Olmert zastąpił Szarona
Treść
Izraelski prokurator generalny Menachem (Meni) Mazuz ogłosił wczoraj, że czasowo obowiązki premiera Izraela pełnić ma wicepremier i minister finansów Ehud Olmert. Będzie on sprawować funkcję szefa rządu do wyznaczonych na 28 marca wyborów parlamentarnych. W sobotę i niedzielę doszło do kolejnych aktów przemocy w Ziemi Świętej.
Mazuz uznał chorego Ariela Szarona za "czasowo niezdolnego" do pełnienia obowiązków. Gdyby Mazuz ogłosił Szarona za osobę niezdolną trwale do pełnienia urzędu, wówczas ministrowie w ciągu stu dni od przejęcia obowiązków szefa rządu przez Olmerta (4 stycznia) musieliby wybrać nowego premiera. Ogłoszenie, że Szaron jest trwale niezdolny do pełnienia urzędu, miałoby nieodwracalny charakter - stąd też, jak sugerują agencje, Mazuz postąpił inaczej.
Z opublikowanego wczoraj rano komunikatu lekarzy jerozolimskiego szpitala Hadasa wynika, że stan Szarona nadal jest "krytyczny, lecz stabilny". Premier pozostaje w śpiączce i nie odzyskuje przytomności mimo odstawienia przez lekarzy środków farmakologicznych, mających utrzymać po operacjach chorego w stanie uśpienia.
W tle kryzysu politycznego w Izraelu dochodzi do kolejnych aktów przemocy, które torpedują wszelkie inicjatywy pokojowe zmierzające do ustanowienia pokoju w Ziemi Świętej. Wczoraj izraelscy żołnierze prawdopodobnie omyłkowo zastrzelili na Zachodnim Brzegu Jordanu palestyńską kobietę i jej 20-letniego syna. Do tragicznego zdarzenia doszło we wsi Radżub pod Nablusem. Młody Palestyńczyk z karabinem pilnował parkingu demolowanego w ostatnich dniach przez wandali z sąsiedniej wsi. Tymczasem, jak twierdzą sąsiedzi ofiar ataku, izraelscy żołnierze uznali, że uzbrojony mężczyzna stoi na warcie przed kryjówką palestyńskiej bojówki.
Dowództwo izraelskie utrzymuje jednak, że do żołnierzy oddano serię strzałów z okna budynku. Odpowiedzieli ogniem, zabijając matkę i syna.
Z kolei w Hebronie grupa ok. 150 osadników żydowskich nie chce zastosować się do sądowego nakazu eksmisji. W sobotę starli się oni z Palestyńczykami i siłami porządkowymi w centrum Hebronu należącego do Autonomii Palestyńskiej. Osadnicy spalili jeden z palestyńskich domów i obrzucili kamieniami interweniujących policjantów oraz żołnierzy izraelskich, raniąc jednego z nich. W Hebronie mieszka 120 tys. Palestyńczyków i zaledwie 400 chronionych przez wojsko osadników żydowskich. Ci ostatni, należący do najbardziej radykalnie i bojowo nastawionych, sprzeciwiają się najnowszym postanowieniom izraelskiego Sądu Najwyższego nakazującym im opuszczenie zajętych przez nich kilka lat temu palestyńskich domów i sklepów w centrum miasta, na rynku. Sobotnie zajścia były kolejnym przejawem tężejącego oporu żydowskich kolonistów, którzy nie mają zamiaru opuszczać palestyńskich ziem. W ciągu ostatnich dziesięciu lat stali się oni jednym z głównych czynników destabilizujących sytuację w Ziemi Świętej.
KWM, PAP
"Nasz Dziennik" 2006-01-16
Autor: mj