Ojciec Pio zawsze...
Treść
Z o. Guglielmo Alimontim, synem duchowym Ojca Pio, rozmawia Małgorzata Pabis We wrześniu minie 40 lat od czasu, kiedy odszedł do Nieba Ojciec Pio. Ten święty kapucyn tak mocno wpłynął na Ojca życie, że nazwał się Ojciec jego duchowym synem. Jak do tego doszło? - Wciąż mam to w pamięci. Któregoś dnia poszedłem do Ojca Pio i zapytałem go, czy chce, abym pojechał na misje, czy może chce czegoś innego ode mnie. Ojciec Pio wówczas bardzo silnie mnie objął. W pierwszym momencie przestraszyłem się, zaraz jednak zrozumiałem, że poprzez ten gest przyjął mnie na swego duchowego syna i umieścił mnie w swoim sercu. Dziś można zapytać: co znaczy ojcostwo duchowe? Tak jak istnieje ojcostwo fizyczne, tak również istnieje ojcostwo duchowe. Ojciec duchowy to ten, który rodzi cię dla ducha, który prowadzi cię do świętości i który troszczy się o ciebie, abyś do tej świętości doszedł. Czy zapamiętał Ojciec z tamtych dni jakieś szczególne zdarzenie związane z osobą Ojca Pio? - Jednego dnia przybyłem do San Giovanni Rotondo, aby prosić Pana Boga o światło Ducha Świętego. Tego dnia również cały dzień pościłem. W nocy, kiedy położyłem się spać, do mojego pokoju, mimo zamkniętych drzwi, przyszedł Ojciec Pio i spytał: "Co mi przyniosłeś do jedzenia?". W tym momencie zrobiło mi się bardzo przykro, że wtedy kiedy Ojciec był głodny, ja nie miałem z sobą nic do jedzenia. Dopiero po chwili jednak zrozumiałem, że chodziło mu o moją ofiarę, moją pokutę, a nie jedzenie. To był prezent, który mogłem ofiarować memu ojcu duchowemu. A czy może nam Ojciec powiedzieć o jakichś szczególnych łaskach otrzymanych za wstawiennictwem Ojca Pio? - Tych łask było bardzo wiele. Trudno o nich mówić. Opowiem jednak o pewnym zdarzeniu. Pewnego dnia, kiedy jechałem do San Giovanni Rotondo, byłem w niebezpieczeństwie wypadku, z którego w sposób cudowny zostałem zachowany. Kiedy przyjechałem na miejsce, nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć Ojcu Pio, a on powiedział mi: "Wiesz, ja pomagam ci od czasu do czasu, ale nie jeździj za szybko, żebym następnym razem nie połamał sobie nóg". Chciałabym prosić Ojca w imieniu naszych Czytelników, aby opowiedział nam Ojciec o Ojcu Pio, jakiego jeszcze nie znamy, o jakim nie można przeczytać w książkach... - Któregoś dnia o drugiej w nocy - bo mniej więcej o takiej porze wstawaliśmy, by uczestniczyć we Mszy Świętej odprawianej przez Ojca Pio - posłałem swojego Anioła Stróża, aby powiedział Ojcu Pio dzień dobry. Po kwadransie jeszcze raz powiedziałem do swojego Anioła: "Idź powiedz Ojcu Pio dzień dobry". I kiedy niespełna pół godziny później poszedłem do Ojca, aby zejść z nim na Eucharystię, wszedłem do jego pokoju i powiedziałem: "Dzień dobry, Ojcze Pio". A on delikatnie się zdenerwował i rzekł: "Jak to, tyle razy? Już trzeci raz mówisz mi dziś dzień dobry". Uczestniczył Ojciec w ekshumacji ciała Ojca Pio, był przy wystawionych do publicznej czci relikwiach. Co Ojciec wtedy czuł? - Po czterdziestu latach nie czuję żadnej różnicy w spotkaniu z moim ojcem duchowym. Ojciec Pio jest dla mnie wciąż żywy. Kiedy modliłem się przy jego relikwiach, czułem, że jest przy mnie. Jednak jeszcze raz podkreślę, że Ojciec Pio jest przy mnie ciągle. Jeszcze przed jego śmiercią powiedziałem mu: "Ojcze, teraz jesteś ty. Potem, kiedy cię nie będzie, co zrobimy?", a on odpowiedział: "Teraz jestem ja, ale również potem. Zawsze tak będzie". Dziękuję za rozmowę. Za tłumaczenie dziękuję br. Pawłowi Teperskiemu OFMCap. "Nasz Dziennik" 2008-07-05
Autor: wa