Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ofiary rzezi na Wołyniu czekają na swoje krzyże

Treść

Droga do prawdziwego pojednania narodów Polski i Ukrainy nie jest ani łatwa, ani szybka. Oczywiście proces ten będzie wymagał ujawnienia pełnej prawdy o rzeziach na Wschodnich Kresach II Rzeczypospolitej, w których życie z rąk ukraińskich nacjonalistów straciło ok. 200 tys. polskich dzieci, kobiet i mężczyzn. Uznanie tych faktów, akt żalu i gotowość skruchy za popełnione winy niewątpliwie przyniosą dobre owoce. Bo - jak mówił w sobotę w Pawłokomie prezydent Polski Lech Kaczyński - Nie ma takiego zła w historii, którego nie można przezwyciężyć. W Pawłokomie na Podkarpaciu uczczono w sobotę pamięć Polaków zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów i Ukraińców, rozstrzelanych przez oddziały poakowskie.
- Tutaj, przed krzyżami Pawłokomy, tak jak przed krzyżami Wołynia, Podola i wielu tragicznych miejsc naszej przeszłości, łączymy pamięć i nadzieję - mówił w sobotę na cmentarzu greckokatolickim w Pawłokomie na Podkarpaciu Lech Kaczyński. Prezydent Polski podkreślił, że mocne i trwałe pojednanie można zbudować tylko w oparciu o prawdę. Zaapelował, by z miłosierdziem i odwagą, słowami modlitwy "Ojcze nasz" wspólnie modlić się do Boga: "Odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
O trudnej i bolesnej historii obu narodów oraz zgodzie, którą trzeba budować na prawdzie, mówili podczas uroczystości prezydenci Polski Lech Kaczyński i Ukrainy Wiktor Juszczenko.
Uroczystość zgromadziła około półtora tysiąca uczestników, w przeważającej większości Ukraińców. Prezydenci obu krajów, którzy modlili się zarówno przed pomnikiem ku czci Ukraińców, jak i pod krzyżem upamiętniającym Polaków zamordowanych przez UPA, wezwali oba narody do kroczenia drogą pojednania. Lech Kaczyński podkreślił, że w minionym wieku los niezwykle boleśnie doświadczył oba narody. - Szczególnie tragiczny dla naszych wzajemnych stosunków był okres II wojny światowej i pierwszych lat powojennych. W ziemię wsiąkła krew Polaków i Ukraińców, przelana w bratobójczych walkach, przelana niestety także w okrutnych mordach. W 1945 r. Pawłokoma stała się miejscem tragicznych wydarzeń - przypomniał Lech Kaczyński. Jak stwierdził, zajścia w Pawłokomie, które stały się dla Ukraińców symbolem tragedii ich narodu, napawają smutkiem, a przelana wówczas krew jest wyrzutem sumienia dla obu narodów. Dlatego nie można jej ważyć dla wspólnego dobra i przyjaznego rozwoju stosunków między naszymi narodami. - Nadszedł już czas, aby nie ukrywać prawdy i mówić o nienaprawionych krzywdach - mówił prezydent RP.
Lech Kaczyński wyjaśnił, że wiele jest jeszcze tragicznych miejsc, wiele mogił, często bezimiennych, po obu stronach granicy. - Sprawiedliwe i godne jest, aby na każdym z tych bezimiennych dotąd, nieupamiętnionych grobów bliscy ofiar, od kilkudziesięciu lat pozbawieni możliwości oddania im szacunku, mogli postawić krzyż i odmówić modlitwę - mówił prezydent Polski, zaznaczając, że należy mówić o bolesnej, trudnej przeszłości otwarcie, krok po kroku, wypracowując jedną sprawiedliwą ocenę wszystkich ówczesnych wojennych tragedii polskich i ukraińskich. Jego zdaniem, wszystkie tragiczne wydarzenia zarówno w Pawłokomie, na Chełmszyczyźnie, na Wołyniu czy we wschodniej Galicji to trudna historia, która powinna znaleźć rzetelne wyjaśnienie w dialogu polityków, historyków i zwyczajnych ludzi. Jak stwierdził Lech Kaczyński, w tej trudnej historii zwłaszcza ostatnio dużo było pozytywnych zjawisk, m.in. podczas "pomarańczowej rewolucji", kiedy na Majdanie Niezależności jesienią 2004 r. wśród lasu flag ukraińskich powiewały też flagi polskie. - Nasze narody pokazują całemu światu, że nie ma takiego zła w historii, którego nie można przezwyciężyć. Tutaj, przed krzyżami Pawłokomy, tak jak przed krzyżami Wołynia, Podola i wielu tragicznych miejsc naszej przeszłości, łączymy pamięć i nadzieję - zaznaczył prezydent RP, który jednocześnie zaapelował, aby z miłosierdziem i odwagą słowami modlitwy "Ojcze nasz" wspólnie modlić się do Boga: "odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Z kolei prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko powiedział, że porozumienie narodów polskiego i ukraińskiego jest jedyną drogą, która gwarantuje wspólną perspektywę na przyszłość. Zaznaczył, że dzień upamiętnienia ofiar mordu w Pawłokomie jest dniem historycznym. - Wyobrażam sobie, jak ciężką drogą była dla dziesiątek tysięcy ludzi ta droga, którą przyszli oni do tego aktu pojednania, świadkami którego jesteśmy dzisiaj. Ale jestem przekonany co do jednego, iż przebaczać mogą tylko silni. Jestem przekonany - dodał Juszczenko - że pamięć o własnej historii jest nakazem dla współczesnych czasów. Dzisiaj deklarujemy, że Ukraina i Polska manifestują nową politykę solidarności. Tak nam dopomóż Bóg.

Prawda warunkiem pojednania
Wystąpienia obu prezydentów poprzedziło poświęcenie pomnika upamiętniającego Ukraińców oraz modlitwy w intencji Polaków i Ukraińców, którym przewodniczyli zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego kard. Lubomyr Huzar oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski ks. abp Józef Michalik. Z ust biskupów padły słowa przebaczenia. Ksiądz arcybiskup Michalik zaznaczył, że człowiek, jak i naród w swoim życiu i historii ma do wyboru drogę prawdy, miłości i ofiary lub drogę zemsty, kłamstwa, nienawiści. Mówił, że wielką sprawą jest jednak nie uciekać od trudnych, bolesnych prawd, nie próbować cieniować ich interpretacjami, które zamiast leczyć, ranią, upokarzają, znieważają i zadają ból. O wiele szlachetniej jest uznać prawdę i przyznać się do błędu, przebaczać i prosić o przebaczenie. Nawiązał do listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 roku. - Przychodzimy tu dziś, aby powiedzieć raz jeszcze słowa trudne, ale potrzebne: wybaczamy i prosimy o wybaczenie.
Kardynał Huzar zaznaczył z kolei, że obecność na uroczystości w Pawłokomie prezydentów Polski i Ukrainy to krok naprzód na długiej jeszcze drodze pojednania obu narodów, za który należy dziękować Panu Bogu. Dodał, że jeżeli uczestnicy uroczystości zabiorą ze sobą gotowość do pojednania, to ten dzień nabierze historycznego wymiaru.
W dniach 1-3 marca 1945 r. w odwecie za uprowadzenie i zamordowanie 10 Polaków, których miejsca pochówku nie znaleziono do dziś, oddziały poakowskie rozstrzelały, według dotychczasowych ustaleń historyków, 165 Ukraińców. Przed pomnikiem upamiętniającym tragedię sprzed lat prezydenci Kaczyński i Juszczenko złożyli wieńce. Modlili się również przed pomnikiem poświęconym Polakom zamordowanym przez Ukraińców, na którym widnieje napis: "Pamięci Polaków - mieszkańców wsi Pawłokoma, którzy w latach 1939-45 ponieśli śmierć z rąk ukraińskich nacjonalistów". Pod napisem znajdują się nazwiska tych, którzy zginęli z rąk UPA, oraz osób, które zmarły podczas wywózki w głąb Związku Sowieckiego.
Pawłokoma to trudny i bolesny element historii Polski i Ukrainy. W przekonaniu wielu urasta do symbolu martyrologii Ukraińców z jednoczesnym pominięciem ofiar Polaków poniesionych na skutek bestialskiej działalności ukraińskich nacjonalistów w Małopolsce Wschodniej, na Wołyniu i w innych miejscach Podkarpacia. Obraz dramatycznych wydarzeń sprzed 61 lat był wielokrotnie wypaczany, m.in. na skutek zafałszowania wojennej rzeczywistości i pozbawienia jej całego, wieloletniego tła, które nie pozostaje bez znaczenia dla zaistniałej tragedii ludności, zarówno polskiej, jak i ukraińskiej. Pojednanie obu narodów oparte na pełnej prawdzie jest konieczne.
Mariusz Kamieniecki, Pawłokoma

"Nasz Dziennik" 2006-05-15

Autor: ab