ONZ chce wysłać wojska do Libanu
Treść
ONZ i kraje Unii Europejskiej rozważają wysłanie do Libanu wojsk rozjemczych. Takie informacje pojawiły się wczoraj w reakcji na zaostrzający się konflikt na Bliskim Wschodzie. Izrael po raz pierwszy od początku swoich ataków wysłał wczoraj do Libanu wojska lądowe. Kontynuował też bombardowania tego kraju, z którego uciekają już nie tylko cudzoziemcy. Dziś ma się rozpocząć ewakuacja Polaków.
Sekretarz generalny ONZ Kofi Annan oraz brytyjski premier Tony Blair opowiedzieli się za wysłaniem międzynarodowych sił rozjemczych do Libanu w celu powstrzymania dalszych ataków Hezbollahu na Izrael. Podczas zakończonego w Petersburgu szczytu państw G-8 Annan zapowiedział, że Rada Bezpieczeństwa ONZ rozpatrzy w najbliższym czasie ewentualność wprowadzenia międzynarodowych sił stabilizacyjnych. Sprzeciwiły się temu władze Izraela, które oświadczyły, że taki pomysł jest "przedwczesny".
Z kolei stojący na czele trzyosobowej delegacji ONZ w Libanie Vijay Nambiar zapowiedział wczoraj, że uda się do Izraela, aby przedstawić "konkretne pomysły", które miałyby pomóc w zakończeniu trwających od sześciu dni walk. W niedzielę misja ONZ, wysłana do Libanu przez szefa tej organizacji Kofiego Annana z zadaniem poszukiwania rozwiązania kryzysu, poparła apel rządu libańskiego o zawieszenie broni.
Zdaniem ministra spraw zagranicznych Iranu Manuszehra Mottakiego, wymiana więźniów pomiędzy obu stronami konfliktu byłaby zadowalającym warunkiem zawieszenia broni. Minister omawiał sytuację w regionie z wiceprezydentem Syrii Farukiem esz-Szaraą.
Wczoraj pojawiły się także informacje o możliwości wysłania sił stabilizacyjnych przez kraje Unii Europejskiej. Nie przekazano jednak oficjalnych wiadomości na ten temat. Z nieoficjalnych wypowiedzi wynika, że wojska takie mogłyby ewentualnie zostać wysłane pod egidą ONZ. Temu jednak zapewne sprzeciwią się USA, które od początku konfliktu stoją po stronie Tel Awiwu. Niejednoznaczne sygnały napływały wczoraj także ze strony Unii Europejskiej. Ministrowie spraw zagranicznych krajów członkowskich omawiali w Brukseli sytuację na Bliskim Wschodzie. Przed rozpoczęciem obrad unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner oświadczyła, że żadna ze stron konfliktu na Bliskim Wschodzie nie ponosi wyłącznej odpowiedzialności za trwającą eskalację przemocy. Przyznała ona jednak, że "istnieje bardzo wysokie ryzyko zaostrzenia się sytuacji w regionie". - Pożar może rozlać się na cały jego obszar - ostrzegła unijna komisarz.
BM, PAP, Reuters
"Nasz Dziennik" 2006-07-18
Autor: wa