Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Okna na miłość...

Treść

"Nie zabijajcie go, nie porzucajcie na śmietniku. Dajcie mu szansę na życie i miłość" - z tak przejmującym apelem do matek, które czując, że nie podołają wychowywaniu własnego dziecka, rozważają jego porzucenie, zwracają się już od 5 lat siostry Józefina i Cherubina ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Od 19 marca 2006 r. pełnią one szczególną posługę - nieustanny dyżur przy "oknie życia" w Krakowie, które było pierwszym tego typu przedsięwzięciem w Polsce. I choć "okna" te są ostatecznością, dzięki nim już ponad trzydzieścioro dzieci uniknęło śmierci.
Pierwsze w Polsce "okno życia" założono pięć lat temu w Krakowie. Stanowiło odpowiedź na alarmujące informacje o śmierci niemowląt porzuconych przez rodziców na śmietnikach, w lasach, wrzucanych do rzek. Miało być alternatywą dla kobiet, które znalazły się w tak dramatycznej sytuacji, że brały pod uwagę porzucenie mającego przyjść na świat dziecka. - Seria tego typu doniesień była bardzo niepokojąca. Zastanawialiśmy się, co zrobić, jak dotrzeć do osób zdesperowanych, do kobiet ukrywających ciążę, by nie narażały swoich dzieci na śmierć - opowiada ks. Bogdan Kordula, dyrektor krakowskiej Caritas. - Powoli kształtował się pomysł stworzenia takiego miejsca, gdzie kobiety te mogłyby anonimowo pozostawić swoje dziecko - dodaje. Niejako przynaglającym do działania wezwaniem była zbliżająca się pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II. Rodziło się pragnienie stworzenia żywego pomnika dla naszego umiłowanego Ojca Świętego. - Podjęto decyzję o założeniu "okna życia". Wzorowaliśmy się na przykładzie Kościoła niemieckiego, gdzie takie miejsca istnieją, a sięgając dalej - na średniowiecznej tradycji koszyka umieszczanego przy klasztornych furtach. Ideowo krakowskie "okno życia" nawiązuje również do papieskiego okna przy ul. Franciszkańskiej 3 w Krakowie - jakże czytelnego, rozpoznawanego w różnych miejscach świata, okna, z którego mówił do nas Ojciec Święty Jan Paweł II, odwiedzając swój ukochany Kraków. "Okno życia" powstawało jako symbol otwarcia na życie, na przyjęcie dzieci, na ochronę życia od chwili poczęcia - wyjaśnia ks. Kordula.
Organizatorzy zakładali, że może kiedyś ktoś, kto znajdzie się na skraju rozpaczy, rozważając porzucenie dziecka, wybierze jednak życie i zostawi niemowlę w oknie. To, co wydarzyło się w ostatnich pięciu latach, przerosło jednak wszelkie przewidywania. Po krakowskim "oknie" Caritas poszerzyła tę formę pomocy i obecnie wraz z zakonami żeńskimi prowadzi 42 takie "okna". Ich inauguracji dokonywano zazwyczaj przy okazji Dnia Świętości Życia. W tym roku takiej uroczystości będzie przewodniczył ks. bp Wiesław Mering, który właśnie dzisiaj, w ramach obchodów 600-lecia konsekracji katedry włocławskiej, dokona poświęcenia pierwszego w diecezji włocławskiej "okna życia" mieszczącego się w domu generalnym Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi.
Jak poinformował "Nasz Dziennik" ks. Zbigniew Sobolewski, sekretarz Caritas Polska, dotąd w "oknach życia" pozostawiono 33 niemowląt. W Warszawie schronienie znalazło ośmioro dzieci, po jednym w Katowicach, Rzeszowie, Ełku, Częstochowie, Gliwicach i Szczecinie. Dwóch chłopców pozostawiono w Piotrkowie Trybunalskim i dwóch w Łodzi. W Krakowie, gdzie "okno" działa najdłużej - czternaścioro. Ostatniego noworodka zostawiono 9 września 2010 r., dokładnie miesiąc wcześniej inna matka pozostawiła w nim bliźnięta. Gdyby tych "okien" nie było, najprawdopodobniej te dzieci nie otrzymałyby drugiej szansy na życie.
Miejsce to, oprócz tego, że ratuje życie, pełni również funkcję edukacyjną. Uświadamia każdej kobiecie w stanie błogosławionym, że nie pozostanie ona nigdy osamotniona w sytuacji braku możliwości zapewnienia dziecku należnej opieki. "Okna życia" powinny być wyrzutem sumienia dla wszystkich, którzy niszczą życie, którzy podnoszą rękę na bezbronne, niczemu niewinne dziecko, ale równocześnie wezwaniem do przyjęcia każdego życia poczętego.
Kiedy ks. abp Stanisław Gądecki, metropolita poznański, zapowiedział powstanie na terenie swojej archidiecezji takiego miejsca, podkreślił, że "ma ono być ratunkiem dla dzieci niechcianych, ale powinno też chronić matkę przed oskarżeniem o przestępstwo narażenia dziecka na utratę życia i zdrowia". Pozostawienie noworodka w takim miejscu nazwał "ostatecznością", a zarazem "ostatnią deską ratunku dla niechcianych dzieci".
Małgorzata Bochenek
Nasz Dziennik 2011-03-25

Autor: jc