Okręty płyną do Syrii
Treść
Grupa okrętów rosyjskiej marynarki wojennej z lotniskowcem "Admirał Kuzniecow" na czele ma zawinąć do syryjskiego portu Tartus. Znajduje się tam zapasowy ośrodek obsługi technicznej okrętów Floty Czarnomorskiej i obecnie nie ma tam żadnego statku. Według źródeł wojskowych, nie ma związku nietypowej wizyty z sytuacją w Syrii. Jednak rozruchy, jakie ogarnęły ten kraj w ostatnich miesiącach, mają też aspekt międzynarodowy. Zachód, a przede wszystkim USA, nalegają na zaostrzenie sankcji i nie wykluczają interwencji. Rosja jest temu zdecydowanie przeciwna. Obecność okrętów rosyjskich przy wybrzeżu syryjskim może zniechęcić zachodnich polityków do użycia siły wobec reżimu Baszara al-Asada na wzór libijski.
Przedstawiciel Zachodniego Okręgu Wojskowego Wadim Serga zapewnił radio Głos Rosji, że rejs ma się odbyć w ramach planowych ćwiczeń marynarki wojennej, a informacja o wszystkich etapach żeglugi będzie udostępniana prasie. Jednakże odmówił jakichkolwiek komentarzy na temat zadań flotylli. Lotniskowcowi "Admirał Kuzniecow" będzie towarzyszyć okręt do zwalczania łodzi podwodnych "Admirał Czabanienko", następnie dołączy się do nich patrolowiec "Ładnyj". Oprócz manewrów morskich wojskowi planują przeprowadzenie lotów ćwiczebnych, ale podobno daleko od wybrzeża Syrii.
Niedawno w tym samym akwenie pojawiło się uderzeniowe zgrupowanie marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych, do którego składu należy lotniskowiec o napędzie atomowym "George Bush". - Wyprawy okrętów Floty Północnej Marynarki Wojennej Rosji nie należy traktować jako "symetrycznej odpowiedzi" na obecność Amerykanów - twierdzi dyrektor Centrum Badań Społeczno-Politycznych Władimir Jewsiejew. Jego zdaniem, jest to "ostrzeżenie pod adresem krajów natowskich przed podejmowaniem przez nie jakichkolwiek prób rozstrzygania problemu przemocą". Według Jewsiejewa, sytuacja wewnętrzna w Syrii znacznie różni się od tej, z którą mieliśmy do czynienia niedawno w Libii. - Nie uważam, że obecnie w Syrii ma miejsce rewolucja, gdyż opozycja nie wyraża postawy większości mieszkańców kraju. Jeśli obecnie na terytorium Syrii przeprowadzone będą demokratyczne wybory, opozycja nie uzyska większości - komentuje rosyjski politolog. Dlatego jego zdaniem, opozycja ucieka się do rozwiązań radykalnych, użycia przemocy i liczy na interwencję militarną z zagranicy.
Rosyjski ekspert wojskowy Wiktor Baraniec wprawdzie nie spodziewa się jakichkolwiek starć zbrojnych w Syrii, ale przewiduje, że Rosja może rozpocząć regularne dyżury bojowe w tej części Morza Śródziemnego. - W odróżnieniu od Libii w kwestii Syrii Rosja zajmuje stanowisko kolidujące z oczekiwaniami Stanów Zjednoczonych i NATO. Nasi politycy i dyplomaci już wymienili dość ostre oświadczenia. Jednakże jest prawdopodobne, że gdy nasze okręty zbliżą się do wybrzeża Syrii, sytuacja w tym kraju zmieni się. Zarówno opozycja, jak też armia i kierownictwo polityczne zaczną zdawać sobie sprawę z tego, że nie ma innego wyjścia, jak tylko nawiązanie negocjacji - ocenił Baraniec.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Czwartek, 8 grudnia 2011, Nr 285 (4216)
Autor: au