Opętani wojną
Treść
Stany Zjednoczone torpedują wszelkie inicjatywy, które mogłyby powstrzymać ich interwencję zbrojną w Iraku. Nie zważając na piątkowy raport inspektorów rozbrojeniowych ONZ, pozytywnie oceniający postawę Iraku podczas inspekcji, Biały Dom za wszelką cenę dąży do rozpętania wojny.
Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, dyrektor generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej Mohamed El Baradei zaapelował wczoraj do Iraku o pilne podjęcie konkretnych działań, dowodzących współpracy z misją rozbrojeniową ONZ. - Sądzę nadal, że wojna nie jest nieunikniona. Nie ulega jednak kwestii, iż jesteśmy coraz bliżej wojny - powiedział Baradei.
Nie mogąc znaleźć godziwego pretekstu do rozpętania wojny, Biały Dom w swoich działaniach koncentruje się obecnie na pozyskaniu poparcia członków Rady Bezpieczeństwa ONZ dla proponowanej przez siebie rezolucji wojny. Sekretarz stanu USA Colin Powell powiedział w niedzielę, że istnieje duża szansa na pozyskanie w Radzie 9-10 głosów (na 15) za rezolucją otwierającą drogę do wojny. Jednocześnie ostrzegł Francję przed użyciem prawa weta. Aby rezolucja amerykańsko-brytyjska została uchwalona, musi zdobyć poparcie przynajmniej dziewięciu członków Rady Bezpieczeństwa, a wśród głosujących przeciwko nie może znaleźć się żaden z pięciu stałych członków Rady (Rosja, Chiny, USA, Wielka Brytania i Francja).
Jednak w niedzielę prezydenci Francji i Rosji ponownie opowiedzieli się za polityczno-dyplomatycznym rozwiązaniem problemu irackiego i efektywnym wykorzystaniem w tym celu uchwalonej pod koniec ubiegłego roku rezolucji nr 1441. Jacques Chirac i Władimir Putin uznali, że piątkowe raporty szefów inspektorów rozbrojeniowych ONZ w Radzie Bezpieczeństwa potwierdziły brak jakichkolwiek podstaw do nieprzedłużania inspekcji w Iraku.
Szef rosyjskiego MSZ Igor Iwanow zapowiedział wczoraj, że Rosja będzie głosowała przeciwko amerykańsko-brytyjskiemu projektowi rezolucji w sprawie Iraku, jeżeli zostanie on skierowany do rozpatrzenia w Radzie Bezpieczeństwa ONZ.
Wczoraj niespodziewanie przeciwko nowej rezolucji opowiedziała się Angola. Wiceminister spraw zagranicznych tego kraju George Chicoty oświadczył, że nadal nie wyczerpano dostępnych środków mogących prowadzić do pokojowego rozstrzygnięcia problemu Iraku. Angolski wiceminister przyznał jednocześnie, iż jego kraj jest "poddawany silnym presjom", by przyłączyć się do stanowiska USA.
Do chwili obecnej Stany Zjednoczone mają zapewnione w Radzie Bezpieczeństwa poparcie Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Bułgarii.
Wszystko wskazuje na to, że nawet jeśli nowa rezolucja nie zostanie przyjęta, USA nie zawahają się przeprowadzić akcji militarnej, co potwierdziła w niedzielę doradczyni amerykańskiego prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice. - USA są gotowe odpowiedzieć militarnie na zagrożenie, jakie stwarza Saddam Husajn, nawet jeśli zostanie odrzucona druga rezolucja ONZ - powiedziała Rice.
KWM, PAP, Reuters
Nasz Dziennik 11-03-2003
Autor: DW