Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Order Przyajźni

Treść

Z prof. Andrzejem Stelmachowskim, prezesem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska", rozmawia Kamila Pietrzak

Czy mógłby Pan Profesor przybliżyć nam historię stosunków polsko-kazachskich?
- Los narodu kazachskiego w czasach stalinowskich był szczególnie trudny. Jedna trzecia narodu wyginęła, o czym mało wiemy. Nędza, jaka wtedy tam panowała wśród prostych ludzi, była szczególnie głęboka. I mimo wszystko ci prości ludzie udzielili pomocy naszym rodakom rzuconym w stepy kazachskie. Wtedy bez tej pomocy liczba ofiar byłaby większa. W związku z tym uważam, że dobrze się stało, iż w dniu dzisiejszym odbywa się promocja wydanej przez władze Kazachstanu specjalnej książki na temat polskich losów w latach 1936-1956. Pierwsze represyjne deportacje dotyczyły Polaków mieszkających na Ukrainie, zwłaszcza w rejonach przygranicznych. Potem oczywiście były jeszcze większe fale deportacyjne z naszych dawnych Kresów Wschodnich - już w czasie wojny i nawet po wojnie. To wszystko znalazło swą dokumentację właśnie w tej publikacji.

Dlaczego losy Polaków są udokumentowane właśnie do 1956 roku?
- Do 1956 roku nasi rodacy byli pod "komendanturą", czyli podlegali bezpośredniemu nadzorowi NKWD. Nie mieli możliwości poruszania się. Polacy musieli meldować się w określonych odstępach czasu w jednostkach NKWD. Zniesiono to dopiero właśnie w roku 1956, po słynnej mowie Chruszczowa.

Jakie znaczenie ma dla Pana otrzymany Order Przyjaźni?
- Odznaczenie przyjmuję jako wyraz uznania nie tyle dla mnie, ile dla "Wspólnoty Polskiej" i wszystkich tych, którym bliska jest sprawa Polaków wracających z Kazachstanu i żyjących tam nadal. Tak się składa, że fala powrotów maleje - pewnie z uwagi na to, że tam się ogromnie poprawia sytuacja ekonomiczna. Kazachstan stoi wobec perspektyw burzliwego rozwoju. To też jest znamienny czas naszych wspólnych dziejów. I zdaje mi się, że tego rodzaju związki rozpoczęte w nieszczęściu, a kontynuowane w latach pewnego powodzenia stwarzają dobre perspektywy na przyszłość.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2006-11-24

Autor: wa