Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Orban skrytykowany za... dywan

Treść

Premier Węgier Wiktor Orban zwrócił się do europosłów, aby nie mieszali się do polityki wewnętrznej jego kraju, a zamiast tego zajęli się tym, do czego są powołani, czyli m.in. sprawami strategii unijnej na nadchodzący rok. Tak ostro węgierski premier zareagował na manifestacje lewicowców w Parlamencie Europejskim, domagających się wycofania przez Budapeszt nowej ustawy medialnej.
Premier Orban, nie wdając się w jałowy spór z europejską lewicą, starał się przedstawić priorytety węgierskiej prezydencji, przypadającej w najbliższym półroczu. Przedstawiciele socjalistów, Zielonych i liberałów robili jednak wszystko, aby sprowokować szefa rządu Węgier. Kilku europosłów na przemówienie Orbana przyszło z zaklejonymi ustami oraz specjalnie przygotowanymi węgierskimi gazetami, których pierwsze strony były puste, a widniał na nich jedynie napis "Ocenzurowano". Zdaniem lidera socjalistów Martina Schulza, Orban powinien stanąć w obronie podstawowych, demokratycznych wartości europejskich. - Proszę wycofać ustawę i przedstawić lepszą, bardziej zrównoważoną - apelował. Jednakże o tym, że nie chodzi wcale o protest przeciwko ustawie medialnej, ale jedynie o dokuczenie politykowi, który nie jest "proeuropejski", świadczą słowa Schulza, któremu nie podoba się... dywan ułożony w budynku Rady UE w Brukseli z okazji węgierskiej prezydencji. Widnieje na nim m.in. mapa historycznych, wielkich Węgier sprzed 1848 roku. Zdaniem lidera europejskich socjalistów, jest to jedynie próżna demonstracja i nic niedająca fanaberia węgierskiego premiera.
Do głosów krytyki przyłączał się także przewodniczący liberałów Guy Verhofstadt, który protestował przeciwko ustawowym karom za "niezrównoważone politycznie informacje". Jego zdaniem, realizacja tego celu jest niemożliwa, wobec czego wezwał Orbana do jak najszybszej zmiany tych zapisów. W podobnym tonie wypowiadał się szef Zielonych Daniel Cohn-Bendit, który zarzucał premierowi Węgier, że wprowadzając nową ustawę medialną, zapomniał o swoich korzeniach i o swojej walce o demokrację.
Wiktor Orban ucinał jednak szybko te dyskusje, apelując, by nie mieszać krytyki dotyczącej polityki węgierskiej z unijną prezydencją, której priorytety przyjechał przedstawić w PE. Jednocześnie wyjaśniał, że Węgry zmienią ustawę, jeśli okaże się to konieczne, w ślad za trwającą oceną prowadzoną przez Komisję Europejską. Jeśli ktoś chce walczyć o wolność prasy, to może liczyć na pomoc antykomunistycznego rządu węgierskiego, który ma doświadczenia w tej materii - cytuje Orbana PAP. W obronie węgierskiego premiera stanęli m.in. polscy eurodeputowani. Jacek Kurski podkreślił, że ataki na Wiktora Orbana mają tło ideologiczne i są jedynie zemstą za "skuteczny konserwatyzm" wprowadzany w życie przez jego rząd. Kurski ocenił zarzuty stawiane Węgrom za niesprawiedliwe, mówiąc, że w Polsce jest rada ds. mediów zdominowana przez opcję rządzącą, która doprowadza do wyrzucania z mediów dziennikarzy o konserwatywnych poglądach. - I nikt nie protestuje - zauważył.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-01-20


Autor: jc