Odmawiają chorym, bo muszą
Treść
W coraz trudniejszej sytuacji znajdują się polskie szpitale. Niedoszacowanie kontraktów, a co za tym idzie - brak pieniędzy, sprawia, że kolejne placówki, obawiając się zadłużenia, a w konsekwencji bankructwa, ograniczają przyjęcia pacjentów. Planowe zabiegi wstrzymano m.in. w Mielcu i Jaśle na Podkarpaciu, ale kolejne szpitale rozważają taką ewentualność. Na pomoc mogą liczyć jedynie pacjenci z zagrożeniem życia i zdrowia.
Jeszcze niedawno szpitale przyjmowały pacjentów, udzielając im pomocy w każdej sytuacji. Jednak, jak pokazuje życie, Narodowy Fundusz Zdrowia nie zwrócił im pieniędzy za wszystkie usługi. Ta sytuacja trwa już od kilku lat i powoduje zadłużenie szpitali, a w niektórych przypadkach grozi nawet ich bankructwem. Tym samym leczenie chorych rozważa się teraz nie w kategoriach służby, ale bardziej w kategoriach zysków i strat.
Zbyt niskie limity na leczenie zakontraktowane z NFZ sprawiają, że szpitale - nauczone doświadczeniem - obawiając się tzw. nadwykonań, za które nie otrzymają pieniędzy, wstrzymują przyjęcia na większości oddziałów. Jednym ze szpitali, który został zmuszony ograniczyć do odwołania przyjmowanie chorych na część oddziałów, jest Szpital Powiatowy w Mielcu. Jak poinformowała nas Aneta Dyka-Urbańska, rzecznik mieleckiego szpitala, ograniczenia dotyczą oddziałów: neurochirurgicznego, ortopedycznego, zakaźnego, chirurgicznego, neurologicznego, wewnętrznego, urologicznego i płucnego. W tej sytuacji część łóżek stoi pusta, a pacjenci muszą czekać w kolejce nawet na przyszły rok.
Jak podkreśla dyrektor szpitala Leszek Kołacz, wciąż odbywają się przyjęcia w trybie pilnym, czyli w przypadkach zagrożenia życia, ale niestety ta sytuacja pokazuje, że to nie szpital, a system jest niewydolny. - Jesteśmy dobrym szpitalem, według rankingów jednym z najlepszych w województwie, a mimo to musimy odsyłać pacjentów, którzy chcą się u nas leczyć. To głęboko godzi w interesy chorych, którzy nie mogą się leczyć w wybranej placówce. Ponadto sprzyja powstawaniu kolejek oczekujących na usługi - uważa dyrektor Kołacz. Na koniec czerwca br. NFZ zalegał mieleckiemu szpitalowi za tzw. nadwykonania za ubiegłe lata 12 milionów złotych, a tegoroczny kontrakt był niższy o 4 miliony od tego z 2009 roku. W tej sytuacji dalsze kredytowanie leczenia bez gwarancji NFZ mogłoby doprowadzić do całkowitej zapaści szpitala.
W ocenie Leszka Kołacza, ograniczenia w przyjmowaniu pacjentów to wynik niewydolności systemu, który nie opiera się na chęci zapewnienia wszystkim pacjentom w Polsce równego dostępu do usług medycznych. - To, co się dzieje z naszym szpitalem wskutek niedoszacowania kontraktów i braku zapłaty za nadwykonania, jest poczytywane przez dyrekcję szpitala, naszą kadrę, ale z tego, co wiemy, również przez społeczność regionu, za wyraz braku poszanowania praw nas wszystkich. Kłopoty z dostępem do świadczeń to przecież nie jest wynik błędów w zarządzaniu. Przeciwnie, mamy wspaniały, dobrze wyposażony szpital, w którym pracuje doskonała kadra. Tylko niestety musimy odmawiać chorym - podkreśla zirytowany dyrektor Kołacz.
Podobna kompromitująca sytuacja jest w innych szpitalach regionu. Z tych samych względów ograniczenia w przyjmowaniu pacjentów oraz zmniejszenie liczby planowych operacji i zabiegów wprowadził Szpital Specjalistyczny w Jaśle. Za usługi wykonane w latach ubiegłych NFZ zalega placówce kilka milionów złotych. - Za 2008 r. powinniśmy dostać 2,5 miliona złotych, za 2009 r. ponad 3 miliony, a za sześć miesięcy br. kolejne 3,5 miliona złotych. To zachwiało płynnością finansową szpitala. Nauczeni doświadczeniem nie mamy zamiaru popełniać błędów z lat minionych i zadłużać się bez gwarancji finansowych NFZ - tłumaczy nam Szymon Niemiec, zastępca dyrektora ds. lecznictwa jasielskiego szpitala. Jego zdaniem, nie jest to spowodowane ani większą liczbą leczonych pacjentów, ani też droższym leczeniem czy rozrzutnością szpitali, ale od lat niedoszacowaniem kontraktów przez NFZ.
Brak pieniędzy na leczenie potwierdza Marek Jakubowicz, rzecznik prasowy podkarpackiego oddziału NFZ w Rzeszowie. - Z ogólnej puli przyznanej w lipcu mogliśmy przeznaczyć na leczenie szpitalne 18 milionów złotych i 20 na nadwykonania za rok 2008. Kwoty te zapewne nie satysfakcjonują szpitali, ale także nas, jednak takie są obecne realia. Pocieszeniem w tej sytuacji może będzie przyszłoroczny plan finansowy, który zakłada wzrost nakładów o blisko 300 milionów złotych, co być może wpłynie na poprawę szpitalnictwa na Podkarpaciu - zaznaczył rzecznik podkarpackiego NFZ. Jednak według zarządzających placówkami zdrowotnymi, na potrzeby szpitali trafi z tej kwoty zaledwie 80 milionów złotych. Tymczasem - jak mówi dyrektor Szymon Niemiec - roczna wartość nadwykonań na Podkarpaciu wynosi 120 milionów złotych. Dlatego plan finansowy na przyszły rok, mimo iż wyższy od tegorocznego, nie spełni potrzeb i oczekiwań nie tylko niedofinansowanego od lat Podkarpacia, ale także innych regionów Polski.
Mariusz Kamieniecki
Nasz Dziennik 2010-08-05
Autor: jc