Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ofiary wypłacą odszkodowania katom?

Treść

Po informacjach, jakie nadeszły w poniedziałek z Warszawy, dotyczących ewentualnego wykluczenia Niemców z odszkodowań reprywatyzacyjnych, w Niemczech podniosły się głosy: czy Polacy zamierzają wykluczyć niemieckich obywateli z odszkodowań? Rząd niemiecki odmówił komentarza w tej sprawie, na chwilę obecną uznając ją za hipotetyczną. Zupełnie inną postawę przyjęli niemieccy przesiedleńcy, widząc w tym szansę nie tylko na realizację swoich roszczeń, ale również relatywizację historii.



Wiceminister skarbu Hubert Łaszkiewicz w związku z planowaną ustawą reprywatyzacyjną stwierdził: "nie będziemy Niemcom nic zwracać". Przypomniał, że "dekretami z 1944 i 1945 roku Niemcy, ale także przedwojenni polscy obywatele narodowości niemieckiej, zostali wywłaszczeni i wysiedleni, gdyż uznano ich za wrogów Narodu Polskiego, a odwracanie tych przepisów oznaczałoby podważenie całego porządku ustalonego w Poczdamie".
Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że wypowiedź wiceministra skarbu jest sprzeczna ze stanowiskiem szefa rządu Donalda Tuska, który zapewniał, iż odszkodowania będą wypłacane bez względu na narodowość.
Zdaniem komentatorów, ponownie nie wiadomo, jaką strategię przyjmie obecny rząd oraz czy tak zwane dekrety Bieruta obowiązują, czy też są anulowane. Gazeta przypomina słowa polskiego historyka Włodzimierza Borodzieja, który jeszcze w roku 2002 stwierdził, że dekrety te zostały w roku 1949 w większej części anulowane. Również niemiecki ekspert praw człowieka Jochen Frowein jest zdania, że opierając się na dekretach, polski rząd może przyjąć niekorzystne dla Niemców rozwiązania.
Rząd niemiecki odmówił komentarza w tej sprawie, na chwilę obecną uznając ją za hipotetyczną. Co do ewentualnej zgodności prawnej polskiej ustawy reprywatyzacyjnej z prawem unijnym, to musi ona zostać wyjaśniona przez prawników.

Rudi Pawelka zachwycony
W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" zadowolenia nie krył szef Powiernictwa Pruskiego i przewodniczący Ziomkostwa Śląskiego Rudi Pawelka, który stwierdził, że jeżeli w polskiej ustawie reprywatyzacyjnej niemieccy obywatele, zarówno ci, którzy zostali "wypędzeni", jak i ci, którzy pozostali w Polsce, nie zostaną uwzględnieni, to będzie to następny wyraźny dowód na to, iż Polska łamie prawa człowieka i dyskryminuje ludzi. - Tak uchwalone prawo to dla nas bardzo dobra wiadomość - powiedział nam z zadowoleniem Pawelka. - Tym samym dostajemy do ręki następny argument do tego, aby Trybunał w Strasburgu nareszcie uznał, że ciągle jesteśmy dyskryminowani - dodał.
Ustawa reprywatyzacyjna bez uwzględniania Niemców (szczególnie tych mieszkających w Polsce) jest - jego zdaniem - jawną dyskryminacją "na bazie rasistowskiej" i stoi w sprzeczności z unijnym prawem. - Czegoś gorszego już nie można sobie wyobrazić - stwierdził Pawelka. Wyraził również nadzieję, iż rząd Angeli Merkel wreszcie stanie po stronie niemieckich obywateli, do których należą także przesiedleńcy.
- Jeżeli polski rząd zamierza dyskryminować Niemców, to rząd Angeli Merkel powinien natychmiast interweniować na arenie Unii Europejskiej i sprawdzić, czy Polska nie łamie unijnego prawa i unijnych traktatów - uznał szef Powiernictwa Pruskiego.
Pawelka zapewnił nas ponadto, że natychmiast po wprowadzeniu, jego zdaniem, antyniemieckiej ustawy skieruje do Trybunału w Strasburgu dodatkowe oskarżenia przeciwko Polsce o jawną dyskryminację, które dołączy do złożonych już wcześniej 22 pozwów. - Jestem pewien, że taką ustawą Donald Tusk strzela sobie samobójczego gola, a nasze szanse w sądach automatycznie rosną - stwierdził Pawelka.

Niemiecki rząd powinien przejąć roszczenia
Zdaniem mecenasa Stefana Hambury z kancelarii w Berlinie, obecna skomplikowana sytuacja jest wynikiem wielu następujących po sobie zaniedbań polskich rządów odnośnie do uregulowania tej kwestii z niemieckim rządem. Sprawa tak zwanej ustawy reprywatyzacyjnej - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" mecenas Hambura - zmieniła się diametralnie po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Uchwalona i zawetowana przez Aleksandra Kwaśniewskiego pierwsza polska ustawa reprywatyzacyjna powstawała w jeszcze innej rzeczywistości. Obecnie Polska jako członek UE musi uwzględniać zapisy traktatowe, jak również całe prawo wspólnotowo-unijne. W tym przypadku należy zwrócić uwagę na artykuł 12 traktatu stanowiącego Wspólnotę Europejską, który zawiera zakaz dyskryminacji ze względu na przynależność państwową, a także na artykuł 13, gdzie mowa jest także o zakazie dyskryminacji ze względu m.in. na pochodzenie etniczne. Nie ulega wątpliwości, że z prawnego punktu widzenia obecnie problem ten stał się twardym orzechem do zgryzienia i będzie bardzo trudno dogodzić wszelkim grupom zainteresowanym nową polską tak zwaną ustawą reprywśatyzacyjną.
Dzisiejsza sytuacja jest - zdaniem Hambury - efektem wieloletnich zaniedbań prawnych i politycznych ze strony polskiej. Mecenas wyraził opinię, że pozostaje jedna jedyna możliwość, aby zdążyć raz na zawsze zamknąć ten problem, mianowicie rząd niemiecki musi na siebie przejąć wszelkie roszczenia swoich obywateli.
- Do tego powinni (zresztą już od dawna) dążyć w stosunkach bilateralnych z Niemcami polscy dyplomaci - powiedział berliński prawnik, dodając, że dopiero wtedy będziemy mogli spokojnie rozmawiać o pozostałych grupach, do których odnosiłaby się nowa ustawa reprywatyzacyjna. - Nic oprócz dobrej woli politycznej nie stoi na przeszkodzie, aby niemiecki rząd przejął na siebie roszczenia niemieckich obywateli, inaczej w dalszym ciągu pozostanie wielka niepewność i niebezpieczeństwo, że jakiś sąd wyda orzeczenie, iż Polska łamie prawo i musi oddać ewentualnie całą odebraną własność lub wypłacić odszkodowanie w wysokości 100 proc. - dodał prawnik.

Poprawność polityczna elit
Również historyk Bogdan Musiał jest zdania, że do dzisiejszej sytuacji doprowadziły ogromne zaniedbania, szczególnie te z początków lat 90., kiedy to zamiast rozmawiać z Niemcami na konkretne tematy i pilnować polskich interesów, część polskich elit, także historyków, zamiast o prawdę historyczną dbała jedynie o poprawność polityczną.
- To skandal, aby Polska musiała teraz ze względu na zaniedbania polityczne płacić Niemcom jakiekolwiek odszkodowania. To przecież Niemcy są odpowiedzialni za przesunięcie naszej granicy 200 kilometrów na zachód - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Bogdan Musiał.
Waldemar Maszewski, Hamburg
"Nasz Dziennik" 2008-04-16

Autor: wa