Osocze z Polski
Treść
Jeszcze w tym półroczu Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu należące do lubelskiej firmy Biomed Wytwórnia Surowic i Szczepionek Sp. z o.o. rozpocznie produkcję preparatów z ludzkiej krwi
Biomed w 2009 r. kupił od syndyka masy upadłościowej obiekty wraz z urządzeniami po okrytej złą sławą spółce LFO z zamiarem rozpoczęcia produkcji. Obecnie za granicą trwa procedura badania polskiego osocza. Konieczna jest także pozytywna ocena inspekcji Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego, co umożliwi spółce uruchomienie procesu konfekcjonowania, a następnie sprzedaży na polskim rynku farmaceutycznym gotowych produktów krwiopochodnych. Przypomnijmy, że zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia i Komisji Europejskiej zakładają wykorzystywanie na potrzeby lecznictwa osocza pochodzącego z danego kraju. Z uwagi na brak fabryki frakcjonowania osocza w Polsce wprowadzenie tego typu zaleceń było dotychczas niemożliwe. Teraz Polska ma okazję dołączyć do krajów samowystarczalnych w tym zakresie. W 2011 r. Biomed, wykorzystując nadwyżki Regionalnych Centrów Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, podpisał kontrakt na zakup 130 tys. litrów polskiego osocza i rozpoczyna proces frakcjonowania ludzkiego osocza. Ta sprawa jest niezwykle istotna z punktu widzenia interesów i zaopatrzenia Polski w trudne do zastąpienia leki krwiopochodne. Uruchomienie pierwszej w kraju fabryki leków z osocza ludzkiej krwi oznaczać będzie niezależność, a także spore oszczędności z tytułu zakupu bardzo drogich leków krwiopochodnych, które wciąż sprowadzamy z zagranicy. To z kolei pozwoli na zabezpieczenie zapotrzebowania polskiego rynku na preparaty krwiopochodne i sprawi, że w niedalekiej przyszłości zakład może stać się wiodącym producentem preparatów z osocza krwi.
Pierwszą próbę stworzenia w Polsce fabryki leków z osocza ludzkiej krwi podjęła w latach 90. spółka LFO. Na budowę zaciągnęła ona 32 mln USD kredytu, który częściowo poręczył ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Powstały zaledwie dwie hale, produkcja nigdy nie ruszyła, kredyt nie został spłacony, a windykacją części należności 61 mln zł względem poszkodowanych banków obciążono Skarb Państwa. W aferę, która wyrosła na styku biznesmenów przestępców i polityki, zamieszani byli dawni wysocy funkcjonariusze państwa związani z SLD, którym postawiono zarzuty niedopełnienia obowiązków czy też działania na korzyść przestępców poprzez podejmowanie decyzji umożliwiających wielkie zyski osobom działającym z zamiarem oszukania Skarbu Państwa.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik Poniedziałek, 30 stycznia 2012, Nr 24 (4259)
Autor: au