks. kard. Stanisław Dziwisz. Podpułkownik Jarosław Haładus, 43 lata, pozostawił żonę Ewę i osierocił piętnastoletnią Kingę. Kapitan Michał Smyczyński, 31 lat, pozostawił żonę Aleksandrę i osierocił niespełna pięcioletnią Basię. Chorąży Janusz Adamczyk, 37 lat, pozostawił żonę Agnieszkę i osierocił sześcioletniego Bartosza. Pogrzeby trzech innych oficerów, którzy zginęli w styczniowej katastrofie, odbyły się wczoraj także w Warszawie, Łodzi i podwarszawskim Józefowie. Małgorzata Bochenek, Kraków "Nasz Dziennik" 2008-02-21
Autor: wa