Oni muszą, my chcemy
Treść
Meczem z reprezentacją gospodarzy polscy piłkarze ręczni zakończą dziś zmagania w grupie D rozgrywanych w Szwecji mistrzostw świata. Jeśli zwyciężą, nie tylko utrzymają pierwsze miejsce w jej tabeli, ale rywalizację w drugiej rundzie rozpoczną z kompletem czterech punktów na koncie. A to, w perspektywie walki o półfinał, byłby wielki kapitał.
Do kolejnej fazy turnieju, z każdej grupy, awansują po trzy najlepsze zespoły z zachowaniem wyników bezpośrednich spotkań między sobą. Polacy, którzy są już pewni awansu, a na razie odnieśli komplet zwycięstw, wiedzą, że niezależnie od rezultatu dzisiejszego pojedynku rywalizację w grupie II (trafią do niej drużyny z grup D oraz C) rozpoczną z co najmniej dwoma punktami na koncie. Starcie ze Szwedami może ten kapitał powiększyć o jeden lub nawet dwa kolejne "oczka". W najbardziej optymistycznym wariancie, już na samym starcie nasi znaleźliby się w doskonałym położeniu. Jak bowiem wiadomo, z grupy II do półfinału zakwalifikują się tylko dwie ekipy, a rywalami Biało-Czerwonych będą m.in. szalenie mocne Dania i Chorwacja. Każdy punkt jest zatem na wagę złota, wręcz bezcenny. Polacy doskonale wiedzą, że dziś czekać ich będzie niezwykle trudne zadanie. Jeszcze we wtorek powiedzielibyśmy, że arcytrudne, bo gospodarze imponowali rozmachem, w jakim pokonywali następujące po sobie przeszkody, a nasi, choć wygrywali, stylem nie zachwycali. Wspomniany dzień przyniósł jednak zdecydowane zmiany. Co nas najbardziej ucieszyło, w spotkaniu z Koreą Południową Polacy zagrali tak, że ręce składały się do oklasków. - Z meczu na mecz prezentujemy się korzystniej i rośnie w nas nadzieja. Piłkarze jakby się budzili i budowali, choć oczywiście nie wszystko jeszcze wygląda idealnie. Ale jako zespół funkcjonujemy lepiej i to mnie cieszy. Przeciw Koreańczykom wreszcie zaczęliśmy bardziej pracować na pozycje, zawodnicy przekazywali piłkę kolegom, którzy ich zdaniem znajdowali się w czystszej sytuacji. Niekiedy to jeszcze nie wychodziło, ale wolę coś takiego od indywidualnych szarż - przyznał trener Bogdan Wenta. Podczas gry nasi łapali wiatr w żagle, potężne tąpnięcie zanotowali Szwedzi. Murowani faworyci sensacyjnie przegrali 22:27 z Argentyną, co mocno nadszarpnęło ich morale i pewność siebie. Ba, znaleźli się pod ścianą, bo całkiem realny stał się scenariusz, wedle którego do drugiej rundy awansują, ale z zerowym dorobkiem punktowym! Wystarczy, by w dzisiejszym meczu na szczycie lepsza okazała się Polska, a Argentyna nie przegrała z Chile. Czy ktoś w kraju organizującym mistrzostwa spodziewał się takiego rozwiązania? Absolutnie nikt. - Wtorkowa porażka nas rozbiła, ale wierzymy, że przeciw Polsce się zrehabilitujemy - powiedział prowadzący Szwedów Staffan Olsson.
Wszystko bowiem wskazuje na to, że trzecią drużyną z grupy D, która przejdzie do kolejnej rundy, będą niespodziewanie mistrzowie Ameryki Południowej. Gdy nasi się z nimi męczyli, narzekaliśmy, ale ich pozostałe występy pokazały, że to nie jest zlepek przypadkowych piłkarzy, tylko naprawdę niezły i groźny zespół. Dziś zajmują trzecie miejsce w tabeli, z przewagą dwóch punktów nad Koreą, która jako jedyna może ich jeszcze wyprzedzić. To jednak mało realne, bo w ostatnim meczu Argentyńczycy zmierzą się z outsiderami z Chile i nie powinni mieć większych kłopotów z uzyskaniem korzystnego dla siebie wyniku.
Nas jednak bardziej interesuje pojedynek, który rozpocznie się w Goeteborgu o godzinie 20.15. Polacy staną przed ogromną szansą i choć niczego nie obiecują, wierzą, że ją wykorzystają. - Jesteśmy mocni, idziemy do przodu, a to Szwedzi powinni się nas obawiać. Zagrają bowiem pod wielką presją, bo muszą zwyciężyć. Kibice, którzy przyjdą ich dopingować, wcale nie muszą stanowić dodatkowego atutu, przeciwnie. O sukcesie może zadecydować psychika - zauważył Tomasz Tłuczyński. Nasi wiedzą, że czekać ich będzie prawdziwa bitwa. - I to dosłownie, bo gospodarze grają bardzo ostro, agresywnie w obronie, stąd spodziewamy się nie tylko walki, ale wręcz bijatyki. Szwedzi za wszelką cenę będę chcieli wygrać, my postaramy się im przeszkodzić - obiecał Grzegorz Tkaczyk.
Wenta nie ma wątpliwości, że dzisiejsze starcie może być jednym z najważniejszych na całych mistrzostwach. - Tak naprawdę będzie to już pojedynek drugiej rundy. Prawdą jest jednak, że to Szwedzi muszą, my chcemy. A jak się bardzo chce, to wszystko jest możliwe - powiedział. A jego żołnierze dodali, że po trzech starciach z dość egzotycznymi przeciwnikami z radością zmierzą się z zespołem europejskim, lepiej znanym i rozpracowanym. I nie ma większego znaczenia, że będzie nim mocna Szwecja. Oby tylko, co bywa przekleństwem wielkich turniejów, wszystko przebiegło w sportowej atmosferze, a swoich trzech groszy nie postarali się dołożyć arbitrzy.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-01-20
Autor: jc