Odszedł zasłużony kapłan
Treść
Zmarł ksiądz prałat Stefan Kośnik, kapłan zasłużony dla archidiecezji warszawskiej, wieloletni oficjał Sądu Metropolitalnego w Warszawie, zaangażowany w liczne procesy beatyfikacyjne. Miał 75 lat.
- W archidiecezji był cenionym kapłanem, kanonikiem kapituły katedralnej, prałatem Jego Świątobliwości. I niewątpliwie ma poważne zasługi w życiu archidiecezji - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" o. Gabriel Bartoszewski OFMCap, promotor sprawiedliwości w procesach beatyfikacyjnych, który przez wiele lat współpracował z ks. prałatem Kośnikiem. - Księdza Kośnika poznałem jako diakona na studiach prawa kanonicznego na KUL w 1957 roku. Razem studiowaliśmy. Po ukończeniu studiów w niedługim czasie przyjechał do Warszawy. Od 1969 r. do teraz razem pracowaliśmy w sądzie biskupim - wspomina o. Bartoszewski. - Był kolegą i przyjacielem. Będzie mi go bardzo brakowało - dodaje.
Ksiądz prałat Stefan Kośnik urodził się 2 kwietnia 1935 r. w Wyszkowie. Święcenia kapłańskie przyjął 29 czerwca 1958 roku. Pracował jako wikariusz parafii Matki Bożej Loretańskiej na warszawskiej Pradze, przez wiele lat był proboszczem parafii św. Barbary w Warszawie. W sądzie biskupim metropolitalnym pracował od roku 1960; najpierw pełnił funkcję notariusza, potem był sędzią, wiceoficjałem i od przeszło 20 lat oficjałem sądu. Był znawcą prawą kanonicznego, głównie w zakresie procesów o stwierdzenie nieważności małżeństwa; specjalizował się także w prawie kanonizacyjnym i czynnie uczestniczył w prowadzeniu procesów beatyfikacyjnych wielu Sług Bożych, m.in. błogosławionego ks. Ignacego Kłopotowskiego czy też matki Wincenty Jaroszewskiej.
- Poznałem księdza Kośnika jako człowieka o ogromnej wrażliwości. Imponował mi zawsze swoją delikatnością i swoim taktem - podkreśla ks. prof. Krzysztof Pawlina, prorektor Papieskiego Wydziału Teologicznego i kierownik Sekcji św. Jana Chrzciciela w Warszawie, wieloletni rektor warszawskiego metropolitalnego seminarium duchownego. - Zawsze będę go pamiętał jako człowieka Kościoła, który czuł się bardzo odpowiedzialny za to, co robi. Patrzyłem na niego jako na człowieka, który kocha Kościół. W swojej posłudze nikomu się nie narzucał, ale widać było, że jest na swoim miejscu, zawsze z dobrym, delikatnym spojrzeniem - wspomina ks. prof. Pawlina.
- Rozmawiałem z księdzem prałatem kilka dni temu i mówił, że jest bardzo słaby, ale nikt nie przypuszczał, że tak niespodziewanie bieg jego życia na tej ziemi się zakończy. Życie księdza prałata Kośnika zasługuje na pewno na wysoką ocenę, szacunek i wdzięczną pamięć - podkreśla o. Bartoszewski.
Maria Popielewicz
Nasz Dziennik 2010-07-30
Autor: jc