Osobiste dzienniki lotów w areszcie
Treść
Żandarmeria Wojskowa, działając na zlecenie Wojskowej Prokuratury  Okręgowej w Warszawie, zabezpieczyła wczoraj osobiste dzienniki lotów  byłych żołnierzy 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego -  dowiedział się "Nasz Dziennik". Właściciele aresztowanych dzienników  lądowali na lotnisku Siewiernyj, ale nie wszyscy samolotem Tu-154M.  Piloci odbywali też loty z członkami załogi tupolewa, która zginęła pod  Smoleńskiem 10 kwietnia ubiegłego roku.
Wojskowa Prokuratura  Okręgowa w Warszawie, prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy samolotu  Tu-154M w Smoleńsku z 10 kwietnia 2010 roku, dokona analizy osobistych  dzienników lotów byłych pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa  Transportowego. Jak ustaliliśmy, na zlecenie wojskowej prokuratury  Żandarmeria Wojskowa wezwała wczoraj trzech pilotów na przesłuchania.  Wszyscy mieli stawić się w ŻW o tej samej porze, ale jak się okazało,  przesłuchań nie było. Żandarmi zażądali wydania osobistych dzienników  lotów. Jako że żaden ze świadków nie został uprzedzony o celu wezwania  do ŻW i żaden z lotników nie miał przy sobie dziennika, wszyscy piloci w  towarzystwie żandarmów zostali przetransportowani do domów, gdzie  dzienniki zostały zabezpieczone. Na wypadek braku chęci współpracy  żandarmi byli wyposażeni w nakazy rewizji.
Według naszych ustaleń ŻW  zatrzymała osobiste dzienniki lotów dwóch pilotów latających w fotelu  dowódcy na lotnisko Siewiernyj samolotami Tu-154M. To były dowódca  specpułku płk Tomasz Pietrzak oraz ppłk Janusz Macieszczuk. Obaj  opuścili 36. SPLT na długo przed katastrofą samolotu Tu-154M w  Smoleńsku, bo jeszcze w 2008 roku. Byli wtedy jedynymi dowódcami załóg  Tu-154M, a płk Pietrzak - jedynym instruktorem na tych samolotach.  Wówczas, jeszcze na etapie wypowiedzenia, płk Pietrzak prowadził  szkolenie nowych załóg. Kolejny dziennik należał do płk. Ryszarda  Raczyńskiego, byłego dowódcy 36. SPLT i pilota instruktora latającego do  Smoleńska, ale samolotem Jak-40. Raczyński opuścił specpułk latem 2010  roku, już po katastrofie rządowego tupolewa, a z końcem stycznia br.  przeszedł do rezerwy.
Dlaczego prokuratura interesuje się dziennikami  osobistymi byłych pilotów specpułku? Pytana o sprawę Żandarmeria  Wojskowa odesłała nas do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.  Jednak w jej imieniu w sprawach katastrofy wypowiada się tylko rzecznik  Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Jednak płk Zbigniew Rzepa, zapytany  przez "Nasz Dziennik" o powód wezwań pilotów do ŻW, uznał, że  prokuratura nie uprzedza faktów i nie udziela żadnych informacji na  temat zaplanowanych działań. Z kolei wczoraj, po zakończeniu czynności  przez ŻW, rzecznik nie zdołał wydobyć informacji od prokuratorów  prowadzących śledztwo.
Informacji na temat losów dzienników nie mają  też pełnomocnicy osób pokrzywdzonych, jedynie domyślają się, czemu mogą  posłużyć tego rodzaju dowody. Prawdopodobnie chodzi o to, że piloci  odbywali loty, w tym także loty szkoleniowe (jako instruktorzy), z  członkami załogi samolotu Tu-154M, który uległ katastrofie w Smoleńsku.  Niewykluczone więc, że prokuratura chce porównać zebrane dotąd dokumenty  dotyczące doświadczenia lotniczego załogi Tu-154M z wpisami w  osobistych dziennikach byłych pilotów specpułku. Nie można też  wykluczyć, że śledczy chcą dokonać analizy porównawczej wpisów z lotów  na Siewiernyj, w tym tych z roku 2007, kiedy na rosyjskim obiekcie  lądował Tu-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim udającym się na  uroczystości w Katyniu.
Jak wyjaśnił nam mjr rez. dr Michał Fiszer,  były pilot wojskowy, zastępca redaktora naczelnego miesięcznika  "Lotnictwo", osobisty dziennik lotów to bogate źródło wiedzy o pilocie,  gdyż zapisywany jest w nim każdy lot, jaki pilot odbył, wraz z godziną  startu i godziną lądowania. Do dziennika wpisywany jest też typ  samolotu. Może być również (w zależności od rodzaju osobistego dziennika  lotów) zamieszczana informacja o miejscu docelowym. Loty dokumentowane  są z dokładnością co do minuty, a dane wpisywane przez pilota do  osobistego dziennika oparte są na chronometrażu (ewidencji lotów) na  wieży kontroli lotów. Zazwyczaj na koniec miesiąca pilot na podstawie  dokonanych wpisów sumuje czas, liczbę lotów, i wówczas osoba  odpowiedzialna za weryfikację tych danych stawia w dzienniku pieczątkę,  potwierdzając prawdziwość zawartych w nim wpisów. Dziennik jest przy  pilocie przez całą karierę i służy do czasu, kiedy jeszcze są miejsca na  wpisy. Potem zapisy są kontynuowane w kolejnym dzienniku, z  zaznaczeniem dotychczas wylatanych godzin, typów samolotów, uzyskanych  uprawnień itp. W osobistym dzienniku znajdują się też informacje na  temat przebytych kontroli, uzyskanych uprawnień, wpisuje się także  wyniki egzaminów naziemnych. W przypadku pilotów instruktorów takie loty  również są odnotowywane, z zaznaczeniem, że był to lot instruktorski.  Osobisty dziennik lotów nie jest jedynym źródłem informacji na temat  wykonanych przez pilota lotów. Dane te znajdują się np. we wspomnianym  już chronometrażu oraz są możliwe do zweryfikowania na podstawie zapisów  w dzienniku zadań, w którym pilot potwierdza przygotowanie do lotu, a  po zakończonym zadaniu wpisuje uwagi dotyczące odbytego lotu.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-06-29
Autor: jc