Od św. Jana Kasjana do Johna Maina OSB. Rozważania na temat chrześcijańskiej medytacji /część 2/
Treść
Wspomniałem o benedyktyńskiej formacji Maina. Należałoby także dodać, że w jego ponownym odkryciu mantry stanowiła ona niewiele mniej istotne podłoże niż Deus in audiutorium Kasjana. Chciałbym powiedzieć tu o półgodzinnej codziennej modlitwie, do której zobowiązywała go Kongregacja. Ten czas zarezerwowany na medytację odpowiadał dokładnie temu, co Main praktykował u swojego hinduskiego nauczyciela. U Kasjana nie było mowy o takiej modlitwie myślnej, która została wyszczególniona w czasach nowożytnych pod wpływem pewnych sugestii Reguły. Można powiedzieć, że chrześcijańska japa Maina polegała na wypełnieniu półgodzinnej medytacji zalecanej przez współczesną formację benedyktyńską powtarzaniem formuły na sposób ojców.
Abba Izaak nie określił żadnego limitu czasu specjalnie zarezerwowanego na praktykowanie modlitwy powtarzania. Modlitwa Deus in audiutorium powinna być mówiona nieustannie, bez ustalonej częstotliwości, ani zaprzestania wykonywania innych zajęć. To zanurzenie całej naszej egzystencji w nieustannie powtarzanej formule, zalecane było jako odwołanie do słynnego judaistycznego Shema, albo raczej do całej Biblii: „Rozmyślajmy o nich według przykazania Prawa przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Niech będą na naszych ustach i na ścianach domu, a przede wszystkim w naszym sercu…”. Parafrazując w ten sposób Księgę Powtórzonego Prawa, Izaak podkreślił i zalecił dowolny i nieokreślony charakter powtarzania, odnajdując w nim jednocześnie narzędzie poprzedzające studiowanie Pisma Świętego.
Dwie półgodzinne medytacje, rano i wieczorem, o których wspomina Main, nie wykluczają oczywiście tego sporadycznego i spontanicznego powtarzania w ciągu całego dnia. Wręcz przeciwnie, jest ono ich naturalnym, a wręcz nieodzownym dopełnieniem. Main nie wspomina o tym w sposób bezpośredni, daje to jednak do zrozumienia między wierszami. Życie modlitewne wymaga jednocześnie momentów zarezerwowanych tylko na modlitwę, kiedy nie robimy niczego innego, jak również stałej tendencji, podtrzymywanej podczas wykonywania wszystkich zajęć.
Tak więc swoje ponowne odkrycie mantry Main zawdzięcza w równym stopniu nowożytnemu życiu benedyktyńskiemu, jak Kasjanowi. Zresztą, czy to nie właśnie lektura ojca Augustyna Bakera, benedyktyna Kongregacji Angielskiej, słynnego autora książek o duchowości, skłoniła go do ponownego zagłębienia się w tekst Rozmów i odnalezienia w nich sekretu abby Izaaka? Dlatego, aby uzupełnić ten rzut oka na relacje Maina z Kasjanem, dobrze będzie przypatrzyć się także stosunkowi Bakera do autora Reguł i Rozmów.
Nie wydaje się, aby w La Sainte Sapience Baker zacytował kiedykolwiek formułę modlitwy abby Izaaka. Mimo to jeden raz – czego Main nie omieszkał zauważyć – wydaje się czynić do niej aluzję, mówiąc o „modlitwach tryskających, wspomnianych i słusznie zalecanych przez świętych eremitów u Kasjana”. Są one według niego „w rzeczywistości «rozlanymi natchnieniami» wynikającymi z nawyku modlitwy nieustannej, a nie niedoskonałymi przygotowaniami do niej”.
Czego by nie powiedzieć o tej interpretacji, w której Main odnalazł „intuicyjną mądrość mantry”, powtarzanie formuły nie było tym, co przykuło uwagę Bakera u Kasjana. Nie poszukiwał on w Rozmowach tak dokładnych sugestii, ale raczej ogólnej inspiracji, zmierzającej do uwydatnienia wewnętrznego charakteru modlitwy mistycznej. W rzeczywistości jego główną troską było wprowadzenie w środowisko benedyktyńskie swoich czasów mistycyzmu zaczerpniętego z dzieł duchowości średniowiecznej i nowożytnej, czego dowodem jest lista autorów, których studiował. Kasjan interesował go szczególnie ze względu na relację, jaką mógł dzięki niemu utworzyć pomiędzy duchowym światem Reguły, a mistycznym światem nowszego sposobu wyrażania się. Autor Rozmów wyświadczył mu nieco podobną przysługę, jak Mainowi, jako poręczyciel i pośrednik, ale w sposób bardziej rozległy i w odniesieniu do innej tradycji.
Rozumiemy więc, że mając taką perspektywę, Baker cytuje Reguły znacznie rzadziej niż Rozmowy, i że przede wszystkim zbiera on z nich wszystko, co związane jest z nauczaniem abby Izaaka. Dwa z trzech opisów modlitwy płomiennej zostają przez niego odtworzone in extenso. Dwa razy cytuje także uroczyste oświadczenie z Rozmów IX i X, mówiące o tym, że celem życia mnicha i szczytem wszelkiej doskonałości jest osiągnięcie doskonałości w modlitwie. Z tej sławionej przez Izaaka modlitwy, wydobywa on nie tylko jej ciągłość, ale także modlitewny zachwyt, zapomnienie o sobie i konieczność uwolnienia się, przed przystąpieniem do modlitwy, od doczesnych trosk i kłopotów.
Wokół cytatów z dwóch konwersacji poświęconych modlitwie, porządkuje on także zapiski pochodzące z innych miejsc dzieła dotyczące tego samego tematu. I tak w jednej z Rozmów odnajdujemy zdanie kładące nacisk na „konieczność Bożego natchnienia”, w innej przykład modlitwy zachwytu. W szczególny sposób posługuje się on Rozmową XXIII, ponieważ w niej kontemplacja jawi się jako jedyne zajęcie doskonale święte i wolne od grzechu, a różnica pomiędzy duszą duchową i duszą niedoskonałą jest przedstawiona jako taka sama, jak pomiędzy człowiekiem o bystrym i zdrowym wzroku, a tym, któremu światło oczu przytępiła kaprawość.
Duży nacisk, z jakim Baker proponuje benedyktyńskim mnichom ten wysoki ideał duchowej doskonałości i modlitwy kontemplacyjnej, wynika z jego odniesienia się do zalecenia Reguły, nakłaniającego do zapoznania się z Rozmowami. Traktując poważnie deklaracje św. Benedykta odnośnie do jego własnego dzieła, twierdzi, że celem skromnych instrukcji Reguły jest uczynienie dusz zdolnymi do przyjęcia nauczania najbardziej zaawansowanego. Reguła sama w sobie ani nie zapewnia doskonałości, ani nawet do tego nie pretenduje. Mnisi, którzy nie widzą niczego poza nią, przypominają dwóch młodych cenobitów z Betlejem, Kasjana i Germanusa, przed ich pobytem u anachoretów w Egipcie, kiedy to obcy był im jeszcze „prawdziwy duch modlitwy kontemplacyjnej… czysta, duchowa modlitwa, wolna od innych obrazów”.
Taki sposób rozumienia Reguły benedyktyńskiej i formacji cenobitów jest analogiczny do sposobu rozumowania Maina i to dlatego naszkicowanie stanowiska Bakera, zarówno w odniesieniu do św. Benedykta, jak i Kasjana, wydało mi się interesujące. Ci dwaj angielscy benedyktyni, mimo dzielących ich czterech wieków, chodzili podobnymi drogami. Od Reguły św. Benedykta, będącej fundamentalną ustawą ich Kongregacji, doszli obydwaj drogą, w trakcie której jeden z nich był prowadzony przez drugiego, do wielkiego dzieła, które dla samego Benedykta było modelową lekturą wspólnotowych spotkań jego mnichów. Dotarli oni obaj do samego serca Rozmów, którym jest De oratione abby Izaaka, aby zaczerpnąć z niego, każdy na swój sposób, zachętę do podążania drogą modlitwy bardziej wymagającej.
Na zakończenie tego hołdu złożonego Janowi Kasjanowi i Johnowi Mainowi pozwolę sobie powiedzieć w jaki sposób ja sam skorzystałem z lekcji udzielonej mi przez jednego i drugiego. We wrześniu 1977, podczas wizyty w klasztorach w Irlandii, pewien mnich z Glenstal dostrzegł w niektórych mych wypowiedziach podobieństwo do Gethsemani Talks i dał mi do przeczytania jej daktylogram, który miał kilka tygodni później ukazać się w „Cistercian Studies”.
Dlatego też, kiedy poproszono mnie, abym powiedział kilka słów o modlitwie lub lectio, chętnie przedstawiłem to, czym wydawała mi się być jednolita metoda modlitwy Ojców, polegająca na tym, aby najpierw wysłuchać Słowa Bożego, czytając je, bądź recytując z pamięci, a następnie odpowiedzieć Mu w modlitwie. Meditatio dawnego monastycyzmu, czyli recytacja Pisma, była nieustannym przedłużeniem, poprzez godziny pracy i innych zajęć, działania Słowa Bożego usłyszanego w czasie lectio. Dzięki niej modlitwa mogła oddziaływać w każdym momencie, podtrzymując w ten sposób modlitwę nieustanną, będącą „celem mnicha”.
Ta praktyka mnichów z pierwszych wieków, którą przypomniałem moim słuchaczom, wspierając się zwłaszcza na świadectwie Kasjana, jest niestety w naszych czasach trudna do realizacji, z jednej strony z powodu niewystarczającego wykształcenia umiejętności zapamiętywania, z drugiej ze względu na często zbyt absorbującą naturę naszych zajęć. Dlatego spróbowałem zaadoptować ją do naszych obecnych możliwości, proponując ograniczenie recytowania Pisma Świętego z pamięci do powtarzania tylko jednej formuły, posługując się na przykład fragmentem psalmu, który wdrukujemy sobie w pamięć rano, w ciągu „półgodzinnej”, wyznaczonej przez Regułę modlitwy, i którą będziemy następnie powtarzać w trakcie całego dnia.
Ta metoda, którą praktykowałem od wielu lat i praktykuję także i dziś, łączy w niektórych punktach Modlitwę Jezusową monastycyzmu wschodniego i Deus in adiutorium Kasjana. Do tych dwóch tradycyjnych odniesień, a więc jedynych, na które mogłem się powołać, doszła także indyjska mantra, schrystianizowana przez Johna Maina. Byłem uderzony tą zbieżnością niezależnych doświadczeń monastycznych, świadczących o uniwersalnej potrzebie posiadania centrum jedności umysłowej, w którym dusza mogłaby w każdej chwili odnaleźć samą siebie i spocząć na nowo w obecności Boga.
Tę jednoczącą zaletę formuły powtarzanej przez cały dzień przetestowałem w moim skromnym doświadczeniu „medytacji”. Nie poszedłem jednak drogą powtarzania każdego dnia tej samej formuły. Na początku kolejnego dnia zmieniałem fragment tekstu, wybierając bez zachowania jakiegoś specjalnego porządku, kolejny motyw ze słów ofiarowanych mi przez psałterz. Mój system medytacji ukształtował się więc w połowie drogi pomiędzy recytacją całych stron Pisma, praktykowaną przez egipskich zakonników opisanych przez Kasjana, a nieustannym powtarzaniem jednego słowa, zalecanym przez abbę Izaaka, hezychazm bizantyjski i hinduizm. Do dobrodziejstw płynących z wewnętrznej unifikacji, dodałem więc i korzyść z pewnej różnorodności. Nie było to z pewnością celebrowane przez Kasjana i tak drogie Mainowi „ubóstwo” absolutne. Ale czy, w swojej bogatej złożoności, Pismo Święte nie jest nam dane po to, abyśmy pełnymi garściami czerpali jego bogactwa bez końca?
Jest to więc całkiem osobisty wariant klasycznej metody medytacji i wzdragałbym się przed proponowaniem go jako przykładu do naśladowania. Jeśli przytaczam go w tym miejscu, nie robię tego w żadnym razie po to, aby konkurować z wielkimi metodami rekomendowanymi przez mistrzów i uświęconymi przez tradycję, ale aby powiedzieć o tym, co zawdzięczam Kasjanowi i Mainowi. Pierwszy z nich, lepiej niż inni pisarze pierwszych wieków, pozwolił mi zrozumieć miejsce Pisma Świętego, czytanego i recytowanego z pamięci, w wysiłku nieustannej modlitwy, i zasugerował mi, przez przykład swojego Deus in adiutorium, ograniczenie recytacji Pisma Świętego do powtarzania tylko kilku słów. Drugi utwierdził mnie na tej ścieżce, ukazując mi, między innymi, że również inni, podobnie jak ja, poświęcali „pół godziny modlitwy” rano i wieczorem na proste powtarzanie jednego słowa lub zdania. Metody mają służyć człowiekowi i każdy człowiek powinien stworzyć dla siebie własną, mając przy tym na uwadze konkretne przesłanki swojej natury i historii. Ale każdy może skorzystać także zarówno z lekcji przodków, jak i swoich współczesnych. Dla mnie, jak i bez wątpienia dla wielu innych osób, Jan Kasjan i John Main byli takimi dobrodziejami i za to chciałbym podziękować Bogu, i im samym.
Fragment publikacji Powiew Boga. O autorze: Adalbert de Vogüé OSB urodził się 2 XII 1924 r. w Paryżu. W roku 1944 wstąpił do benedyktyńskiego opactwa la Pierre-Qui-Vire (Burgundia). Po wstępnej formacji w klasztorze kontynuował studia specjalistyczne w Paryżu, uwieńczone w 1959 roku doktoratem w zakresie patrologii. Przez ostatnie lata żył jako pustelnik w pobliżu opactwa. Zmarł w 2011 r.
Źródło: ps-po.pl, 22 października 2019
Autor: mj