Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Osetia Południowa - ofiara dwóch mocarstw

Treść

Rozpoczęta przez Gruzję wojna z separatystyczną Osetią Południową przekształciła się w regularną wojnę z Rosją, która trwa mimo ogłoszonego przez Tbilisi jednostronnego rozejmu. Ze względu na skomplikowane podłoże historyczne i polityczne wojna ta nabrała znaczenia nie tylko regionalnego, ale również światowego.



Znaczenie to wynika ze specyfiki Kaukazu żyjącego w obliczu niekończących się konfliktów narodowościowych i państwowych, a jednocześnie odgrywającego strategiczną rolę w kontroli azjatyckich złóż ropy i gazu, zwłaszcza ich transportu. W tym kontekście wojna w Osetii jest wojną Rosji przeciwko Gruzji reprezentującej od rewolucji róż interesy Stanów Zjednoczonych na tym obszarze. Jest wojną o wpływy na Kaukazie - utrzymanie rosyjskich i utrwalenie oraz poszerzenie amerykańskich. Prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili został dobrze przygotowany do reprezentowania tych ostatnich w czasie swego długiego pobytu w USA i studiów, jakie tam odbył. Gdy kandydował na prezydenta, obiecywał reintegrację separatystycznych regionów z Gruzją. W 2004 roku przejął kontrolę nad Adżarią, w następnych latach stłumił separatystyczne dążenia Ormian w Dżawachetii, Azerów w Dolnej Kartli i Czeczenów w Pankisji. Poza kontrolą władz w Tbilisi pozostaje Osetia Południowa i Abchazja, które ogłosiły swą niepodległość, nieuznawaną przez społeczność międzynarodową.

Abchazja
W czasach radzieckich jako Abchaska Autonomiczna Socjalistyczna Republika Radziecka została włączona w 1931 roku dekretem Stalina do Gruzińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Po rozpadzie Związku Radzieckiego postanowiła odłączyć się od Gruzji, co spowodowało jednostronne wszczęcie konfliktu zbrojnego przez władze w Tbilisi latem 1992 roku. Konflikt ten przerodził się w krwawą, blisko dwuletnią wojnę gruzińsko-abchaską. Dzięki pomocy Rosji wojnę wygrali Abchazowie, przejmując kontrolę nad regionem, z wyjątkiem górnych partii Wąwozu Kodorskiego. Zawarty w połowie 1993 roku rozejm z Gruzją dał Abchazji podstawę dla ogłoszenia niepodległości państwowej, a co za tym idzie - ogłoszenia własnej konstytucji, utworzenia własnego parlamentu, rządu, sił zbrojnych, sądu. Od kwietnia 1994 roku stacjonuje w Abchazji misja obserwacyjna ONZ oraz kilka jednostek armii rosyjskiej w charakterze "sił pokojowych". W wyniku wojny Abchazję opuścili niemal wszyscy Gruzini. Mimo zaistniałej sytuacji ani Gruzja, ani organizacje międzynarodowe nie uznały niepodległości Abchazji.

Osetia Południowa
Niemal identycznie ukształtował się obecny status Osetii Południowej. Osetyjczycy, podobnie jak Abchazowie, stanowią odrębny od Gruzji kulturowo naród, posługujący się językiem należącym do grupy języków irańskich, w przeciwieństwie do języka Gruzinów, należącego do języków kaukaskich. W okresie radzieckim Osetia Południowa miała status obwodu autonomicznego w Gruzińskiej Socjalistycznej Republice Radzieckiej. W 1989 roku południowi Osetyjczycy, wspierani przez Moskwę, ogłosili połączenie z Północną Osetią i powstanie Południowo-Osetyjskiej Radzieckiej Republiki Demokratycznej w ramach ZSRR. Gruzja połączenia tego nie uznała. W grudniu 1990 roku przewodniczący Gruzińskiej Rady Najwyższej Zwiad Gamsachurdia pozbawił ją autonomii i wprowadził na jej terenie stan wyjątkowy, co stało się bezpośrednią przyczyną kolejnej krwawej wojny wywołanej przez Gruzję na tym obszarze Kaukazu. Wojna trwała od wiosny 1991 roku do 25 czerwca 1992 roku, dnia podpisania porozumienia pokojowego przez przywódcę Gruzji Eduarda Szewardnadzego oraz Borysa Jelcyna, prezydenta Rosji, wspierającej Osetię Południową. Wcześniej, w styczniu tego samego roku, władze separatystycznej Osetii przeprowadziły referendum, w którym niemal sto procent uczestników opowiedziało się za zjednoczeniem z Osetią Północną i wejściem w skład Federacji Rosyjskiej bądź niepodległością. Na miesiąc przed podpisaniem porozumienia Osetia Południowa proklamowała swoją niepodległość, której nie uznała Gruzja ani też społeczność międzynarodowa. Podobnie jak w przypadku Abchazji ludność gruzińska opuściła teren wojny, którą wygrali Osetyjczycy. Na mocy zawartego porozumienia na obszarze Osetii Południowej uformowano "siły pokojowe" składające się z wojsk rosyjskich, gruzińskich i południowoosetyjskich.

Gruzińsko-osetyjskie incydenty zbrojne
Stosunkowo stabilna sytuacja w tym regionie i funkcjonowanie Osetii Południowej jako "parapaństwa" uległy pogorszeniu w 2004 roku, po wyborze Saakaszwiliego na prezydenta Gruzji. Stosunki między Tbilisi i Cchinwali - stolicą separatystycznej Osetii - uległy radykalnemu zaostrzeniu w 2007 roku, kiedy władze Gruzji zaproponowały separatystycznemu prezydentowi Eduardowi Kokojty utworzenie Autonomicznej Republiki Południowej Osetii wchodzącej w skład Gruzji. Natomiast parlament Gruzji w kwietniu 2007 roku powołał na jej terenie Tymczasową Jednostkę Terytorialną i Tymczasową Administrację Południowej Osetii. Ogłoszenie przez Kosowo niepodległości i uznanie jej na forum międzynarodowym dało prezydentowi Kokojty asumpt do dalszych działań na rzecz ostatecznego oderwania Osetii Południowej od Gruzji i włączenia jej do Federacji Rosyjskiej.
W ostatnim czasie dochodziło do coraz częstszych zbrojnych incydentów gruzińsko-osetyjskich, inspirowanych przez dwóch wielkich graczy w tym konflikcie - Rosję stojącą za Osetią i USA podtrzymujące politycznie Saakaszwiliego. Dla Rosji argumentem dodatkowym w tej rozgrywce jest fakt, iż większość mieszkańców Osetii Południowej posiada obywatelstwo rosyjskie, co pociąga za sobą konieczność zapewnienia im bezpieczeństwa przez Moskwę. Nie bez powodu bezpieczeństwo obywateli rosyjskich stało się jednym z ważniejszych punktów nowej doktryny obronnej Federacji Rosyjskiej. Stanowi on, iż dla bezpieczeństwa władze Federacji mogą użyć każdego rodzaju broni, jaką dysponują.
Z drugiej strony władze Gruzji od dłuższego czasu otrzymywały w konflikcie z Osetią wsparcie polityczne (nie tylko) Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników, pośród których wyróżnia się wyjątkową gorliwością i aktywnością Polska.

Nowa wojna
Rozpoczęła ją Gruzja, której armia wkroczyła na teren Osetii Południowej na kilkanaście godzin przed otwarciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Prezydent Saakaszwili dał rozkaz walki ze zbuntowanym regionem, łamiąc zawarte z trudem w 1992 roku porozumienie między obydwiema stronami, gwałcąc prawo międzynarodowe i uświęconą od starożytności tradycję - zawieszanie wojen i wszelkich walk na czas igrzysk olimpijskich. Rosja odpowiedziała zdecydowanie i nieustępliwie, zmuszając Gruzję do ogłoszenia jednostronnego zawieszenia broni. Wybuchowi tej wojny, która na samym wstępie spowodowała śmierć około dwóch tysięcy osób i ogromne zniszczenia - nade wszystko Cchinwali - towarzyszy wojna propagandowa obydwu stron: osetyjsko-rosyjskiej i gruzińsko-amerykańskiej. W mediach dokonywana jest bezwzględna manipulacja prawdą, perswazja ideowa, zatajanie bądź przeinaczanie faktów, subiektywna ich interpretacja.
Strona gruzińsko-amerykańska mówi o bezwzględnej konieczności zachowania integralności Gruzji i ponownym przyłączeniu do niej Osetii. Strona rosyjska - o konieczności obrony jej obywateli w Osetii zagrożonych przez Gruzję. Również w światowych środkach przekazu brak rzeczowych komentarzy, gdyż przeważnie prezentują one stanowisko jednej strony. Taki sam charakter mają wypowiedzi polityków. Uderza w nich dodatkowy rys: brak odniesienia do narodu - nade wszystko osetyjskiego, który jest największą ofiarą tej wojny - oraz do jego praw. Zgodzić się należy z wypowiedzią rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych Rosji Grigorija Karasina, który zarzucił Zachodowi cynizm i stosowanie podwójnych standardów i norm moralnych w polityce światowej. Z tym zastrzeżeniem, że zarzut ten dotyczy także Rosji. Dotyczy, niestety, również Polski i jej mediów. Atrybutem polityki stała się niemoralność, normą - przekraczanie prawa, manipulowanie świadomością opinii publicznej.
Takie jest jej oblicze zarówno wtedy, gdy wyraża cele globalizmu amerykańskiego czy brukselskiego, jak i wtedy, gdy określa istotę neoimperializmu rosyjskiego. Żaden z głównych podmiotów rosyjsko-gruzińskiej wojny nie jest bohaterem pozytywnym. Najbardziej pozytywni są Osetyjczycy, ofiary tej wojny, o których media, m.in. w Polsce, niechętnie mówią. Od lat bezskutecznie walczą o swą niepodległość, do której mają prawo jako odrębny naród, rozumiany - zgodnie z zaproponowaną przez Herdera pierwszą jego definicją - jako druga podstawowa po rodzinie wspólnota, posiadająca własną kulturę i własny język. Prawo narodu osetyjskiego do niepodległości jest takie samo jak prawo Czeczenów czy Palestyńczyków. Okazuje się, że w obecnym układzie światowym nie ma miejsca dla ich niepodległości, choć znalazło się dla Kosowa i Kosowian, którzy nie są odrębnym narodem, posiadającym własną kulturę i własny język. Za to, że Czeczenia nie osiągnęła niepodległości, odpowiada Rosja; za to, że Palestyńczycy - mimo długich lat krwawej walki i hekatomby ofiar - nie posiadają swego suwerennego państwa, odpowiadają Stany Zjednoczone popierające Izrael, który jest przeciwnikiem suwerenności Autonomii Palestyny. Zaistnienie państwa kosowskiego dokonane z pogwałceniem prawa międzynarodowego, poprzedzone czystkami etnicznymi, jakie objęły Serbów w Kosowie, było politycznym precedensem, wyreżyserowanym przez USA, zaakceptowanym przez większość państw, nade wszystko przez Unię Europejską. Te same państwa i Polska, która znalazła się w ich czołówce, nie chcą uznać prawa Osetyjczyków do niepodległości.

Stanowisko Polski
Polska, realizując amerykańską politykę osłabiania Rosji i pomniejszania jej strefy wpływów, zaangażowała się bezwarunkowo - beznadziejnie - po stronie Gruzji, przeciwko Osetii. Doszło nawet do tego, że polskie władze mobilizują świat, nade wszystko Unię Europejską, do działania po stronie Gruzji. Szef MSZ Radosław Sikorski twierdzi, że UE powinna się podjąć "misji stabilizacyjnej" na południowym Kaukazie i zapowiedział, że Polska rozważy "aktywny udział w takim przedsięwzięciu". Choć nie mówi o tym oficjalnie, wiadomo, że jest to realizacja amerykańskich celów na Kaukazie. Interes narodowy Polski i polska racja stanu nigdy nie miały ukierunkowania kaukaskiego. Zawsze natomiast, zgodnie z chrześcijańskimi zasadami etycznymi, obejmowały pomoc humanitarną i dyplomatyczną dla ofiar wojen toczonych daleko od nas. Zaangażowanie polskich władz ma inny charakter: jest poparciem dla poszerzania amerykańskiej strefy wpływów tam, gdzie Waszyngton nigdy ich nie miał. Jest jednocześnie działaniem skierowanym wprost przeciwko Rosji, z którą politycy rządzący Polską od 1989 roku nie chcą ułożyć poprawnych relacji - mimo że takie relacje dyktuje logika i uzależnienie od rosyjskiego gazu. Jest to objaw ewidentnego zastoju politycznego i intelektualnego "elit" okrągłostołowych sprawujących nad polskim społeczeństwem władzę. Postrzegają one Amerykę tak jak postrzegali ją Polacy w czasach zimnej wojny - jako przeciwieństwo "imperium zła" - Związku Radzieckiego. Tymczasem mit Ameryki jako takie przeciwieństwo już dawno upadł. Obecna Ameryka ma ręce unurzane we krwi tysięcy Afgańczyków i setek tysięcy Irakijczyków. I tak się szczęśliwie dla niej składa, że prowadzi wojny z dala od swego terytorium, w niczym nie narażając swoich obywateli. "Elity" rządzące Polską nie chcą ponadto przyjąć do wiadomości, że Ameryka nie wywiązała się nigdy wobec nas ze swych zobowiązań. Sterując z daleka Gruzją, chciałaby nas jeszcze bardziej zaangażować w swe rozgrywki z Rosją. Prawda płynąca z lekcji gruzińskiej jest jednak brutalna. Amerykańskiej pomocy wojskowej dla prezydenta Saakaszwiliego nie będzie. Jakie są gwarancje, że pomoc taka będzie dla Polski, gdyby ją zaatakowała Rosja? Jak długo polska polityka międzynarodowa opierać się będzie na kłamstwach?
Prof. dr hab. Anna Raźny

Autorka jest kierownikiem Katedry Rosyjskiej Kultury Nowożytnej, dyrektorem Instytutu Rosji i Europy Wschodniej UJ, wykładowcą WSKSiM w Toruniu
"Nasz Dziennik" 2008-08-12

Autor: wa