Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Odcienie obojętności

Treść

Czy zdarzyło wam się kiedyś zobaczyć człowieka tak bardzo zamyślonego, że szedł prosto pod koła nadjeżdżającego samochodu i gdyby nie błyskawiczna reakcja przypadkowego przechodnia, niechybnie zginąłby? A może spotkaliście małżonków, którzy od lat żyją obok siebie - ale w taki sposób, jakby siebie nie znali, jakby byli przezroczyści i światło przechodziło przez nich jak przez szkło - bez załamań i odbić? Ludzie, których życie przypomina trans, podczas którego nic nie czują, podczas którego panuje obojętność i bezład woli. Albo obraz z ostatnich dni: słowa znanej posłanki SLD, która udowadniała przed kamerami, że to jakiś bliżej nieokreślony "płód" jest pod sercem matki, gdy tuż nad nią widniał plakat ukazujący małą, śliczną, uśmiechniętą kilkudniową dziewczynkę... "Otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją" - mówi dziś do nas Chrystus. Można nieświadomie, przez lekkomyślne życie, zamknąć się w obojętności, schronić pod skrzydłami obłędnej ideologii, odciąć się od świata, bliźnich, patrząc tylko na siebie. Można jednak także uczynić to świadomie, z premedytacją - w nadziei, że rzeczywistość okaże się przez to znośniejsza, mniej skomplikowana, mniej wymagająca. Tylko co z tego wynika? Jeszcze większa pustka i wewnętrzny ból. Zadziwiające, że człowiek jest w stanie wymyślić milion powodów, używać w dyskusji absurdalnych argumentów, aby tylko uzasadnić swój egoizm i chęć stawiania się ponad prawdą za wszelką cenę. Przypowieść o siewcy to historia o różnych odcieniach obojętności. Każde słowo - ziarno ma w sobie taki sam potencjał życia, choć tylko jedno wydaje plon. Każde jest zagrożeniem i wyzwaniem dla Złego, który na wszelkie możliwe sposoby próbuje osłabić jego siłę życia. Nie uderza w samo słowo - jest wobec jego mocy bezradny - ale współdziałając z ludzką wolą, nie pozwala na to, by wydało ono obfity plon. Jezus podaje bardzo konkretne przeszkody: niezrozumienie, niestałość, troski doczesne i ułuda bogactwa, uleganie wpływom innych. One uniemożliwiają wyzwolenie się w człowieku tęsknoty za prawdziwą wolnością, prawdą, nieskażoną miłością - a w konsekwencji powodują jego wewnętrzne karlenie, usychanie. Aby słowo, które Bóg wypowiada do człowieka, wzrastało, potrzebne jest jego szczere przyjęcie i zrozumienie, zgoda na to, aby ono najpierw obumarło. Konieczna jest mądrość, którą zdobywa się na kolanach, podczas wielu godzin żarliwej modlitwy. Potrzebna jest cisza i odwaga, by móc stawić czoło wszelkiego rodzaju obojętności, która jest niczym innym jak tylko kryjącym się pod różnymi imionami egoizmem. Dzisiejsza Liturgia Słowa winna wnieść w serce chrześcijanina twórczy niepokój. Winna poprowadzić do zmierzenia się z prawdą o sobie. Słowo Boże jest zawsze aktualne, dlatego że staje w perspektywie człowieka, który nieustannie się zmienia, kultury, która ewoluuje i wymyśla coraz to nowe hasła "postępu". Ważne jest to, byśmy potrafili stanąć w świetle prawdy o sobie bez żadnych usprawiedliwień, duchowych "adwokackich" sztuczek, abyśmy chcieli określić swoje miejsce w kontekście Chrystusowego zasiewu, mieli odwagę nazwać skałę skałą, kamienie kamieniami, zlokalizować i nazwać miejsca skaliste w duszy, wyrwać z korzeniami ciernie - dopóki jest to jeszcze możliwe. Marcin Jasiński "Nasz Dziennik" 2008-07-12

Autor: wa