Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Opera na DVD

Treść

Tenor się nudzi

Arena di Verona to funkcjonujący od 1913 r. festiwal operowy. Jego historię rozpoczęła Aida Verdiego wystawiona w setną rocznicę urodzin kompozytora. Od tego czasu, z przerwami spowodowanymi wojennymi zawieruchami, festiwal jest letnią, cieszącą się ogromnym powodzeniem, atrakcją Werony.
Festiwalowe przedstawienia przyciągają tłumy miłośników opery. Każdego wieczoru w malowniczych ruinach antycznego rzymskiego amfiteatru zasiada 25 tysięcy widzów. Na tej wielkiej scenie, gdzie wiatr gra na dekoracjach, a deszcz i burza potrafią wspomagać sceniczną akcję, miała swój włoski debiut wielka Maria Callas. Od lat w Weronie można spotkać czołówkę operowych śpiewaków i dyrygentów. Ci pierwsi za każdym razem narzekają, że śpiewanie na tej arenie jest zabójcze dla głosu, jednak urzeczeni gorącą atmosferą festiwalu zupełnie się nie bronią przed następnym zaproszeniem.
Na płycie DVD zaprezentowana została inscenizacja "Trubadura" G. Verdiego z 1985 r. zrealizowana przez: Giuseppe Patroni Griffiego - reżyseria, Mario Ceroliego - scenografia, i Gabriela Pescucciego - kostiumy. I to właściwie wszystko, co dobrego można napisać o ich pracy. Reżyseria statyczna, bez silenia się na stworzenie oryginalnego teatru. Scenografią też trudno się zachwycić, stanowią ją drewniane rusztowania udające - bez większego powodzenia - zamkowe baszty, i... koń trojański. Jedynie kostiumy utrzymane w stylu epoki mogą się podobać. W sumie tradycyjna, by nie powiedzieć: koturnowa, realizacja sceniczna zrobiona bez szczególnego natchnienia i polotu.
Na szczęście jest w tym nagraniu czego posłuchać. Fiorenza Cossotto jak zwykle imponuje siłą brzmienia swojego pięknego mezzosopranu oraz żywiołową, pełną dramatyzmu, interpretacją. Jej Aucena ma w sobie tkliwość matki i nienawiść córki, której matkę okrutnie skrzywdzono. Cossotto pewnie prowadzi frazę, imponuje świetnie prowadzonym płynnym legato i znakomitą techniką belcantową. Giorgio Zancanaro śpiewa partię okrutnego hrabiego di Luny bardzo naturalnie, ujmując szlachetnym brzmieniem głosu, któremu potrafi nadać ciemną, dramatyczną barwę. Z kolei soczysty głos Rosalind Plowright ma mocne i wyrównane, w każdym rejestrze, brzmienie. Śpiewaczka, operując nim z zadziwiającą swobodą, nasyca partię Leonory wieloma odcieniami barw i ekspresji. Z całej obsady jedynie Franco Bonisolli pozostawia lekki niedosyt. Co prawda jest bardzo sprawny technicznie i ma piękny, pełen blasku głos, którym bez wysiłku pokonuje najwyższe dźwięki, lecz jego aktorstwo ogranicza się do kilku ogranych gestów i póz. Odniosłem wrażenie, że podczas sceny z Cyganami i śpiewanej przez Azucenę arii "Stride la vampa!" tenor wyraźnie się nudził. Dyrygent Reynald Giovaninetti prowadzi cały spektakl bardzo precyzyjnie i dynamicznie, ale nie szarżuje w tempach. Muzyka pod jego batutą pulsuje namiętnościami, stając się prawdziwym dramatem uczuć.
W sumie nagranie, które może nie do końca cieszy oko, ale daje satysfakcję słuchającemu.
Adam Czopek

"Nasz Dziennik" 2006-07-24

Autor: wa