Odgrzewane kotlety Tuska
Treść
Wiemy już, kto jest głównym przeciwnikiem w nadchodzących wyborach dla Platformy Obywatelskiej. Nie jest nim wbrew pozorom Prawo i Sprawiedliwość, ale o. Tadeusz Rydzyk i Radio Maryja. To dlatego osoba dyrektora Radia Maryja została cynicznie i bezprawnie wykorzystana w spocie wyborczym PO. Gdy o. Tadeusz Rydzyk przeciwko temu zaprotestował, żądając wycofania spotu, lider Platformy, który tylko na to czekał, odpowiedział, że reklama będzie dalej emitowana. Co więcej, zaatakował duchownego, zarzucając mu "nadzwyczajną pozycję i wpływ na władzę". Padały też słowa o oligarchii, magnacie medialnym. A że nie ma to nic wspólnego z faktami... tym gorzej dla faktów.
Donald Tusk twierdzi, że reakcja o. Rydzyka na spot jest nerwowa, choć jeśli ktoś uważnie przeczyta środowe oświadczenie dyrektora Radia Maryja, tej nerwowości nie dostrzeże - każdy ma prawo bronić swojego dobrego imienia. Wyraźnie ją za to słychać w słowach samego Tuska, ale jego nerwowość jest wytłumaczalna. Mało komu zależy tak bardzo na osłabieniu znaczenia Radia Maryja w polskim Kościele i życiu społecznym, jak PO. Ale te działania są nieskuteczne, stąd i narastająca frustracja.
Wszak to Platforma swego czasu usiłowała podzielić Kościół w Polsce na "toruński" i "łagiewnicki", oczywiście wskazując, że ten pierwszy nie ma prawa bytu. Dla różnej maści liberałów i lewicowców Radio Maryja jest przeszkodą w destrukcji społeczeństwa i kraju według ich koncepcji. Trudno jednak domagać się zamknięcia Radia, więc trzeba uderzyć w ludzi, którzy je tworzą. Dlatego cokolwiek by powiedział i zrobił o. Tadeusz Rydzyk i tak zawsze będzie krytykowany w myśl zasady "Kartagina musi być zburzona". Kampania wyborcza jest zaś kolejnym dobrym momentem, aby znowu z Radia Maryja i jego dyrektora zrobić "czarnego luda", którym straszy się Polaków. Większość mediów skwapliwie zresztą te tony podchwytuje.
Platforma w swojej krytyce posuwa się do jeszcze innych oczywistych kłamstw i manipulacji. Donald Tusk wyraźnie sugeruje, że były jakieś nieprawidłowości przy zbieraniu przez Radio Maryja funduszy na ratowanie Stoczni Gdańskiej. Ale to tylko "odgrzewane kotlety", bo przecież prokuratura już dawno prowadziła w tej sprawie śledztwo i niczego złego w działaniach Radia się nie dopatrzyła. Jeśli Tusk ma jakieś nowe dowody w tej sprawie, to powinien z nimi iść do prokuratury, a nie miotać fałszywe oskarżenia podczas konferencji prasowej. No ale w prokuraturze trzeba by pokazać dowody "czarno na białym", zaś do mediów można puścić każdą, nawet bzdurną informację. Im bardziej sensacyjna, tym lepiej, tym łatwiej znajdzie się na czołówkach.
Hasło "stocznia" ma tyle samo wspólnego z prawdą, ile plotki o tym, że dyrektor Radia Maryja jeździ luksusowym maybachem. Że nic takiego miejsca nie miało, nikt z autorów tych sensacji już ich potem nie prostował. Chodziło wszak nie o prawdę, ale o zaszkodzenie o. Rydzykowi.
Donald Tusk być może szuka też usprawiedliwień dla siebie i swoich współpracowników na wypadek spodziewanej wyborczej porażki. Winnym będzie wtedy oczywiście nie słabość PO, ale o. Tadeusz Rydzyk i Radio Maryja.
Krzysztof Losz
"Nasz Dziennik" 2007-09-21
Autor: wa