Opowieść o Tkaczu
Treść
Nie wiadomo skąd jest. Na pewno nie zwyczajnym wykonawcą zawodu tkacza. Zawód ten dzisiaj, dzięki postępowi maszyn, praktycznie już nie istnieje.
Ale jednak tka. Dokładnie tak jak u Izajasza:
Jak tkacz zwinąłem me życie,
a Pan jego nić przeciął.
Od świtu do nocy kres mi położysz. (Iz 38, 13)
Jest tkaczem czy nie, a jednak tka. Trochę jak Bóg. A może nawet pracuje dla Niego. Kto wie?
Ma więc do czynienia z niciami. I z kołowrotkiem. Czyli z tkaniem. Pracuje przez wieki. W różnych miejscach, lecz właściwie należałoby powiedzieć na różnych poziomach życiach. Bo, jak to przeczytaliśmy powyżej, życie to nić. Wiedzieli już o tym Starożytni. Ale mało kto rozumie i bierze to na poważnie (co bynajmniej nie znaczy destrukcyjnie). Bo własne życie się nie tyle przędzie, lecz jest ono przędzone. I tu jest miejsce dla niego, naszego tkającego bohatera. Dostaje nici, dostęp do kółka, które je rozpina i nawija.
W sumie współpracuje z Bogiem. Wykonuje służebną, techniczną robotę i musi być dyskretny. Dlatego czasem pozwala ludziom mieć wrażenie, że mają nić swego życia w ręku. Nie wszyscy do tego dojrzeli. Ci jednak, których za takich uznał mają szansę na szczególną refleksję czy wzruszenie. Nić bowiem ujmuje swoją słabością – ale i zdolnością, by tę słabość pokonać, czyli by ciągnąć się i trwać wbrew możliwości bycia zerwaną w każdej chwili.
Wrażliwość na tę delikatność i łatwość zerwania nici może otwierać serce i niepokoić. Bo tak dokładnie nie wiadomo, czy to faktycznie nić życia, czy tylko metafora, albo więź z kimś innym, a może wierność pamięć. Wszak wszyscy jesteśmy połączeni. Więzy zaś są tak kruche. Wystarczy nieostrożny czy gwałtowny ruch. Albo jedno kliknięcie – i więzi nie ma. Kto jest wrażliwy, może to wysłuchać z niektórych pieśni poświęconych właśnie przędzeniu – jak choćby Małgosia przy kołowrotku Schuberta (do słów Goethego) czy Prząśniczka Moniuszki (do słów Czeczota) albo też chór prządek z Latającego Holendra Wagnera. Tam tęsknota i niepewność przeplatają się z nadzieją, bardziej ją jednak krusząc niż wzmacniając.
Obraz nici jest sugestywny. Kto trzyma ją bezbronną w drżących dłoniach wie, o co chodzi. Pęd nie gwarantuje efektu. Raczej zwiększa ryzyko. Ocalenie nici wcale nie jest pewne, lecz jeśli się wydarzy niesie tak wielką radość. Metafory przylatują same: życie, przyjaźnie, zdrowie, plany: Wystarczy nieostrożny czy gwałtowny ruch. Albo jedno kliknięcie – i już po wszystkim. Dokładnie tak, jak to zalecał św. Benedykt piszący w swojej Regule by śmierć nadchodzącą mieć codziennie przed oczyma (RB 4, 47)
Dlatego nasz Tkacz nie szczędzi trudu wyplatania i oplatania nici. Nie jednej, lecz wielu. Całej sieci. Rozwija je i rozciąga. Obejmuje nimi coraz więcej. W ten sposób małe zerwanie nie będzie stratą. Im większa sieć, tym trwalej i bezpieczniej. W ten sposób sieć narasta. Czasami niepostrzeżenie, czasami jednak oczekiwana. Tkacz ma swoją strategię. Zintensyfikował metaforyzację nici. Splata je teraz niemalże z każdej relacji. Łatwiej mu, bo stały się tak delikatne i wrażliwe. W sumie chce im pomóc. Każda relacja owszem, jest delikatna i nietrwała jak sieć, lecz rozwinięta, nawinięta wokoło staje się mocniejsza. Dzieje się to jednak kosztem oplątania. Słabe nici, mogące szybko być zerwane niczym nie krępują wolności. Im bardziej wzmacniamy je splatając razem i oplatając wokół, tym bardziej jednak nas… wiążą. Jak każda zresztą trwała relacja. Zawsze zabiera coś z naszego czasu, dotychczasowego sposobu bycia. Chcemy czy nie. Przemienia nas. Faktyczne wiąże z kimś drugim. Jest to ceną za relację. Problem, że dzisiaj chciałoby się mieć relacje bez zobowiązań. Taką ze słabych, a nawet pozrywanych nici. Tymczasem Tkacz wie, że to niemożliwe. Mocny wątek wymaga i wiąże. Jak każda dobra sieć. Kiedy jest faktycznie porządny, stać się może częścią materiału – pasem, draperią, szalem. I w ten sposób związanie stać się może okryciem, otuleniem. To jest najpełniejsza satysfakcja Tkacza: przejście od jednej nici do szerszej materii, do szat. To oznacza zmianę perspektywy – tak relacji, jak i własnego życia.
Owszem, w szaty można się zaplątać, jak zresztą i sieć. Liczy się wtedy jednak poczucie bezpieczeństwa, przynależności, własnego miejsca.
Zadomowić się w sieci – jak Tkacz. Odczuć na sobie i cieszyć się każdym jej drgnieniem, świadomością łączności ze wszystkimi, schronieniem. Z jednej, niepozornej nici powstaje tunika, płaszcz, całun. Przestajemy już drżeć o jedną nić. Powierzamy się rzeczywistości większej i pewniejszej, bo utkanej z wielości relacji i odniesień. Paradoksalnie do tego potrzeba umrzeć, aby móc powierzyć się nowej perspektywie…
Tak Tkacz okazuje się sprzymierzeńcem a nawet przyjacielem. Chce pomóc. Potrzebuje tylko nieco cierpliwości i odwagi. I zaufania, że to, co robi pochodzi od samego Boga, który chce nas otoczyć opieką już tu, na ziemi. I czyni to najzwyczajniej – przez ludzi. Rzecz w tym, byśmy ich przyjęli. Nie uciekali od pozorów stawania się zależnymi. Raczej lepiej powierzyć się relacjom, rozmaitym związkom, których przecież tyle wkoło nas. Mają rozmaite kolory, odcienie. Falują, wibrują. Okazują się falami, oceanem – pięknym, skąpanym w słońcu. Również pierwsze wejście do wody nie musi być przyjemne. Gdy się jednak przełamiemy, otwierają się nieznane perspektywy – ostatecznie wyzwalające.
Dla tych, co się zdecydują na przełamanie, Tkacz ma sympatyczną piosenkę do nauczenia. Prostą i pocieszającą. Pozwala ona inaczej spoglądać na rwące się czy też oplatające nas coraz bardziej nici. Dostrzec, że obsesja, którą zdają się skrywać, nie jest niczym innym jak wesołym, kolorowym kręceniem się kółka sensu i życia:
Kręcę kółko
jedwab śpiewa
cynobrowo-czerwony niebieski
i rezedowo-zielony.
Ja jednak zniknęłam
człowiek się kurczy
znika
tymczasem kółko
się kręci:
Człowiek umiera i umiera
w trójkolorowym morzu [Wiersz nosi tytuł Śmierć przy kołowrotku].
Bernard Sawicki OSB – absolwent Akademii Muzycznej im. F. Chopina w Warszawie (teoria muzyki, fortepian). Od 1994 r. profes opactwa tynieckiego, gdzie w r. 2000 przyjął święcenia kapłańskie, a w latach 2005-2013 był opatem. Studiował teologię w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie oraz w Ateneum św. Anzelma w Rzymie, gdzie obecnie wykłada. Autor felietonów Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności oraz innych publikacji.
Źródło: ps-po.pl, 17 kwietnia 2019
Autor: mj