Oddajmy naszą krew Chrystusowi
Treść
„Jeżeli będziecie uczestnikami cierpień Chrystusa, cieszcie się, albowiem gdy objawi się Jego chwała, będziecie się radowali” (Por. 1 P 1,6-12 ). Z kolei św. Paweł mówi, że nasze cierpienia stanowią dopełnienie braków Męki Chrystusowej (Kol 1,24). Prawdziwego chrześcijanina rozpoznaje się bowiem w cierpieniu. Człowiek letni lub niewierzący rozpacza, złorzeczy, przeklina, gdy spadnie na niego cierpienie. Chrześcijanin natomiast cieszy się, że może znosić cierpienia dla Boga, i z tego, że może ofiarować Mu swój ból za Mistyczne Ciało, do którego każdy chrześcijanin należy, skoro Bóg tak wiele cierpiał dla nas. Dlatego uczniowie Pańscy, gdy byli prześladowani, odchodzili pełni radości, ponieważ stali się godnymi znosić zniewagi dla Imienia Chrystusa. My także oddajmy naszą krew Chrystusowi! Może powinniśmy poszukać katów? Nie, to nie jest konieczne. Kiedy spodoba się Bogu nawiedzić nas cierpieniem i będziemy umieli podziękować Mu za nie, wtedy ofiarujemy Mu naszą krew. Kościół zawsze otaczał szczególną miłością cierpiących, ponieważ wie, że mają oni wielkie bogactwo do ofiarowania Chrystusowi: swoje udręczenie. Są miliony cierpiących dusz, zastęp dobrowolnych, prawdziwych męczenników, na których Kościół liczy podobnie jak na najmocniejszy filar swojej siły. Szpitale, leprozoria, sierocińce, liche mieszkania i nędzne posłania, gdzie się cierpi, stanowią największy skarb Kościoła; to tam zwraca się spojrzenie Boga i uśmierza się Jego gniew z powodu zbrodni ludzkości.
PRZYKŁAD: W pierwszych dziesięcioleciach XX wieku Meksyk był uciskany przez despotyczny i terrorystyczny reżim, a Kościół zaciekle prześladowany. Istnieją setki przykładów heroizmu katolików: dziewczęta, kobiety, prości ludzie, świeccy, kapłani przebywali w więzieniach i oddawali mężnie krew za wiarę chrześcijańską. W miasteczku Falisco został aresztowany osiemnastoletni młodzieniec Fiorentino Alvarez. Zażądano od niego, aby zawołał publicznie: „Precz z Jezusem Chrystusem!”. Odpowiedział stanowczo: „Jestem katolikiem, nie mogę i nie chcę”. „A zatem jesteś rewolucjonistą, wrogiem państwa i zostaniesz rozstrzelany”. „Nie, jestem tylko katolikiem i kocham swoją ojczyznę” – odpowiedział młodzieniec. Przywiązano go do ciężarówki i powleczono ulicami. Zatrzymano się przed jego domem. Cierpiąca matka, widząc zakrwawionego syna, przytuliła go mocno i powiedziała: „Synu mój, wiesz, jak cię kocham i jak cierpię, widząc cię w takim stanie, ale ci mówię: Bądź silny, nie zapieraj się Chrystusa, wiara jest cenniejsza od życia”. Rozwścieczeni żołnierze zaczęli bić matkę i syna, dopóki młodzieniec nie wyzionął ducha w ramionach matki. A męczeni matka i syn przy każdym ciosie wołali głośniej: „Niech żyje Chrystus Król!”.
Na ziemi imię Fiorentino Alvareza zapisało się złotymi zgłoskami w martyrologium Kościoła meksykańskiego. W Niebie Bóg przyjął go do zastępu swoich męczenników. Jakiż to przykład dla tylu dzisiejszych młodych, którzy nie tylko wstydzą się być chrześcijanami, ale wręcz walczą z Kościołem, Oblubienicą Krwi Chrystusa!
POSTANOWIENIE: W swoich bólach dziękuj i błogosław Pana, że czyni cię godnym cierpieć dla Niego.
AKT STRZELISTY: O Jezu, przyjmij moje udręczenia; ofiaruję Ci je w połączeniu z Twoją Przenajdroższą Krwią!
Nasz Dziennik, 26 lipca 2014
Autor: mj