Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Ofiara półwiekowej marginalizacji

Treść

Ogrom zniszczeń, które niedawno spowodował potężny huragan Katrina na południu Stanów Zjednoczonych, uświadomił światu znaczenie międzynarodowej solidarności w zwalczaniu niszczycielskich skutków podobnych kataklizmów. Istnieją jednak państwa, które - mimo że kilkanaście razy w roku narażone są na działanie podobnych niszczycielskich żywiołów - nie mają możliwości uzyskania najpełniejszej pomocy, jaka udzielana jest w ramach struktur ONZ.
Potworne zniszczenia, które poczynił huragan Katrina w USA, poruszyły całą światową społeczność. Przykład Ameryki pokazał, że żaden kraj nie jest w stanie samodzielnie zniwelować podobnych zniszczeń, ale może liczyć na efektywną pomoc międzynarodową udzielaną za pośrednictwem agend pomocowych Organizacji Narodów Zjednoczonych. Jednak nie wszystkie kraje mają taką możliwość.
Na podobne kataklizmy narażony jest na przykład Tajwan. Niedawno kraj ten nawiedził tajfun Talim, który spowodował na wyspie duże szkody. Na szczęście były one nieporównanie mniejsze niż na południu USA. Jednak w sytuacji, gdyby to wyspiarskie państwo nawiedził huragan o podobnej sile jak Katrina, kraj ten byłby pozbawiony zorganizowanej pomocy międzynarodowej. - Jeśli podobna katastrofa będzie miała miejsce na Tajwanie, my nie otrzymamy pomocy, ponieważ nie należymy do międzynarodowych organizacji - uważa dyrektor Departamentu Informacji Biura Gospodarczego i Kulturalnego Tajpej w Warszawie Nicolas Hsu.
Chociaż blisko 23 miliony Tajwańczyków cieszą się wolnością słowa i wyznania, pełnią praw obywatelskich i żyją w rozwiniętym gospodarczo kraju, kraj ten - z powodu skutecznej presji komunistycznego rządu w Pekinie, który uważa Tajwan za swoją zbuntowaną prowincję - od lat bezskutecznie stara się uzyskać swoje przedstawicielstwo w ONZ. Tajwan ubiega się o członkostwo w ONZ nie tylko po to, aby uczestniczyć w korzyściach, które z niego wynikają, ale także po to, aby dzielić się swoimi niewątpliwymi osiągnięciami z całą społecznością międzynarodową.
Bez odpowiedniej reprezentacji w ONZ Tajwan nie może brać udziału na przykład w koordynowanych przez WHO pracach nad powstrzymaniem różnych epidemii. - Zarówno rząd, jak i społeczeństwo chcą być w Organizacji Narodów Zjednoczonych, aby móc na większą skalę nieść pomoc tym wszystkim, którzy jej potrzebują. Jeśli kiedyś będziemy potrzebowali pomocy, świadomość przynależenia do tej organizacji pozwoli nam czuć się bezpieczniej. Jeśli jakaś epidemia dotknie nasz kraj, kto udzieli nam pomocy? Jesteśmy pozbawieni prawa i dostępu do informacji Światowej Organizacji Zdrowia - zauważa Nicolas Hsu i nie kryje nadziei, że wreszcie społeczność międzynarodowa oprze się naciskom Pekinu i uzna prawa Tajwańczyków wynikające z zapisów Karty ONZ.
Być może szansą na przełamanie impasu w tej sprawie będzie jutrzejsza 60. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Aby uskutecznić swoje działania w tym kierunku, ministerstwo spraw zagranicznych Republiki Chińskiej (oficjalna nazwa Tajwanu) przyjęło strategię "dwóch propozycji". W jej ramach czternaście państw, które uznały suwerenność Tajwanu, przesłało dwie propozycje, w których wzywają Zgromadzenie Ogólne do "zapewnienia 23 milionom Tajwańczyków przedstawicielstwa w ONZ" i zwracają się z prośbą o odegranie przez ONZ szczególnie aktywnej roli "w utrzymaniu pokoju w Cieśninie Tajwańskiej", tym bardziej że "Tajwan chętnie działa na rzecz promocji ideałów ONZ".
KWM

"Nasz Dziennik" 2005-09-13

Autor: ab