Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Oś Paryż - Berlin - Moskwa?

Treść

Zachodni komentatorzy, wciąż rozważający przyczyny odrzucenia konstytucji Unii Europejskiej przez Francuzów i Holendrów, podkreślają, że o klęsce przesądziła niechęć wyborców wobec nowo przyjętych krajów oraz arogancja polityków, którzy nie liczyli się ze zdaniem opinii publicznej w sprawie polityki wewnętrznej i zagranicznej. Obserwatorzy wskazują na skrajne wyobcowanie rządzących UE kosmopolitycznych elit politycznych, które nie zamierzają zmienić swojej postawy.
Zdaniem publicysty "Le Figaro" Andre Glucksmanna, sprzeciw Francuzów świadczy "o głębokim zjawisku na skalę kontynentalną". Radzi on tym, którzy powiedzieli konstytucji "tak", aby nie lekceważyli znaczenia francuskiego "nie". Chociaż "na pierwszy rzut oka większość, która powiedziała 'nie' jest amorficznie i wewnętrznie niejednorodna", to jednak ta "pstra mieszanina jest oznaką siły". Francuski analityk ironizuje, że "doświadczając mdłości z powodu kosmopolitycznej biurokracji brukselskiej", przeciwnicy uniokonstytucji "wypowiedzieli wojnę polskim konkurentom", nie zapominając o "przyszłych tureckich agresorach". "Francuzi, którzy zwykle nie przejawiali aktywności na europejskich wyborach parlamentarnych", mówiąc "nie" uniokonstytucji, "stali się euronihilistami". "Mówić o braterstwie już nie sposób" - martwi się Glucksmann.
Publicysta "Le Figaro" zauważył również, że niechęć do Europy Środkowej i Wschodniej demonstrują również zwolennicy uniokonstytucji. "Te same fobie, na których jest osadzone 'nie', demonstrują również oficjalni zwolennicy 'tak'. Czyż to nie prezydent Chirac z powodu sporu dotyczącego wojny w Iraku wyniośle oświadczył, że kraje Europy Wschodniej mają tylko jedno prawo - 'pomilczeć'?" - napisał Glucksmann, przypominając, że "natrętną ideą francuskiej dyplomacji jest utworzenie 'euromocarstwa' jako przeciwwagi dla amerykańskiego 'supermocarstwa'". "Nie jest to marzenie o europejskiej Europie, lecz o Europie francuskiej. Oś Paryż - Berlin - Moskwa - oto jej kręgosłup" - zauważa analityk, który zaleca Warszawie i Brukseli "trzymać się mocniej". "To one zostaną ofiarami klęski referendum" - stwierdza Glucksmann.
Analityk nie stroni od smutnych ironii pod adresem francuskiej polityki zagranicznej, która rozbiła jedność Europy. "Putin jest lepszy niż Bush! Jak można było wytykać francuskiemu wyborcy, że okazał się on bardziej konsekwentny niż pan Villepin? Wszyscy wiedzą, że Europa 'dwudziestu pięciu' w swojej większości odmawia rozgrywania karty Moskwy i Pekinu przeciw Waszyngtonowi. Oznacza to precz z Europą 'dwudziestu pięciu'!" - podsumowuje autor polityczne myślenie Paryża. "Socjalistyczni piewcy sprzeciwu (...) wzmacniają tę toporną geopolitykę za pomocą populistycznych argumentów. Wymachują straszakami dumpingu i masowej imigracji. Polski hydraulik zabiera nam pracę? Estonia kradnie nasze fabryki? Stwórzmy więc Jałtę-2 i zatrzaśnijmy drzwi przed nosem młodych demokracji europejskiego Wschodu!" - pisze z sarkazmem Glucksmann.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2005-06-06

Autor: ab