Przejdź do treści
Przejdź do stopki

ONZ nie zmusi do zabijania

Treść

Uznanie tzw. aborcji za prawo człowieka, co - jako część prawa międzynarodowego - zmuszałoby poszczególne kraje do akceptacji tego procederu, usiłowały przeforsować na forum ONZ środowiska proaborcyjne. Takiej właśnie interpretacji postanowień konferencji z Pekinu z 1995 r. sprzeciwiły się Stolica Apostolska i USA oraz 3 inne państwa. Wśród nich nie było Polski.
W takiej ważnej dla obrony życia na świecie chwili Polacy pozwolili bowiem, aby w ONZ reprezentowała ich przedstawicielka lewicowego rządu Magdalena Środa, po której trudno się spodziewać obrony poczętych dzieci.
Uznaniu tzw. aborcji za prawo człowieka sprzeciwiły się - oprócz USA - Watykan, Kostaryka, Nikaragua i Panama - poinformowała Agencja Reutera.
Na rozpoczętej pod koniec lutego w Nowym Jorku międzynarodowej konferencji ONZ, będącej kolejnym podsumowaniem i oceną wyników podobnego spotkania w Pekinie z 1995 r., dyskutowano projekt deklaracji domagającej się od państw, które jeszcze tego nie zrobiły, akceptacji zabijania poczętych dzieci. Tym razem przeforsowanie proaborcyjnych przepisów próbowano przemycić jako prawo człowieka. Za takie bowiem uprawnienie chciano uznać tzw. aborcję, jako prawo kobiety. Tak przynajmniej bełkotliwie sformułowany dokument ONZ odebrali przedstawiciele USA i wymienionych wyżej państw, sprzeciwiając się jemu. Amerykanie zaproponowali nawet poprawkę do dokumentu ONZ zaznaczającą, że postanowienia konferencji w Pekinie nie interpretują tzw. aborcji jako prawa człowieka. Jednak poparły ją tylko 4 wymienione kraje, choć po burzliwej dyskusji przedstawiciele pozostałych państw zgodzili się, że deklaracja nie ma charakteru prawa, a więc nie może zmusić danego kraju do przyjęcia stanowiska ONZ. W związku z tym delegacja USA wycofała w czwartek swą poprawkę.
Ostatecznie w piątek wieczorem (czasu miejscowego) na forum ONZ przyjęto deklarację podsumowującą konferencję w Pekinie, która "zaleca" legalizację tzw. aborcji. Jak tłumaczyli przedstawiciele delegacji Stanów Zjednoczonych, nie protestowali przeciw temu, ponieważ sprawa legalności tzw. aborcji pozostanie i tak w gestii władz narodowych. Przyjęcie dokumentu oznacza jednak przynajmniej formalną akceptację postanowień z Pekinu sprzed 10 lat.
Przedstawiciele środowisk pro-life, którzy uczestniczyli w obradach, relacjonowali katolickiej agencji Zenit, że utrudniano im wypowiadanie się i komunikowanie. Narzekali też, iż nie tłumaczono niektórych dokumentów, m.in. amerykańskiej poprawki. Mimo to uznali, że odnieśli zwycięstwo podczas obecnej konferencji.
BM

"Nasz Dziennik" 2005-03-07

Autor: ab