Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Omamy Millera

Treść

Trzy instytucje i trzy wersje zdarzeń z 10 kwietnia 2010 roku jawiące się ze sporządzonych dotąd stenogramów. Pierwsza, najmniej obszerna i najmniej precyzyjna wersja Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) została przygotowana zaledwie w ciągu kilku tygodni po katastrofie. Była gotowa pod koniec maja 2010 roku, kiedy minister Jerzy Miller miał zapoznawać się z projektem prezentacji przygotowywanej przez MAK, i nie uległa zmianom do zakończenia prac przez rosyjską komisję. Jak się okazało, zawierała kluczowe błędy, które posłużyły do wyciągnięcia niesłusznych wniosków w zakresie działań podejmowanych przez załogę samolotu.
Drugi stenogram, dla Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, wykonało Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Komendy Głównej Policji. Biegli usłyszeli więcej głosów w kokpicie, w tym tych kluczowych, zmieniających naszą wiedzę na temat działań podejmowanych przez załogę. Okazało się, że lotnicy w sposób prawidłowy zareagowali na wysokości 100 metrów, gdzie padła decyzja o odejściu na drugi krąg. Słów tych nie usłyszeli Rosjanie. Jednak i komisja popełniła karygodny błąd. Tylko z kontekstu sytuacyjnego wywnioskowała, że w kabinie był gen. Andrzej Błasik, dowódca Sił Powietrznych, i nie znajdując wśród załogi autora usłyszanych kwestii, przypisała je generałowi. To stanowiło podstawę do zarzucenia załodze błędnego posługiwania się wysokościomierzami. Jak uznano, jedyną osobą spoglądającą na prawidłowy wskaźnik był dowódca Sił Powietrznych. Komisja była jednak w błędzie.
Ujawnił to jednak dopiero trzeci stenogram, sporządzony na potrzeby prokuratury wojskowej przez Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Biegli otrzymali materiały do analizy na początku czerwca 2010 roku. Ich prace trwały niemal półtora roku. Na bazie zebranego materiału porównawczego sporządzona została końcowa analiza. Dokument IES wydaje się rzetelny, choć może nieco rozczarowywać. Opinia publiczna liczyła, iż biegli odczytają znacznie więcej słów niż Rosjanie czy komisja Millera i zostaną one przypisane konkretnym osobom. Na pewno porównanie zawartości stenogramów pokazuje, jak wiele niezrozumiałych wyrażeń zarejestrowały taśmy, a ile z dotąd publikowanych fragmentów rozmów było wytworem wyobraźni badaczy i efektem wypełnienia rozmów załogi najbardziej prawdopodobną treścią. Co istotne, stenogram IES zawiera jedynie to, co eksperci usłyszeli na taśmie. Nie ma tu żadnych domysłów, nie ma uzupełnień nawet oczywistych kwestii. W efekcie żadna usłyszana wypowiedź nie została zniekształcona lub nieopatrznie przeinaczona przez badacza. Eksperci wycięli też te kwestie, których nie dało się odczytać, a nie wiedzieć z jakiego powodu pojawiły się we wcześniejszych stenogramach.

Tragiczny koniec
W najbardziej interesującym z uwagi na okoliczności wystąpienia katastrofy fragmencie lotu, począwszy od wysokości 300 metrów, z analizy zapisów trzech stenogramów wyłania się wyraźny brak synchronizacji. Skorelowanie czasowe zapisów wymaga dodania do stenogramu MAK 3 sekund. Wówczas czasy kluczowych wypowiedzi zaczynają się pokrywać. Porównanie tych zapisów wyraźnie pokazuje, że eksperci różnie interpretowali usłyszane słowa.
I tak np. o 8:40:24,3 s biegli z IES doszukali się frazy "Jakie trzysta?". W tym samym momencie komisja Millera odnotowała jedynie ślad jakiegoś głosu, a MAK nic nie "usłyszał". Chwilę później MAK odnotował wypowiedź niezidentyfikowanego głosu "250 metrów". W tym czasie komisja Millera zaznaczyła jedynie niezrozumiałą wypowiedź. Komenda ta w obydwu polskich stenogramach pada niespełna sekundę później. To jeden z kluczowych momentów, bo KBWLLP właśnie tu z kontekstu sytuacyjnego wywnioskowała, że słowa te musiał wypowiedzieć gen. Andrzej Błasik. Jednak IES uznał, że słowa te wypowiedziane były przez drugiego pilota, a następnie zostały potwierdzone - we wszystkich trzech wersjach - przez nawigatora.
Dalej stenogramy zaczynają się coraz mocniej scalać. Niemal jednocześnie pada komenda z wieży "3. Na kursie, ścieżce" oraz "reflektory włączcie" i kolejne ostrzeżenia systemu TAWS. Z dokładnością do dziesiątek sekundy wszyscy biegli zlokalizowali w czasie komendę nawigatora "200 m". Podobnie odnotowana została komenda "sto". Jednak o ile IES przypisał ją drugiemu pilotowi, to MAK był pewien, że kwestię wypowiedział nawigator. Także komisja Millera skłaniała się tu ku wersji MAK, po raz drugi umniejszając udział drugiego pilota w działaniach załogi.
Dalej, nie wiadomo skąd, KBWLLP o 8:40:50,5 doszukała się kolejnej wypowiedzi dowódcy Sił Powietrznych "Nic nie widać". Co ciekawe, takie słowa nie zostały odnotowane ani przez MAK, ani przez IES. Co więcej, w pozostałych dwóch stenogramach nie ma w tym czasie nawet śladu jakiejkolwiek korespondencji w kokpicie. Co komisja usłyszała? Skąd pochodziły słowa? Nie wiadomo.
Na pewno chwilę później, o 8:40:51,7, pada komenda nawigatora "sto", a zaraz po niej "odchodzimy na drugie zajście" dowódcy statku powietrznego. Tu powstały kolejne wątpliwości, bo w tym samym czasie według MAK prawdopodobnie drugi pilot miał wypowiedzieć słowa... "w normie". Rosjanie w ten sposób odebrali załodze istotną, bo wypowiedzianą na wysokości decyzji kwestię. Jednak polscy biegli usłyszeli co innego i stanowiło to punkt zwrotny w interpretacji wydarzeń w kokpicie. Co istotne, według IES, na taśmie wyraźnie zarejestrowało się tylko "[-]chodzimy na drugie...". Wcześniej KBWLLP przyjęła, że słyszalne jest całe wyrażenie.
Dalej trzy stenogramy są zgodne co do komend TAWS czy ostrzeżeń z wieży. Również wartości wysokości odczytywane przez nawigatora padają w niemal identycznych interwałach czasowych. Ponowna komenda "odchodzimy" została odczytana podobnie, choć w polskich stenogramach pada ona między 70. a 80. metrem, a według MAK na 70. metrze nad ziemią. Warto jeszcze raz zaznaczyć, że według Rosjan, to dopiero w tym momencie załoga miała podjąć decyzję o odejściu, co było pretekstem do oskarżenia lotników o błąd. Polskie stenogramy wskazały jednak, że decyzje zapadały właściwie, na wysokości 100 m, a załoga nie chciała lądować, ale realizowała podejście do 100 m i odejście na drugi krąg. Dalej - do tragicznego końca - wszystkie stenogramy identycznie odnotowują kolejne odczyty wysokości nawigatora, odgłosy ostrzeżeń TAWS czy sygnały informacyjne wyłączenia autopilota. Koniec zapisu w polskich wersjach następuje podobnie o godz. 8:41:07,4. Według MAK, zapis trwa sekundę dłużej.
Marcin Austyn

Nasz Dziennik Czwartek, 19 stycznia 2012, Nr 15 (4250)

Autor: au