On będzie przemawiał jeszcze po śmierci
Treść
Ks. abp Sławoj Leszek Głódź, ordynariusz warszawsko-praski:
Ksiądz Prałat Peszkowski to w Polsce postać powszechnie znana, zwłaszcza od lat 90. Znałem Go osobiście bardzo dobrze. Mieliśmy dziesiątki wspólnych celebr, spotkań zarówno w kraju, jak i za granicą - w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Także kiedy dokonywałem tam uroczystych ekshumacji czy poświęcenia - wraz z ks. Prymasem - cmentarzy czy dzwonów. Tych uroczystości było dużo. Ale trzeba pamiętać, że początek lat 90. wcale nie był dobrym czasem do przełamania zmowy milczenia. Sprawa Katynia zamykała się w kręgu Rodzin Katyńskich, których On był kapelanem, i Ordynariatu Polowego. Nie było długi czas medialnego przyzwolenia na mówienie o tym.
Ksiądz Peszkowski był przede wszystkim tym, który utrwalał pamięć o zbrodni i ożywiał sumienia. A tę pamięć trzeba niestety utrwalać, bo zamiast lepiej, jest z nią gorzej. 80 proc. w 1992 r. wiedziało, kto jest autorem zbrodni. Ostatnie badania wykazały, że wie tylko 43 proc. naszego społeczeństwa. Ksiądz Peszkowski na stałe do Polski przyjechał po 1990 roku i właśnie wtedy zaczęło się to utrwalanie pamięci i ożywianie sumienia. On towarzyszył wszystkim ekshumacjom na Wschodzie. Bardzo ceniony był nie tylko przez naszych naukowców, prokuratorów, ale także przez Rosjan, z którymi rozmawiał w języku rosyjskim, modlił się razem z nimi. Oni byli pełni podziwu, bo On nie nosił w sobie nienawiści. Wprost przeciwnie - szedł z przebaczeniem, ale jednocześnie z tym ożywianiem sumienia. On nawet rozmawiał z Borysem Jelcynem, kiedy był tutaj w Polsce. Ponadto Jemu zawdzięczamy ten zwrot "Golgota Wschodu", który powtarzał ciągle, i Ojcu Świętemu, który potem w swoich przemówieniach cytował ten zwrot, jak też w swoich artykułach. Pozostanie w pamięci jako sędziwy starzec, ale obdarzony niezwykłą ekspresją. On będzie przemawiał jeszcze po śmierci.
not. MMP
"Nasz Dziennik" 2007-10-09
Autor: wa