Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Określają wielkość i kształt bananów, a nie potępiają komunistów

Treść

Z Hubertusem Knabe, doktorem historii, dyrektorem Muzeum-Centrum Ofiar Stasi, powstałym w głównym komunistycznym areszcie śledczym w Hohenschoenhausen w Berlinie, autorem znanej książki o łaskawym traktowaniu komunistycznych funkcjonariuszy "Sprawcy są wśród nas" (Die Taeter sind unter uns), rozmawia Waldemar Maszewski

Byli funkcjonariusze, a często nawet zbrodniarze komunistycznego reżimu pobierają obecnie wysokie emerytury. Czy jest to normalna sytuacja?
- To jest nie do zaakceptowania, że nawet teraz, po upadku komunizmu, oprawcy i twórcy reżimu są nadal obficie nagradzani. A z kolei miliony ich ofiar za swoją cywilną odwagę do dzisiaj są karani i cały czas żyją z niezbyt wysokich rent i emerytur. Przecież ci ludzie nie mogli w systemie komunistycznym robić żadnej kariery zawodowej, więc nie mogli wypracować tak wielkich emerytur jak ich oprawcy związani z reżimem komunistycznym.

Czy w Niemczech, podobnie jak w Polsce, funkcjonariusze Stasi otrzymują bardzo wysokie emerytury?
- W Niemczech co prawda jeszcze w roku 1990 wszystkie enerdowskie renty zostały decyzją tamtejszego parlamentu zrównane z zachodnimi w stosunku jeden do jednego, a renty odpowiedzialnych za zbrodnie komunistyczne zostały ograniczone do wysokości średniej renty w byłej NRD, ale nie trwało to zbyt długo. Niestety, wielu ówczesnych komunistów i funkcjonariuszy Stasi zaskarżyło tę decyzję i Trybunał Konstytucyjny przyznał im rację, a tym samym ponownie powróciły ich bardzo wysokie renty i emerytury.
Uważam, że to była i jest błędna decyzja, szczególnie, iż jest to wyraźne przesłanie dla wszystkich, które można i należy odczytać następująco: Możesz śmiało brać udział i uczestniczyć w każdej dyktaturze, gdyż nie tylko nikt cię nie ukarze, ale wręcz będziesz nagrodzony. Nie warto w trakcie dyktatury popisywać się jakąkolwiek odwagą, nie warto prowadzić jakiejkolwiek działalności opozycyjnej, ponieważ nikt za to cię nie doceni w przyszłości, nikt nie pochwali ani nie nagrodzi. Takie postępowanie w państwie demokratycznym jest bardzo złym sygnałem i nie powinno mieć miejsca.

Przyznawanie wysokich rent byłym uczestnikom reżimu komunistycznego czy innej dyktatury jest w Niemczech zjawiskiem nowym, do tej pory nieznanym?
- Niezupełnie, gdyż podobną zasadę zastosowano zaraz po drugiej wojnie światowej, po zakończeniu epoki narodowego socjalizmu, kiedy to wielu żyjącym funkcjonariuszom SS, członkom i wysokim funkcjonariuszom gestapo, a także wdowom po nich, bez względu na dokonane przez nich zbrodnie, przyznano bardzo wysokie emerytury.
Przypomnę w tym miejscu bardzo znany przypadek wdowy po przewodniczącym Niemieckiego Trybunału Ludowego i członku NSDAP Rolandzie Freiselerze, która otrzymała po wojnie od władz RFN wysoką rentę po mężu ze specjalnym dodatkiem, mimo iż mąż został uznany za zbrodniarza wojennego. Już wtedy wygrała w Niemczech polityczna zasada, że renty nie są uzależnione od tego, co się robiło - nawet bardzo złego.

Należy się z tym zgadzać?
- Jestem zdania, że nie powinno się dopuszczać, aby członkowie jakiejkolwiek dyktatury nawet po jej upadku nadal byli tak sowicie nagradzani.

Skąd się bierze ta polityczna poprawność?
- Myślę, że szczególnie na zachodzie Niemiec dzieje się tak dlatego, iż brakowało i nadal brakuje politycznej gotowości na prawdziwe rozliczenie zarówno z dyktaturą nazistowską, jak i komunistyczną. Dowodem na to jest właśnie decyzja Trybunału Konstytucyjnego, która przywróciła komunistycznym funkcjonariuszom wysokie emerytury. Przypomnę, że w tym czasie zasiadający tam sędziowie pochodzili z zachodu.
Być może niemieccy politycy zachodni utrzymywali polityczne kontakty z przedstawicielami NRD i teraz nie chcą zrobić jakiejś wyjątkowej krzywdy funkcjonariuszom komunistycznym. A pamiętać także należy, że Niemcy przejęły pod swój system emerytalno-rentowy całe dawne NRD wraz ze wszystkimi funkcjonariuszami komunistycznymi. Jeszcze raz muszę powtórzyć, że moim zdaniem panująca w Niemczech poprawność polityczna nakazuje oszczędzać byłych funkcjonariuszy systemu komunistycznego.

Wiedza społeczeństwa o tamtych nie tak przecież odległych czasach jest wystarczająca?
- Niestety nie, ponieważ jak dowodzą najnowsze badania przeprowadzane w niemieckich szkołach, nadal zdecydowana większość uczniów myśli, że NRD to był demokratyczny kraj, nie żadna dyktatura.

Tym tematem powinna zainteresować się również Unia Europejska?
- Zdecydowanie tak. Tego zdania jestem już od dłuższego czasu i próbuję to robić, ale jak dotąd nieskutecznie. Jest to na pewno europejski temat, a nie - jak twierdzą niektórzy - nacjonalistyczny, przecież połowa Europy była dotknięta komunistycznym reżimem.

Więc skąd ten opór?
- Na podstawie moich wieloletnich obserwacji muszę stwierdzić, że w zachodniej Europie istnieje wyjątkowa i silna niechęć poruszania kwestii rozliczenia komunistycznego reżimu. Byłem nie tak dawno w krajach bałtyckich i usłyszałem wiele skarg, że w walce o prawdziwe rozliczenie komunizmu kraje te są w Unii zupełnie osamotnione. Przypomnę, że w kwestii oceny komunizmu dużo dalej od Unii Europejskiej i Parlamentu Europejskiego jest Rada Europy, która uchwaliła już dwie rezolucje potępiające ten reżim, mimo iż członkiem Rady jest Rosja.

Czyli w tym wypadku Unia Europejska nie jest w stanie przemówić jednym głosem?
- Niestety. Unia i jej parlament do tej pory nie zdobyli się na taki gest, co jest działaniem wyjątkowo nieodpowiedzialnym. Bruksela potrafi wspólnie ustalić, jakiej wielkości i kształtu muszą być banany sprzedawane w unijnych sklepach, ale nie potrafi się porozumieć w kwestii potępienia komunizmu, co należy zrobić z byłymi funkcjonariuszami komunistycznych policji, ani ustalić, ilu więźniów politycznych musi otrzymać odszkodowania i w jakiej wysokości. Nie ma nawet odpowiednich szkolnych programów nauczania, które by informowały o tamtych czasach. Wielkim błędem europejskich polityków jest trzymanie tych wszystkich kwestii na uboczu.

Czy niemiecki rząd również wpisuje się w prowadzoną w Unii Europejskiej politykę niepamięci?
- Niemcy nie są bez winy w prowadzeniu takiej właśnie polityki. Dam jeden przykład, kiedy to Berlin ostro sprzeciwił się propozycji krajów Europy Środkowowschodniej, żeby oprócz symboli nazistowskich zakazać również używania symboli komunistycznych. Niemcy, gdy przewodziły Unii Europejskiej, zablokowały tę inicjatywę i zdecydowały, że w całej Europie będą zakazane jedynie symbole nazistowskie i zakazane będzie kłamstwo oświęcimskie, a nie komunistyczne symbole.

Do czego może doprowadzić brak pamięci i polityka relatywizowania zbrodni komunistycznych?
- Chociażby do tego, że zamiast o niegodziwościach reżimu, coraz częściej z sentymentem wspominamy o reliktach z komunistycznych czasów, które zaczynają się nam kojarzyć jako swego rodzaju nostalgiczne wspomnienia przeszłości. Relatywizowanie reżimu komunistycznego może doprowadzić do całkowitego zapomnienia tego okrutnego okresu.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-11-13

Autor: wa