Operowy Mozart
Treść
Obchodzony Rok Mozarta sprawił, że nowe nagrania jego dzieł pojawiają się niczym grzyby po deszczu. Od początku roku pokazało się na rynku kilkadziesiąt nowych albumów. Jest wśród nich kilkanaście naprawdę znakomitych, by wspomnieć tylko trzy albumy Anne Shophie Mutter czy wznowienia: na DVD - legendarnego nagrania Wesela Figara pod batutą Karla Böhma, albo na CD - wszystkich sonat fortepianowych w wykonaniu Marii J. Pires.
Do tej listy możemy dopisać najnowsze nagranie "Czarodziejskiego fletu" firmowane przez Claudio Abbado, prowadzącego całość z wyjątkową maestrią. Wykreowana przez niego muzyka Mozarta brzmi w tym nagraniu niesłychanie subtelnie i finezyjnie, a fraza ujmuje śpiewnością. Abbado zadbał o świetnie wyważoną dynamikę oraz o to, by w jego interpretacji znalazła się nie tylko odrobina ciepła, liryzmu oraz humoru, ale również właściwa temu dziełu aura baśniowej fantastyki. Do tego wszystkiego należy jeszcze dodać wyjątkową dbałość o każdy niuans partytury i kolorystykę brzmienia orkiestry. Można powiedzieć, że Abbado podszedł do tego dzieła Mozarta z wyjątkowym pietyzmem!
Szkoda tylko, że tej wysokiej oceny nie można odnieść do całej obsady, w której dominują raczej jeszcze mało znani śpiewacy niemieccy. Wyjątek stanowi znana Węgierka Erika Miklósa - Królowa Nocy, której koloratura jakoś nie powaliła mnie na kolana. Pięknym głosem i płynnym prowadzeniem frazy ujmuje Dorothea Röschmann w partii Paminy. Dysponujący interesującym, pełnym blasku tenorem Christoph Strehl jest stylowym Taminem, podobnie jak René Pape w partii Sarastra. Sympatię budzą również: liryczny Hanno Müller-Brachmann, Papageno, oraz Julia Kleiter, Papagena. Pozostali soliści nie wychodzą ponad poprawność.
Drugim równie wartościowym albumem jest "Łaskawość Tytusa". Dzieło zostało skomponowane na uroczystość koronacji cesarza Leopolda II Habsburga na króla Czech. Miało swoją prapremierę we wrześniu 1791 roku w Teatrze Narodowym w Pradze, gdzie Mozart cieszył się wyjątkową sławą. Niestety, wielkiego sukcesu nie było, a opera na długie lata powędrowała do archiwum. Dopiero w latach osiemdziesiątych naszego wieku odkryto ją na nowo. "La clemenza di Tito" jest dziełem statycznym i bardziej do niego pasuje określenie koncert w kostiumach niż opera z jasno określoną akcją. Cała fabuła sprowadza się do tego, że każdy z bohaterów ma do zaśpiewania kilka arii oraz duetów czy nieco rzadziej tercetów. Nawet chór jest tutaj bardziej biernym komentatorem niż uczestnikiem wydarzeń. To dzieło słynie też z pięknej muzyki i sześciu niesamowicie trudnych partii, których wykonania mogą się podjąć naprawdę wytrawni śpiewacy. Z takim właśnie zestawem mamy do czynienia w jego najnowszym nagraniu firmowanym przez sir Charlesa Mackerrasa, któremu udało się zgromadzić grupę świetnych solistów.
Każdy z nich jest śpiewakiem o klasie samej w sobie. Już rozpoczynający akcję recytatyw "Ma ché? Sempre l'isterso" Vitelli i Sesta oraz ich duet "Come, il passo afferta" zaśpiewane z niesamowitym wyczuciem stylu przez Magdalenę Ko˘zená i Hillevi Martinpelto dają przedsmak czekających nas uniesień. Pierwsza z pań śpiewa swoją partię z niesamowitą intensywnością emocjonalną. Druga zachwyca pięknem brzmienia głosu i precyzją karkołomnej koloratury. Ko˘zená jako melancholijny zakochany Sesto prezentuje nie tylko piękny, o aksamitnym brzmieniu głos i właściwą ekspresję, ale zachwycała też wspaniałym prowadzeniem frazy. Najpełniej dowodzi tego w niezwykle zaśpiewanym rondzie "Deh, per questo intante" z II aktu. Christine Rice w partii Annio to również czarowny, naturalnie prowadzony głos o ciepłym brzmieniu, znakomicie opanowana koloratura i świetna wokalna ekspresja. Mocny, stylowo prowadzony wokal prezentuje też Rainer Trost jako władczy Vespaziana. Jego kreacja mieni się pełną paletą emocji kreślonych jednak bardzo subtelnie, bez przerysowań.
Subtelny w swoich poczynaniach jest również sir Charles Markerras prowadzący orkiestrę z nieopisanym wyczuciem w stosunku do śpiewaków. Muzyka Mozarta w jego ujęciu ujmuje niezwykłą energią, brzmiąc przy tym niesłychanie świeżo i przejrzyście.
Adam Czopek
"Nasz Dziennik" 2006-12-19
Autor: wa